Bardziej przeglądnięta, niż przeczytana książka. Lektura zajęła mi niecałe dziesięć minut czasu spędzonego w księgarni. Z pewnością o wiele dłużej zajęłoby wykonanie zadań z każdej strony (czytaj: znęcanie się nad książką).
W opisie czytamy, że niekonwencjonalne zadania z tej książki mają na celu kreatywnie nas pobudzić poprzez destrukcyjne działania (wyżywanie się na owym dzienniku).
Moja miłość do książek wyraża się nie tylko poprzez namiętne ich czytanie, ale też poprzez traktowanie ich z szacunkiem. Dlatego większość zadań z tego dziennika jest dla mnie nie do przyjęcia. Oczywiście wiem, że destrukcyjne działania wcale nie muszą tutaj oznaczać wypełnienia planu stricte co do każdego punktu (tym bardziej, że niektóre z nich są absurdalne). Z drugiej strony właśnie po to ta książka powstała, żeby wykorzystać na niej te lub inne: wymyślone przez siebie (być może jeszcze gorsze) metody destrukcji.
Boli mnie fakt, iż ten eksperyment, który - jak mniemam - powstał w ramach psychoterapii (jako forma destrukcyjnego wyżycia się na jakiejś rzeczy w połączeniu z przemyśleniami nad sobą), w przypadku tytułu "Zniszcz ten dziennik" oznacza całkowite zniszczenie KSIĄŻKI.
Czy polecam "Zniszcz ten dziennik"?
Tak samo jak polecam wziąć odliczone 30zł, następnie podeptać je, pogryźć, energicznie porysować, opluć, "podziabać" ołówkiem bądź igłą, pomiąć, ponownie rozprostować, upaprać rozmaitymi substancjami (jedzeniem, wydzielinami z ciała, tudzież martwymi owadami (tak, tak!), po czym na koniec podrzeć.
Jeśli kupicie "Zniszcz ten dziennik" i będziecie chcieli dokonać destrukcji tej książki zgodnie z chociażby połową tych wskazówek, to wyjdzie na to samo jakbyście zrobili to z tymi pieniędzmi ;) Nie ma więc sensu jej kupować.
Reklama tego bestsellera - jakoby "nakład przekroczył 2mln egzemplarzy" to dla mnie swego rodzaju antyreklama. Otóż ta książka jest niezłym marnotrawstwem papieru (zresztą dość marnej jakości jak na te 30 zł), a papier ten można było wykorzystać dużo lepiej.
Miałam dać jej pół gwiazdki, gdyż pasuje mi tu określenie "beznadziejna". Wystawiam jednak jedną gwiazdkę. Dlaczego? Jednak jakiś cel przyświecał przy powstaniu tej książki. Niektóre zadania mnie wręcz zniesmaczyły, inne były całkiem niezłe (jak np. suszone liście między kartkami, przyklejanie naklejek z owoców i tym podobne o małej szkodliwości dla książki). Niektóre z tych pomysłów wywołały lekki uśmiech na mojej twarzy. Za te aspekty ta druga gwiazdka.
Jednak równie dobrze można było wydać poradnik z podobnymi przykładami destrukcji, która nie musiałaby dotyczyć typowo egzemplarza książki (w dodatku kosztującego 30zł). Do tego poradnika w celach kreatywnej destrukcji sami możemy dokupić za grosze brudnopis/notatnik/zeszyt lub wziąć tylko jedną, zwykłą kartkę papieru. Zastosowanie się do takiego poradnika miałoby ten sam efekt, koszty byłyby mniejsze (bo poradnik też byłby cieńszy, przez co tańszy), a wyobraźnia i wyrażanie własnych emocji osiągnęłyby ten sam cel.
Moja miłość do książek wyraża się nie tylko poprzez namiętne ich czytanie, ale też poprzez traktowanie ich z szacunkiem. Dlatego większość zadań z tego dziennika jest dla mnie nie do przyjęcia. Oczywiście wiem, że destrukcyjne działania wcale nie muszą tutaj oznaczać wypełnienia planu stricte co do każdego punktu (tym bardziej, że niektóre z nich są absurdalne). Z drugiej strony właśnie po to ta książka powstała, żeby wykorzystać na niej te lub inne: wymyślone przez siebie (być może jeszcze gorsze) metody destrukcji.
Boli mnie fakt, iż ten eksperyment, który - jak mniemam - powstał w ramach psychoterapii (jako forma destrukcyjnego wyżycia się na jakiejś rzeczy w połączeniu z przemyśleniami nad sobą), w przypadku tytułu "Zniszcz ten dziennik" oznacza całkowite zniszczenie KSIĄŻKI.
Czy polecam "Zniszcz ten dziennik"?
Tak samo jak polecam wziąć odliczone 30zł, następnie podeptać je, pogryźć, energicznie porysować, opluć, "podziabać" ołówkiem bądź igłą, pomiąć, ponownie rozprostować, upaprać rozmaitymi substancjami (jedzeniem, wydzielinami z ciała, tudzież martwymi owadami (tak, tak!), po czym na koniec podrzeć.
Jeśli kupicie "Zniszcz ten dziennik" i będziecie chcieli dokonać destrukcji tej książki zgodnie z chociażby połową tych wskazówek, to wyjdzie na to samo jakbyście zrobili to z tymi pieniędzmi ;) Nie ma więc sensu jej kupować.
Reklama tego bestsellera - jakoby "nakład przekroczył 2mln egzemplarzy" to dla mnie swego rodzaju antyreklama. Otóż ta książka jest niezłym marnotrawstwem papieru (zresztą dość marnej jakości jak na te 30 zł), a papier ten można było wykorzystać dużo lepiej.
Miałam dać jej pół gwiazdki, gdyż pasuje mi tu określenie "beznadziejna". Wystawiam jednak jedną gwiazdkę. Dlaczego? Jednak jakiś cel przyświecał przy powstaniu tej książki. Niektóre zadania mnie wręcz zniesmaczyły, inne były całkiem niezłe (jak np. suszone liście między kartkami, przyklejanie naklejek z owoców i tym podobne o małej szkodliwości dla książki). Niektóre z tych pomysłów wywołały lekki uśmiech na mojej twarzy. Za te aspekty ta druga gwiazdka.
Jednak równie dobrze można było wydać poradnik z podobnymi przykładami destrukcji, która nie musiałaby dotyczyć typowo egzemplarza książki (w dodatku kosztującego 30zł). Do tego poradnika w celach kreatywnej destrukcji sami możemy dokupić za grosze brudnopis/notatnik/zeszyt lub wziąć tylko jedną, zwykłą kartkę papieru. Zastosowanie się do takiego poradnika miałoby ten sam efekt, koszty byłyby mniejsze (bo poradnik też byłby cieńszy, przez co tańszy), a wyobraźnia i wyrażanie własnych emocji osiągnęłyby ten sam cel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz