sobota, 27 września 2014

Marcowe fiołki

Małżeńskie życie Emily wali się, kiedy mąż decyduje się odejść do kochanki. Pakuje on walizki i opuszcza ich dom, a kobieta zostaje sama, zadając sobie pytania: "co poszło nie tak?". Decyduje się wyjechać do ciotki Bee aby odreagować i przemyśleć wiele spraw. Pewnego dnia znajduje pamiętnik niejakiej Esther, która opisuje historię swojej burzliwej miłości do Elliota. Emily zaintrygowana owym pamiętnikiem odkrywa różne rodzinne tajemnice...

Pamiętam jak kilka lat temu książka "Marcowe fiołki" pojawiła się w księgarniach. Jej opis z tylnej okładki nie kazał mi przestać o niej myśleć i długo nosiłam się z zamiarem jej kupienia. Pewnego dnia jakaś siła odepchnęła mnie jednak od jej zakupu. Zamiast tego sięgnęłam po... inną książkę Sarah Jio (wtedy nowość) "Dom na plaży". Dzisiaj dziękuję tej tajemniczej sile, która nakazała mi zakup owego "Domu na plaży"...

Gdybym miała krótko opisać wrażenia jakie zostały we mnie po lekturze tej książki, to określiłabym to następująco:
  •  niezły początek, kilka pierwszych rozdziałów interesujące,
  •  do połowy nudne opisy zakupów, życia codziennego etc.,
  •  od trzynastego rozdziału zwiększenie zainteresowania czytelnika, zwroty akcji,
  •  na pięć rozdziałów przed końcem wzrastające napięcie ale też przewidywalność,
  •  końcówka nudna i mało porywająca, znów opisy zakupów i niewiele wnoszące dialogi.
Około końca pierwszej połowy myślałam, że autorka wykończy mnie opisami robienia zakupów przez Emily, nudnymi rozmowami z Bee i jeszcze nudniejszymi randkami głównej bohaterki z dwoma mężczyznami. Doszło do tego, że bardziej mnie zaczęła interesować historia z pamiętnika Esther i Elliota, którą autorka wtrącała na chwilę. Rzadko się zdarza, żeby poboczna historia czytana przez główną bohaterkę była ciekawsza od samych losów tejże...

Obok wyżej opisanych nudnych fragmentów i wlokącej się akcji, do minusów dodałabym też literówki oraz przewidywalność. Od połowy książki niemal za każdym razem, gdy na jaw wychodziły jakieś nowe fakty, ja już się domyślałam, czego będą owe fakty dotyczyły.

Mówiąc ogólnie fabuła nie porwała mnie tak, jak myślałam, że mnie "porwie" po zapoznaniu się z opisem z okładki. Jak dla mnie jest dość pokręconą historią, do tego niezbyt interesującą. Czytanie "Marcowych fiołków" momentami było męczące, choć z racji gatunku powinna być lekką obyczajową książką.
Jakby tego było mało - bohaterowie są antypatyczni. Głównej bohaterki Emily nie da się lubić. Tak samo jeśli chodzi o jej zwariowaną przyjaciółkę Annabelle (ich dialogi wręcz mnie irytowały). Sama Emily kilkakrotnie wydawała mi się być naiwną kobietą. Nie polubiłam też ciotki Bee ani niejakiego Jack'a. Jedyną postacią (poza parą z pamiętnika: Esther i Elliotem) którą polubiłam był Greg. Niestety jego wątek jest bardzo krótki. Powiedziałabym nawet, że nie dokończony, zupełnie jakby autorka zapomniała, że pisała o takiej postaci.
Choć rzecz dzieje się na wyspie (Bainbridge), ja wcale nie poczułam tu tego wyspiarskiego klimatu.

Czy polecam?
Jeżeli lubicie czytać o zakupach jakie uczyniła główna bohaterka, chcecie się dowiedzieć ile zapłaciła za kawę w szpitalu (co do centa), wytrzymacie kaprysy Emily oraz nie będą Wam przeszkadzały niewiele wnoszące dialogi z wierzącą w siłę imion Annabelle to jest to książka dla Was.
Jeśli koniecznie chcecie przeczytać coś tej autorki i wymagacie poruszającej historii, z intrygującymi tajemnicami z przeszłości; romantycznej, która z każdym rozdziałem nie kazałaby Wam odejść od książki; a na koniec chcecie aby ta historia żyła w Waszych głowach jeszcze długi czas później - to sięgnijcie najpierw po "Dom na plaży".

Widzę po ocenach i opiniach, że jestem w dużej mniejszości. Cóż, wyłamię się i z żalem uznaję tą książkę jako słabą.
 
Data przeczytania: 27-09-2014 (od: 30-08-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1,5/5                      3/10                         1,5/5

niedziela, 7 września 2014

Papusza

Liczne przeczytane przeze mnie pozytywne opinie użytkowników oraz recenzje promujące zarówno książkę, jak i osobę Papuszy w magazynach wzbudziły we mnie ogromną chęć poznania tej cygańskiej poetki. Nie przypuszczałam jednak, że książka, na którą tak długo czekałam wywoła tak mieszane uczucia.

Przede wszystkim książka jest nieco chaotycznie napisana. Niby mamy tu zachowaną chronologię, bo poznajemy Papuszę od dzieciństwa, młodości aż po późniejsze lata. Jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czasem wkradał się chaos. Szczególnie było to widoczne, gdy nagle kończył się jakiś temat i zaczynał następny z zupełnie "innej beczki" (co w dużej mierze miało miejsce przez pierwszą połowę książki).
Spora część tej książki to zbiór wypowiedzi Papuszy oraz osób, które ją znały. Informacje na temat osoby poetki, odniesienia do jej wypowiedzi pojawiają się, ale jest ich tak mało, że z czasem zorientowałam się, że książka zaczyna mnie nużyć. Odautorskich informacji Pani Kuźniak dotyczących Papuszy jest tu zdecydowanie za mało.

Następnym minusem są liczne kardynalne błędy ortograficzne, które utrudniają czytanie. Rozumiem, że to celowy zabieg kierowany chęcią większego realizmu i ukazania tego jaka Papusza była (tym bardziej, iż jest to książka o charakterze reporterskim). Jednak dla czytelnika (szczególnie wyczulonego na takie rzeczy) zabieg ten nazwałabym dużym niewypałem. Te celowe błędy w znacznym stopniu zmniejszyły przyjemność czytania.

Książka ma wplecione dużo wypowiedzi Papuszy nie tylko z zachowaną oryginalną ortografią ale też napisanych stylem w jakim się ona wypowiadała. Stylem gwarowym, niepoprawnym. Te błędy stylistyczne są dodatkowym czynnikiem spowalniającym czytanie.

Do plusów zaliczam trzy ostatnie rozdziały poświęcone chorobie Papuszy oraz końcowych lat jej życia. Okazały się one najbardziej interesujące. Także wypowiedzi wielu znajomych Papuszy - według mnie - należą do tych bardziej ciekawych fragmentów.

"Papusza" stała się dla mnie sporym zawodem czytelniczym. Spodziewałam się więcej informacji odnośnie poetki, a otrzymałam jej wypowiedzi i fragmenty listów (nie zawsze interesujące), a także czasem chaotycznie wplecione wypowiedzi osób, które ją znały na zmianę ze zdaniem autorki książki o Papuszy. Brakło mi bardziej istotnych rzeczy, jak choćby większej ilości informacji odnośnie twórczości poetki.

Po lekturze tej książki właściwie nie dowiedziałam się o Papuszy niczego więcej poza tym, co między innymi napisano już w opisie na tylnej okładce: że była cygańską poetką, znała wielu twórców literatury polskiej, nie była popierana przez własne środowisko, co odbiło się na jej zdrowiu psychicznym. A gdzie w tym wszystkim twórczość Papuszy i piękno jej poezji? Kilka przytoczonych wierszy to nie wszystko...

Chciałam dać cztery gwiazdki, gdyż określenie "może być" jest jak najbardziej trafne. Biorę jednak pod uwagę fakt, że książka momentami bardzo mnie nużyła i źle mi się ją czytało. Dlatego oceniam jako słabą.
Na pewno nie poleciłabym jej tym, których męczy czytanie książek naszpikowanych błędami.
 
Data przeczytania: 7-09-2014 (od: 21-08-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1,5/5                      3/10                         1,5/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty