czwartek, 31 grudnia 2015

Czytelnicze podsumowanie roku 2015

  Moje książkowe "the best":


Najbardziej intrygująca książkowa postać:

Amy Dunne z książki "Zaginiona dziewczyna" (Gillian Flynn)


Najlepsza okładka:

"Ostatnie rozdanie" (Wiesław Myśliwski), Wydawnictwo: Znak, 2013r. 

 

Najlepszy cytat:

„Bywa, że nie odczuwam inaczej siebie jak poprzez łzy. Czasami czuję się cała jednym wielkim płaczem bez łez, bo nie mam już łez. (...) Nawet gdy wydaje mi się, że nie płaczę, słyszę ten płacz w sobie, zasypiam, płacząc, i sny moje nade mną płaczą.”


(Wiesław Myśliwski – „Ostatnie rozdanie”)
 

Największe zaskoczenie:

"Nocne czuwanie" (Tarjei Vesaas) 


Najlepszy autor: 

Wiesław Myśliwski ("Ostatnie rozdanie"

Najlepsza książka: 

"Ostatnie rozdanie" (Wiesław Myśliwski) 
 

Największe gnioty:


Najbardziej irytująca książkowa postać:

Lee Anderson z książki "Napluję na wasze groby" (Boris Vian)

Najgorsza okładka:

"Napluję na wasze groby" (Boris Vian), Wydawnictwo: 4&F, 1990r.

Najgorszy cytat:

"Siedziała w fotelu i wyglądała jakby spała, kiepsko wyglądała lecz jak zwykle była dobrze ubrana."


Największe rozczarowanie:

"Upiór Opery" (Gaston Leroux)

Najgorszy autor:

Boris Vian ("Napluję na wasze groby")

Najgorsza książka:

"Napluję na wasze groby" (Boris Vian
 

W liczbach:


Wszystkich przeczytanych książek 23, w tym:

Felietony- 1
Film + książka - 3
Literatura dziecięca/młodzieżowa - 2
Literatura faktu/Reportaże/Eseje - 2
Literatura piękna/współczesna -8
Poradniki - 3
Utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia) - 1
Thrillery/Kryminały/Sensacja - 3


Nagrodzone książki:

Nominowani (2)  

  • Nagroda Literacka Nike (2015) "Szum" (Magdalena Tulli)

 

Nagrodzeni (1) 

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Ostatnie rozdanie

Opinię do „Ostatniego rozstania” można napisać na dwa sposoby. Pierwszy sposób: „brak słów”. I właściwie na tym mogłabym przestać. Będąc jednak zwolenniczką wypowiedzi dłuższej niż dwa słowa muszę podzielić się swoimi przemyśleniami.

W książce tej mamy zwykłe imiona w notesie – niby nic, a patrząc już na pierwsze jej rozdziały, widać, iż nie tylko można stworzyć na ten temat monolog, ale też, że przemyślenia te mogą stać się pięknym słowem pisanym i wstępem do filozoficznych rozważań na temat życia.

„Ostatnie rozdanie” to książka, której słowa się smakuje, a co za tym idzie: jest to takie dzieło, które czyta się powoli. Myśliwski zawarł tu sformułowania i przemyślenia istotne dla każdego człowieka. Świadczy to o uniwersalnym charakterze tej książki, gdyż niemal każdy może odnaleźć między wierszami cząstkę siebie oraz coś, co dogłębnie go poruszy. W sposób poetycki opisuje: śmierć, egzystencję, samotność, miłość, tęsknotę i związane z nimi cierpienia, starość i młodość, ale także najdrobniejsze ludzkie zachowania i gesty. A jego słowa są niejednokrotnie przepełnione wysoce odczuwalną głębią.
Wszelkie lęki, frustracje, obawy, przeżycia głównego bohatera stają się także obawami czytelnika, gdy nagle uświadamia on sobie, że oto czyta on słowa, które drzemały w nim od dawna lub drzemią w tej chwili.
I tak: jeśli ktoś przeżył rozstanie i poczuł ból miłości, tęsknoty, samotności, cierpienia – odczuje tematykę miłości i związane z nią bolesne przeżycia. Jeśli ktoś zastanawiał się nad istnieniem i niebytem lub istnieniem Boga – odczuje tematykę egzystencji i wiary (bądź też jej braku). Artysta natomiast odczuje wszelkie przemyślenia ściśle związane ze sztuką i żmudnym procesem tworzenia.

Autor posługując się notesem głównego bohatera ukazuje bolączki, których może czasem się wstydzimy lub ich nie chcemy dostrzec. Wyłuskuje z czytelnika wszystkie przemyślenia, każąc mu poddać je refleksji. Lecz „Ostatnie rozdanie” to nie tylko ciężar miłości i rozważania egzystencjalne. Myśliwski pokazuje tu także codzienność człowieka, którą ten nie zawsze zauważa (a nawet jeśli to nie przywiązuje na co dzień do niej uwagi pozostawiając by niektóre sprawy zepchnięte zostały do jego podświadomości).
Wiele przemyśleń głównego bohatera ma niekiedy znaczenie symboliczne. A autor w bardzo wysmakowany, piękny sposób stara się nam je przekazać. Jednymi z nielicznych przykładów takich pięknych porównań, które najbardziej zapamiętałam są między innymi: opis pola bitwy i błąkających się mundurów, bądź porównanie obrazów wiszących w galerii do sierot (które to porównanie jest dla mnie idealnym ukazaniem kwintesencji ludzkich zachowań).

W swojej czytelniczej podróży spotkałam się niegdyś ze słowami Bogumila Hrabala (znane ze "Zbyt głośnej samotności"):

„Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.”


Od tego czasu przysięgłam sobie, że jeżeli kiedyś trafię na taką książkę gdzie znajdę słowa, które będę "sączyć niczym likier"; słowa, które wrosną we mnie, staną się całym moim jestestwem; gdzie niemal każda myśl stanie się moją myślą, przeżycie moim przeżyciem, a opis najbardziej elementarnego gestu moim gestem; książkę taką, która w sposób piękny acz niekiedy bolesny w swojej prawdziwości będzie niosła ze sobą mądrość i dogłębnie mnie poruszy - to z pewnością będzie to książka na miarę arcydzieła.
Dziś uważam, że oto znalazłam pierwsze czytelnicze arcydzieło. Jeśli więc istnieją książki, które można tak nazwać, to jak najbardziej "Ostatnie rozdanie" na to miano zasługuje. A ja po raz pierwszy w życiu czuję, że w całym swoim restrykcyjnym przestrzeganiu ocen, Pan Wiesław Myśliwski właśnie przełamał u mnie – może czasem nawet nadmierną - krytykę. I sprawił, że wprost zakochałam się w jego słowie pisanym.

Nigdy nie zgodzę się ze słabymi ocenami niektórych czytelników oraz uznaniem tej książki za "nudną", "niespójną" oraz „pełną komunałów". Uważam, iż aby dogłębnie doświadczyć zawartych w niej słów i w pełni pojąć tę ich mądrość, trzeba po prostu do niej dojrzeć. Nie tyle fizycznie, co mentalnie.

Automatycznie wpisuję „Ostatnie rozdanie” do moich ulubionych książek, jako tę niosącą ze sobą ogromny bagaż bólu i cierpienia w przepełnionych melancholią opisach relacji międzyludzkich, miłości, utraconych uczuć i tęsknoty za nimi oraz refleksji na temat śmierci i sensu istnienia.
Smakowanie owej książki było dla mnie absolutnie przyjemnym doznaniem, także w chwilach, w których prawdziwość czytanych słów wywoływała u mnie melancholię i zadumę, ale też duży podziw dla talentu autora.

Chylę czoła przed Wiesławem Myśliwskim, pragnąc jednocześnie wciąż poznawać kolejne jego dzieła, by móc chłonąć każde jego piękne słowo, każdą refleksję oraz metaforę życia.
 

Data przeczytania: 21-12-2015 (od: 18-09-2015)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

10/10        5/5                         10/10                        5/5

wtorek, 8 grudnia 2015

Fakt, fikcja i fotografia albo co się zdarzyło we Freshwater

Ta oparta na faktach, trzyaktowa sztuka autorstwa Virginii Woolf to krótkie, prześmiewcze przedstawienie losów m.in.: Państwa Cameronów, pewnego poety, malarza oraz jego muzy. Autorka robi to w sposób poetycki i alegoryczny, a przy tym zabawny. Mamy tu pragnienie wyzwolenia się od życia pełnego rutyny do „lepszego świata”, ale też pragnienie realizacji swoich marzeń – i tu świetne ukazanie buntowniczej Ellen, która porzuca „fikcję” dla „faktu” opuszczając dotychczasowe życie i świat, do którego nie pasowała dla pewnego młodzieńca – czyli dla świata realnego, w którym będzie mogła się odnaleźć. Dzięki użyciu dowcipu, ironii i absurdu, sztukę tą czyta się lekko pomimo wielu przenośni i surrealistycznego charakteru całości.

Oprócz samej komedii, ta niewielkich gabarytów książka zawiera przedmowę tłumaczki Magdy Haydel, w której wyjaśnia ona parę istotnych informacji, w tym także dotyczących samej sztuki. Warto zaznajomić się z tą przedmową, gdyż jest dobrym ukazaniem problematyki głównego utworu.
Natomiast lektura niedługiego eseju „Julii Margaret Cameron” (autorstwa Virginii Woolf) nadaje sztuce „Freshwater” autentyczności, gdyż autorka opowiada tu dokładnie te same wydarzenia – tym razem na poważnie. Esej ten jest wprowadzeniem do albumu z fotografiami babki autorki – tytułowej Julli Margaret Cameron.
Końcowe karty tej książki należą do „Szaleństw Panny Julii” Marii Poprzęckiej. Nie jest to nic innego jak wyjaśnienie wyżej wymienionego wprowadzenia do albumu fotografii. Według mnie rzecz zbędna, umieszczona tu chyba tylko dla zwiększenia stron. Niemniej jednak, przeczytałam te fragmenty z zainteresowaniem. Może poza rozpisaniem się na temat technicznych aspektów wykonywania fotografii.

Tytuł ten otrzymuje ode mnie zasłużone pięć gwiazdek, przy czym nie uważam całości za książkę przeciętną. W tym przypadku określiłabym ją jako niezłą.
  
Data przeczytania: 8-12-2015 (od: 3-12-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

poniedziałek, 30 listopada 2015

Jim Jarmusch. Broken Flowers (film + książka)

Ta niedługa książka dołączona do filmu "Broken Flowers" jest przede wszystkim jedną wielką notką opisującą - w skrócie - biografię Jima Jarmuscha oraz parę jego najważniejszych reżyserskich dzieł. Można upatrywać w tym zaletę, podobnie jak w notce na temat samego filmu "Broken Flowers", jednakże zabrakło mi tu bardziej wnikliwej analizy głównego bohatera oraz charakterystyki innych ważniejszych postaci. Nie jest to wielką ujmą, mimo to czuję lekki niedosyt.
Doceniam za to parę ciekawostek na temat muzycznych inspiracji Jarmuscha oraz jego zainteresowań literaturą Proust'a.

W przypadku tej krótkiej książki jej lekturę proponowałabym jednak rozpocząć po projekcji samego filmu. Zwłaszcza jeśli chodzi o informacje dotyczące istoty fabuły tego melancholijnego, utrzymanego w niespiesznej konwencji kina drogi.

Ocena książki: przeciętna (5/10).
 

Data przeczytania: 30-11-2015 (od: 30-11-2015)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          5/10                          2,5/5

poniedziałek, 2 listopada 2015

Super Poradnik. Jak poprawić trawienie (nr 7 / 2014)

Ten niepozorny poradnik jest podzielony na kilka działów poświęconych niezbędnym informacjom dotyczącym układu pokarmowego i odżywiania.

I tak: dział "Sposoby trawienia" prócz skrótowej wiedzy na temat anatomii układu pokarmowego dostarcza między innymi informacji o tym jakich błędów żywieniowych się wystrzegać, czym są tzw. produkty "light" oraz konserwanty (słynne "E"). Znajdziemy tu także porady na temat owoców, napojów, soli, chleba, wędlin, cukru, alkoholu a nawet... gum do żucia. Czyli wszystko o tym jak mądrze wybierać te produkty.

Dział "Dolegliwości" opisuje wszystkie objawy jakie mogą dokuczać ze strony układu pokarmowego. Znajdziemy więc informacje na temat: zgagi, nudności, wymiotów, wzdęć, czkawki, biegunki, zaparć, hemoroidów. Przy każdej z tych dolegliwości opisano mechanizmy ich powstawania. Dowiemy się też jak walczyć z nimi samemu oraz kiedy zgłosić się po pomoc do specjalisty.

Dział "Choroby" traktuje o tych jednostkach chorobowych, które bezwzględnie wymagają wizyty u lekarza bądź hospitalizacji. I tak mamy tu między innymi zakres zagadnień: od pęcherzyka żółciowego, poprzez choroby jelit, wątroby i trzustki po nowotwory. W tym dziale możemy w skrócie dowiedzieć się jakie są pierwsze niepokojące objawy oraz na czym polega leczenie tych chorób.

Dział "Obsesja jedzenia" dotyczy między innymi kompulsywnego jedzenia, otyłości a także zaburzeń takich jak anoreksja, bulimia i ortoreksja.

Dział "Odchudzanie" mówi o tym co sprawia, że tyjemy? Podaje rady dotyczące doboru właściwej diety i informuje o zgubnych skutkach stosowania niedozwolonych środków odchudzających.

Dział "Badania" jest najkrótszym i jednocześnie ostatnim działem, w którym możemy dowiedzieć się na czym polega między innymi gastroskopia i kolonoskopia.

Poradnik jest napisany prostym językiem zrozumiałym dla każdego. Tym lepiej, gdyż nawet laik w temacie medycyny po lekturze tej książeczki będzie mógł zrozumieć najistotniejsze informacje dotyczące układu pokarmowego i sposobów prawidłowego odżywiania się.
Do minusów zaliczyłabym z pewnością fakt, iż bardzo po macoszemu potraktowano tutaj tak ważny temat jak nowotwory układu pokarmowego. Temat ten obejmuje jedynie trzy strony i jest okrojony o niektóre przydatne informacje.
Jako drugi minus wymieniłabym potoczne określenie pęcherzyka żółciowego jakim jest błędne nazywanie go "woreczkiem żółciowym". To, co najbardziej tutaj razi to fakt, iż określenie to stosowane jest naprzemiennie. Wiadomo, iż poradnik ten fachową literaturą nie jest. Nie mniej jednak publikacja, w której przy omawianiu tematu choroby pęcherzyka żółciowego zastosowano poprawną formę (z wyjaśnieniem jej potocznej nazwy) powinna do końca trzymać się już raz użytej poprawnej formy.

Poradnik oceniam jako dobry i polecam wszystkim, gdyż jest bogaty w sporo potrzebnych i wartościowych porad (szczególnie jeśli chodzi o racjonalne odżywianie się, diety etc.), wiele wyjaśnia potencjalnemu pacjentowi. Aczkolwiek dla niektórych może to być niewystarczające źródło informacji, bowiem są tu podane jedynie najbardziej istotne rzeczy bez wdawania się w szczegóły. Aby je poznać należy sięgnąć po bardziej fachowe książki.
 
Data przeczytania: 2-11-2014 (od: 1-07-2014)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          5/10                          2,5/5

czwartek, 29 października 2015

Nocne czuwanie

W „Nocnym czuwaniu” mamy pozornie spokojną wieś, świnie i gospodarzy. Mamy też nikomu nieznanego człowieka. Tajemniczego mężczyznę, który rozpamiętuje swoją przeszłość. Przybywa w nowe miejsce i zachwyca się urokiem zieleni na wyspie. Wyraźnie targany jest emocjami.
Niby zwyczajnie. Chciałoby się rzec: ot, codzienność na wsi. Wszystko zaczyna się zmieniać gdy dochodzi do wydarzeń, które na zawsze zmienią życie mieszkańców wsi. Szaleńcze zachowanie wystraszonych macior w stodole, może się wydawać mało znaczącym, wręcz nudnym opisem. Nic bardziej mylnego: to idealny wstęp do rozważań i refleksji nad przerażającą wizją ludzkiej natury.

Choć początek książki Verssasa nie zwiastuje, większego obrotu spraw, z czasem nie da się nie zauważyć, jak umiejętnie autor operuje tempem w swojej powieści. Najpierw czytelnik spotyka się ze spokojem, normalnością. Jednakże następująca po sobie eskalacja zdarzeń sprawia, że nagle orientuje się, iż oto uczestniczy on w szalonym pościgu za człowiekiem. Jednocześnie nie chcąc, by ów człowiek został złapany. Gdy tempo zdarzeń nagle zwalnia, przed oczami czytelnika ukazuje się nie tylko spokój ale też dziwne uczucie rezygnacji zmieszanej ze smutkiem.

Autor porusza tu temat ludzkiej natury, tego, co tkwi w człowieku? Na przykładzie mieszkańców wsi pokazuje, że natura człowieka jest nieodgadniona dla jego samego. Widzimy tu nie tylko to, do czego jest zdolny człowiek gdy kieruje nim gniew, szał, szaleństwo. Posługując się przykładem matki, która straciła dziecko ukazuje kruchość ludzkich uczuć i emocji. Nakreśla poczucie winy tego, który dokonał strasznego czynu. Ukazuje jak jedna osoba przy pomocy swojej szaleńczej zemsty może porwać cały tłum (tu bardzo dobra alegoria iskry, płomienia).

„Nie myśleć tylko biec razem ze wszystkimi” – te słowa Versaas’a są kwintesencją całości powieści. Natomiast gdy dodać do tego wydarzenia z początku książki, wnioski nasuwają się same: człowiek to istota słaba. Zwłaszcza gdy dotyka go nieszczęście. Powodowany gniewem i żądzą zemsty za wyrządzoną krzywdę, potrafi dokonać rzeczy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. Czyni to bezrozumnie. I niczym nie różni się od zwierzęcia. Natomiast uświadomienie sobie strasznych czynów, jakich dokonał powoduje szereg emocji, takich jak: ogromne poczucie winy, wstyd, strach, bezsilność i wyrzuty sumienia. Tak u samego prowodyra, jak i wśród wszystkich uczestników linczu.

Mało interesujący początek może niektórych znudzić, mimo to uważam, że warto zapoznać się z tym tytułem.
 
Data przeczytania: 29-10-2015 (od: 10-10-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

czwartek, 22 października 2015

Wilk z Wall Street (film + książka)

Dodatek do filmu w postaci niedługiej książki ma w sobie tę zaletę, iż zamiast długich notek biograficznych dotyczących reżysera i każdego aktora z osobna, posiada wnikliwą (jak na tak krótką formę przekazu) analizę filmowych postaci. Tu należy się plus, z uwagi na interesujących bohaterów i ich charaktery (zwłaszcza jeśli chodzi o życiorys głównej postaci jakim jest Jordan Belfort).

Dodatek ten może być dobrym zapoznaniem się nie tylko z charakterystyką postaci. Przeczytanie (jeszcze przed seansem) przemyśleń aktorów na temat ich ról, pozwala spojrzeć na wykreowanych przez nich bohaterów bardziej dogłębnym okiem, co umożliwia pełniejsze delektowanie się samym filmem. A wszystko to, pośród barwnych, dobrej jakości fotosów z filmu.

A sam film? Tu akurat nie ma o czym mówić, to trzeba po prostu zobaczyć.

Ocena książki: 7/10 (bardzo dobra).
 

Data przeczytania: 22-10-2015 (od: 22-10-2015)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

7/10          7/10                          3,5/5

Odnaleziony

CYKL: "MICKEY BOLITAR" (TOM 3)


Trzeci tom przygód Mickey’a Bolitar’a i jego przyjaciół. Mickey wraz z przyjaciółmi: znanym z poprzednich części zwariowanym Łyżką, cichą gotką Emą i „piękną dziewczyną ze szkoły” Rachel są wciąż na tropie. Tym razem poszukiwania ojca Mickey’a pociągają przy okazji dwa inne śledztwa. Oto wybucha afera w drużynie koszykarskiej, w której gra nasz główny bohater, a dotąd tajemnicza Ema odrywa swoją inną – bardziej romantyczną – naturę.

Zacznę od tego, że wydarzenia znane mi z drugiego tomu tej serii rozbudziły moje oczekiwania co do tomu trzeciego. W „Kilka sekund od śmierci” fabuła w pewnych fragmentach aż tak nie porywała jak w tomie pierwszym ale niezamknięte wątki miały w sobie sporo sensu. Siłą rzeczy musiałam sięgnąć po trzeci tom. Gdy jednak zaczęłam się z nim mierzyć, zauważyłam niestety duży spadek formy.

Pierwszym minusem jest przede wszystkim sam tytuł. Kto zna poprzednie części ten już wie wszystko i nie musi sięgać po trzeci tom. Kto nie zna treści poprzednich tomów i przeczyta opis trzeciego zacznie się domyślać końca. Nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja podczas lektury thrillera – czy też kolejnych części jakiejś serii – lubię „nie wiedzieć za dużo” jeśli chodzi o główny wątek powieści. Więcej w temacie tego minusa chyba nie trzeba dodawać. Za to należą się porządne „baty” i to dla samego… autora!

Drugi minus to fabuła. Podczas lektury tego tomu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, ze autor sam nie wie jak to wszystko zakończyć. Największe takie wrażenie odniosłam na parę rozdziałów przed końcem. Kiedy to dwa nowe wątki zamykają się w taki sposób, że czytelnik zaczyna czuć niedosyt. Co najgorsze: ów niedosyt potęguje samo zakończenie i rozwiązanie głównej zagadki. Oto poczułam, że przez cały trzeci tom nasz bohater właściwie nie dokonał niczego spektakularnego. Równie dobrze autor mógł skrócić to wszystko o jakieś 3/4 treści i zawrzeć w drugim tomie. Nowe wątki mógł sobie darować. Podobnie zresztą ma się sprawa koszykówki. Przeszkadzało mi to już w drugim tomie. Tym razem autor znów pokazuje czytelnikowi jak wspaniale nasz bohater kozłuje piłką, rzuca do kosza, robi uniki podczas meczy… Nudne fragmenty z treningów znów wzbudziły mój niesmak.

Trzecim minusem jest fakt, iż odniosłam wrażenie nie tylko infantylności fabuły ale też jej niedorzecznej konstrukcji. Wątki stały się naiwne, naciągane i w połowie książki chciałam już tylko dowiedzieć się w jaki sposób to wszystko się zakończy. Do tego główny bohater wyjątkowo w tym tomie nie dał się lubić.

Żeby natomiast już się tak nie wyżywać na „Odnalezionym”, dodam parę plusów. A są nimi: krótkie rozdziały, wciąż zabawny Łyżka (choć w tym tomie jest go zdecydowanie za mało) oraz bądź co bądź fakt, iż książkę czyta się w miarę szybko.

Wahałam się by uznać tę książkę za przeciętną. Wtedy jednak musiałabym podnieść ocenę pozostałym częściom. Każda z nich nie zasłużyła jednak za „oczko wyżej”. W ostatecznym rozrachunku „Odnaleziony” otrzymuje ode mnie cztery gwiazdki, gdyż ma więcej minusów niż plusów. Czytałam ją początkowo z zainteresowaniem, a od połowy już tylko „siłą rozpędu”. Natomiast poznawszy zakończenie mam nadzieję, że autor nie wpadnie nagle na pomysł aby trylogię zamienić na więcej tomów.
 
Data przeczytania: 22-10-2015 (od: 15-10-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10          2/5                         4/10                         2/5

czwartek, 15 października 2015

Pałac lodowy

Zachęcona pozytywnymi opiniami oraz w większości bardzo dobrymi ocenami, postanowiłam rozpocząć przygodę z Vesaas’em od „Pałacu lodowego”. Czy była to dobra decyzja? I tak, i nie…

Zaczęło się bardzo dobrze. Oto Vesaas poznał mnie z przebojową, rezolutną, popularną w szkole Siss. Chwilę później poznaję Unn: skromną, cichą, wiecznie trzymającą się gdzieś z boku szkolnego towarzystwa. Jedenastolatka bardzo zaintrygowała swoją osobą Siss, która to zapragnęła poznać ją bliżej. Miedzy dziewczynkami rodzi się nić porozumienia. Przyjaźń? A może bardziej uczucie ocierające się o głęboką fascynację? To już zależy od interpretacji własnej czytelnika.
Gdy pewnego dnia Unn znika, Siss zaczyna poznawać czym jest ból związany ze stratą bliskiej osoby.

Autor opisuje wydarzenia posługując się alegoriami, poetycko wiąże ze sobą przemyślenia, sytuacje. Nieraz robi to w naprawdę ładny sposób. Moją szczególną uwagę zwróciły opisy komnat lodowego pałacu: jedne mroczne, inne wzbudzające zachwyt, a jeszcze inne napawające lękiem lub ogromnym przygnębieniem. Właśnie strach, lęk, niepokój to te uczucia, które Versaas opisuje zręcznie i niekiedy w sposób piękny.

Dlaczego więc oceniam jedynie na pięć gwiazdek? Podczas lektury „Pałacu lodowego” od razu polubiłam tajemniczą Unn, natomiast do Siss poczułam empatię (najbardziej w drugiej połowie książki). Podoba mi się alegoryczne ujęcie tematu. Jednakże nie czuję u siebie tego zachwytu, który poczuli inni czytelnicy.
Pomimo tych pięciu gwiazdek nie uważam tej książki za przeciętną. Wręcz przeciwnie: można w niej znaleźć wartościowe fragmenty, które zachwycają tak formą, jak i przesłaniem. Moim zdaniem zasługują na ocenę dobrą. Aczkolwiek uczucie niedosytu (spowodowane także tymi fragmentami, które mnie niekiedy zmęczyły) sprawia, że nie mogę wystawić więcej niż pięć. W przypadku „Pałacu lodowego” moje sprawiedliwe pięć gwiazdek oznacza jednak książkę niezłą.

To, czy spodoba się ona innym czytelnikom zależy od indywidualnego gustu. Moich oczekiwań nie spełniła. Polecam jednak zapoznać się z tym tytułem choćby dla możliwości wyrobienia sobie własnej opinii, niekoniecznie pokrywającej się z moją.
 
Data przeczytania: 15-10-2015 (od: 9-10-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

niedziela, 13 września 2015

Książeczka minimalisty. Prosty przewodnik szczęśliwego człowieka

To pierwsza przeczytana przeze mnie książka poruszająca tematykę minimalizmu. Zawiera ona wiele wartościowych porad, choć niektóre z nich mogą kojarzyć się z szaleństwem i nie ze wszystkimi się zgadzam.


W książce tej możemy przeczytać nie tylko o tym jak skutecznie pozbyć się zbędnych rzeczy ze swojego życia. Czytelnik ma okazję poznać między innymi sposoby minimalistycznego uproszczenia swojego dnia, utrzymywania porządku oraz jak w minimalistyczny sposób podróżować. Może również zapoznać się ze sposobami utrzymywania zdrowia poprzez wysiłek fizyczny, minimalistyczne i zarazem zdrowe odżywianie i wiele, wiele innych prostych zasad oraz udogodnień.

Wiadomym jest, iż nie jest się w stanie pozbyć wszystkiego od razu. Jasną rzeczą jest to, że do minimalizmu trzeba podchodzić stopniowo - o czym często autor wspomina. Podoba mi się u Leo Babauty to, że nie namawia on nikogo na siłę i wielokrotnie zaznacza czytelnikom, że należy poszukać własnego, indywidualnego sposobu na osiągnięcie prostoty życia a nie naśladować wszystko tak, jak on sam to osiągnął.

Gdy zaczynałam lekturę tej książki sądziłam, że mój upór jest zbyt duży by zaakceptować minimalizm. Lektura pierwszych rozdziałów wywoływała u mnie myśli w stylu: "Ale jak to! Tak się przecież nie da!". Z czasem, zaczynając stosować się choć do niektórych zasad, zrozumiałam jednak pewne rzeczy. Natomiast kończąc książkę wnioski nasunęły się same:
  •  bałagan nie przynosi człowiekowi niczego dobrego,
  •  pozbycie się ze swojego życia (lub choćby z zasięgu wzroku) rzeczy zbędnych, naprawdę pozwala osiągnąć rodzaj szczęścia,
  •  unikanie bałaganu oraz minimalistyczny styl życia to nie tylko czerpanie radości z porządku ale też oszczędność czasu.

Przed rozpoczęciem tego poradnika powyższe wnioski były dla mnie dalekie. A niektóre porady - nawet te najprostsze niemożliwe do realizacji. Bedąc jeszcze w połowie książki ta opinia miała wyglądać inaczej. Dziś wiem, że przynajmniej część z tych porad jest warta tego aby wcielić je w życie. I choć początkowo podchodziłam do minimalizmu jak do przysłowiowego "jeża", teraz jestem w stanie powiedzieć, że poradnik Leo Babauty przynajmniej w małej części zmienił we mnie podejście do minimalizmu, sprawił, że pozwoliłam uwierzyć w to, że zbędne rzeczy nie przynoszą szczęścia. I to, jest chyba jego najlepszą rekomendacją.

Książkę uważam za dobry poradnik. Zwłaszcza dla osób, które dopiero zaczynają zaznajamiać się z tematem minimalizmu. Myślę, że sama jeszcze nieraz do niej powrócę i może w przyszłości pozwoli mi ona osiągnąć nawet większość z tych założeń, które na obecnym etapie są trudne do przezwyciężenia.
 
Data przeczytania: 13-09-2015 (od: 1-08-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

sobota, 12 września 2015

Farby wodne

Książka, której główną bohaterką jest Dina Gottliebova - więźniarka obozu w Auschwitz i tym samym osoba, której zadaniem było wówczas wykonywanie akwarelowych portretów więźniów (głównie Cyganów). Portrety te malowała na specjalnie zamówienie jednego z najbardziej okrutnych zbrodniarzy II wojny światowej - Josefa Mengele. Obozowego lekarza który nie zasługiwał na to miano równie dobrze, jak nie zasługiwał na określanie go człowiekiem. Bo nie ma chyba nic bardziej ohydnego od braku człowieczeństwa u ludzi...

"Farby wodne" zaczynają się od zdarzeń sprzed wojny. I ten początek jest przyjemny bo zaczyna się niewinnie - od bajki Disney'a o "Królewnie Śnieżce". Jak można się domyślić: wraz z następnymi rozdziałami już nie jest tak kolorowo. Poznajemy codzienność Diny, jej spojrzenie na obozowe realia oraz relacje z doktorem Mengele.

W książce możemy spotkać nie tylko opisy Diny Gottliebovej. Czytelnik ma okazję "wejść do obozu" i wraz ze słowami autorki zobaczyć jak wyglądało codzienne życie więźniów. Dla mnie takim interesującym fragmentem z książki były opisy więźniów-malarzy (rzecz, z jaką do tej pory nie spotkałam się w innych książkach traktujących o Auschwitz).
Można również poznać samego Josefa Mengele, aczkolwiek opisy poświęcone jego osobie są tu wybiórcze. Ja traktuję je jako zbiór informacji w pigułce. Dlatego zainteresowanych osobą Mengelego zachęcam do lektury książki "Josef Mengele. Doktor z Auschwitz" autorstwa Ulrich'a Völklein'a (poświęconej nie tylko jego działaniom w Auschwitz, ale też życiu sprzed jego niesławnej kariery oraz poczynaniom po przegranej przez Niemcy wojnie).

Wracając do "Farb wodnych" dodam, iż większą połowę książki czytało mi się stosunkowo dobrze. Do plusów zaliczam liczne fotografie czarno-białe lub w kolorze, które pomagają czytelnikowi lepiej zobrazować książkę i opisywane w niej sytuacje.
Jej końcowe podrozdziały utwierdziły mnie w przekonaniu, iż dla niektórych ludzi ważniejsze są spory o to gdzie ma stać krzyż (podrozdział "Odsiecz") - swoją drogą: jakież to uderzająco podobne do znanych i wciąż jeszcze pamiętanych wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia sprzed paru lat...
Nie przypadły mi do gustu rozdziały, opisujące walkę Diny Gottliebovej o zwrot akwareli, ponieważ moim skromnym zdaniem podrozdziały te zaburzyły mi odbiór książki jako całości.
 
Data przeczytania: 12-09-2015 (od: 14-07-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Zaginiona dziewczyna

W książce tej czytelnik poznaje Nicka i Amy Dunne. Są oni małżeństwem, które musiało przeprowadzić się z Nowego Jorku do innego miasta - co staje się przyczyną frustracji Amy. Wkrada się rozgoryczenie, nuda, wzajemne żale. Ich związek zaczyna przeżywać kryzys.

Wszystko zaczyna się coraz bardziej komplikować gdy pewnego dnia znika Amy! Co gorsze: wszelkie dowody świadczą o tym, że to właśnie Nick stoi za zniknięciem żony... Żeby tego wszystkiego było mało, na jaw wychodzą nowe fakty i tajemnice z życia państwa Dunne.

Co się stało z Amy? Czy ktoś ją porwał? Czy może została zamordowana? I co Nick ma z tym wszystkim wspólnego?

Książka podzielona jest na trzy części. Niemal przez całą pierwszą część skupiono się na przedstawieniu tego, jak wyglądało małżeństwo państwa Dunne. Autorka przeplata nam tą historię tak, abyśmy mogli jednocześnie obserwować to, co dzieje się obecnie (relacja Nicka) oraz za pomocą wpisów z dziennika ukazujących ich małżeństwo (tymczasem z punktu widzenia Amy Elliott Dunne).

Przyznam, że pierwsze rozdziały nie wciągnęły mnie. Lektura pierwszej części chwilami mnie irytowała - a konkretniej: irytował mnie styl, w jaki autorka pozwoliła się wypowiadać swojej bohaterce we wpisach z dziennika. Może dlatego, że całościowo zaczęła mi się ona jawić jako ten typ osobowości, której nie lubię. Trochę odniosłam wrażenie, że to zadufana, nieprzyjemna osoba, w dodatku strasznie się nad sobą użalająca. W pewnej chwili nawet przestało mi być jej żal (dość szybko jak na tak wczesny etap książki).

Przez całą pierwszą część podejrzewałam niemal każdego o powiązanie ze sprawą zniknięcia Amy. I tu plus dla autorki za skuteczne wodzenie czytelnika za nos, wywożenie w pole i podawanie mu coraz ciekawszych zaskoczeń i zwrotów akcji.

Gillian Flynn przedstawia w swojej książce historię, która mocno wciąga. Część drugą czytałam z zapartym tchem, wciąż chcąc więcej i więcej, co pozwoliło mi skończyć powieść w ekspresowym tempie.

Oprócz samej - niewątpliwie - wciągającej opowieści, nie sposób nie zauważyć, iż autorka przy okazji pokazuje czytelnikom jak działają żądne sensacji media - zmieniające front w zależności od obecnej sytuacji oraz czym jest i na jakich zasadach działa tzw. "dobry PR". I może opisy opieszałości policji i ich ogranych działań (dobrze nam znanych dzięki filmowym produkcjom) są nieco schematyczne. Jednak wszystko to zmieszane z powoli wysuwającą się na pierwszy plan tajemnicą sprawia, że czytelnik po ukończeniu jednego rozdziału nie może przestać myśleć o następnym.

Rozpływam się prawie w samych zachwytach. Skąd więc tylko trzy gwiazdki? Według mnie książka zasługuje na określenie "więcej niż dobra". Jednak moja ocena byłaby wyższa, gdyby nie opisy Amy Elliott Dunne z pierwszej części powieści, które mnie męczyły, niektóre czasami nie pasujące mi do tego thrillera prostackie wyrażenia (czyżby wina tłumaczenia?) oraz - jak dla mnie - trochę kiepskie zakończenie.

Polecam ten tytuł wszystkim tym, którzy lubią takie wciągające, nieco mroczne historie. Ilość stron początkowo może odstraszyć. Uważam jednak, że książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem.

Polecam również film David'a Finchera pod tym samym tytułem, nakręcony na podstawie książki. Poza paroma pominięciami oraz niektórymi dodanymi sytuacjami, jest wiernie oddaną ekranizacją. Natomiast odtwórcy głównych ról - Ben Affleck i Rosamund Pike - zagrali tak, jak wyobrażałam sobie Nick'a i Amy podczas lektury książki.
 
Data przeczytania: 30-08-2015 (od: 12-08-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

niedziela, 2 sierpnia 2015

Błękitne zwierzątko

Zapewne gdybym była dużo młodsza, to ta krótka książeczka zachwyciłaby mnie. Dziś ze zrozumiałych względów nie robi na mnie wrażenia. Idealna dla maluchów do poczytania przed snem.
Ja natomiast daję zasłużone pięć gwiazdek i cenię za piękne rysunki kuny i błękitnego zwierzątka - w wykonaniu Jerzego Heintze.
  
Data przeczytania: 2-08-2015 (od: 2-08-2015)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          5/10                          2,5/5

wtorek, 7 lipca 2015

Pan Mercedes

CYKL: "BILL HODGES" (TOM 1)


Tak, koniec końców - można stwierdzić, że przeczytałam ją wcześniej niż zamierzałam.

To nie ta książka Stephena Kinga miała być następną z jaką się zmierzę. "Pana Mercedesa" miałam przeczytać długo po kilku starszych powieściach. Dlaczego więc plan się zmienił? Wszystko przez dużą chęć poznania treści drugiego tomu cyklu "Bill Hodges"... a, że ja lubię wszelkie serie zaczynać od początków... padło na "Pana Mercedesa".

Pierwsze opinie czytałam niedługo po premierze książki - w większości były to chłodne recenzje i niespecjalnie zachęcały do lektury. Te wszystkie hasła typu: "Nieudany debiut w gatunku", "King niech pozostanie przy horrorach"; zarzuty w rodzaju: "przegadana", "przewidywalna", " banalna"... Skutecznie kazały mi odstawić na bok myśl aby właśnie teraz po nią sięgnąć.

Jaki jest tytułowy Pan Mercedes? Momentami odrażający, przerażający, psychopatyczny. Stephen King ma u mnie plusa za stworzenie tej postaci - tak przerażająco niestabilnej emocjonalnie i tak niebezpiecznej. Mordercę poznajemy niemal od samego początku i mamy okazję śledzić jego szalone i niebezpieczne w skutkach pomysły oraz chore relacje z ludźmi (zwłaszcza te z matką).

Postać Billa Hodgesa - emerytowanego detektywa jest już mniej wyrazista, lecz jego tajne dochodzenie jest na tyle zajmujące, że czytelnik z chęcią chce w tym śledztwie uczestniczyć.

Niebezpieczny dla otoczenia morderca i depczący mu po piętach, emerytowany - ale wciąż pragnący rozwikłać niedokończoną sprawę - detektyw to główny i najbardziej fascynujący wątek w powieści.

Minusy? Według mnie najmniej potrzebny jest tu wątek romansu. Był taki moment, gdy stwierdziłam, że mam serdecznie dość niejakiej Janey... Poza tym uważam, że samo rozwiązanie zagadki jest trochę naciągane (a to dzięki Holly i Jerome).

Ogólnie mówiąc: obwiałam się porażki, a - jak się okazuje - nie jest źle. Książki z pewnością nie nazwałabym przeciętną. Zasługuje na określenie "dobra" (z małym minusem za trochę naiwne i rozczarowujące zakończenie).
 
Data przeczytania: 15-10-2015 (od: 9-10-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

sobota, 6 czerwca 2015

W krzywym zwierciadle

Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza część obejmuje felietony Macieja Stuhra, które pojawiały się w magazynie "Zwierciadło" w latach 2009-2013. Całkiem inna jest część druga, gdyż zawiera opowiadanie-scenariusz, który ma za zadanie być parodią scenariuszy filmowych do polskich komedii romantycznych.

Pierwsza część książki, przypadła mi do gustu. Do tej pory nigdy nie było mi po drodze było zaznajomić się z owymi felietonami w magazynie, ponieważ nie kupuję tego pisma regularnie, a jak już zdarzyło się, że posiadałam "Zwierciadło", to część z felietonami szybko przerzucałam aby przejść do interesujących mnie artykułów. Teraz, po lekturze tej książki zauważyłam, że omijanie ich w magazynie było błędem.
Pan Maciej Stuhr pisze swoje felietony lekko i ciekawie. Czytałam je z prawdziwą przyjemnością. Rozdziały nie są długie - każdy następny rozdział to nowy felieton. Niektóre z nich mnie bawiły, inne zainteresowały swoją treścią (jak na przykład ten o harcerstwie). W innych autor potrafił mnie rozśmieszyć, czym skutecznie poprawił mi humor niemal na cały dzień.
Nie wszystkie felietony przypadły mi do gustu. W przypadku niektórych nie zgadzałam się ze zdaniem autora na dany temat, bądź nie wystarczająco mnie interesowały. Na szczęście takie zdarzały się rzadko.

Część druga z opowiadaniem "Utytłani miłością" początkowo nie przemówiła do mnie. Kilka pierwszych rozdziałów czytałam z obawą, że to się nie uda. Nie mogłam pogodzić się, że to koniec felietonów. Z czasem jednak coraz bardziej wciągałam się w tą zwariowaną historię - jak się okazuje obfitującą w kilka zaskakujących zwrotów akcji. Dodatkowy plus należy się za ilustracje Nataszy Pastuszenki.

Całokształt oceniam jako dobrą książkę. Polecam ją, zwłaszcza fanom humoru Macieja Stuhra. Natomiast, jeśli nie przepadacie za formą wypowiedzi jaką jest felieton - to "W krzywym zwierciadle" może nie przypaść Wam do gustu.
 
Data przeczytania: 15-10-2015 (od: 9-10-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty