niedziela, 27 kwietnia 2014

Przyjdź i zgiń

CYKL: "HERCULES POIROT" (TOM 34)

 

Długo zastanawiałam się, po który kolejny kryminał Agathy Christie sięgnąć. Padło na "Przyjdź i zgiń". Czysty przypadek okazał się być bardzo celnym strzałem w powieść interesującą i zajmującą na długie godziny.


Jak to w przypadku kryminałów nie ma sensu wdawać się w zbyt wiele szczegółów. Krótko mówiąc: mamy tajemnicze morderstwo, tajemnicze numery domów dzięki którym nikt nie może trafić tam dokąd zmierza i jeszcze bardziej tajemnicze... zegary w domu starszej niewidomej kobiety. I pomyśleć, że wszystko rozpoczęło się od niewinnego telefonu z prośbą o przybycie stenotypistki...
Dochodzi do morderstwa, przypadkowa osoba znajduje ciało. I tak oto zaczyna się bardzo zawiłe śledztwo prowadzone przez Inspektora Hardcastle'a, któremu pomaga niejaki Colin Lamb. Mamy tu też słynnego Herculesa Poirot - i choć nie ma go tak dużo jak w większości powieści Agathy Christie, to odegra on tutaj znaczącą rolę...
Pojawia się oczywiście najważniejsze pytanie: kto jest mordercą? I na to pytanie autorka każe nam bardzo długo czekać. Ponadto nasuwa się pytanie kim jest zamordowany człowiek i czy ktoś go widział tego feralnego dnia?

W "Przyjdź i zgiń" autorka zgrabnie prowadzi czytelnika przez całą intrygę. "Zakręca" nami jak to ma ona w zwyczaju. Możemy sobie typować kto zabił, a i tak się tego nie domyślimy. A gdy już niemal przy końcu będziemy pewni, że mamy rozwiązanie na tacy, autorka znów wywiezie nas w pole serwując zwrot akcji.
Książka wciąga. Z każdym kolejnym rozdziałem mamy coraz więcej niewiadomych, toteż chcemy poznać każdy następny rozdział.

Ponieważ przeczytałam już sporo kryminałów Agathy Christie, zauważyłam jeden dodatkowy plus: a jest nim tłumaczenie, dzięki któremu ten kryminał czyta się stosunkowo lekko i przyjemnie.
No i Poirot... mimo, iż fragmenty z nim w roli głównej można policzyć na palcach jednej ręki, to są one napisane w fajny, zabawny sposób. To (oraz jego cudowny dar dedukcji) sprawia, że Poirot będąc tylko osobą postronną, przyglądającą się rozwojowi wypadków, "kradnie" główną rolę Inspektorowi Hardcastle'owi i Panu Colinowi Lamb.

Książka ta ma fragmenty mniej interesujące, ale jest ich tak mało i są tak krótkie, że nie ma to większego wpływu na odbiór całości. Przeczytałam ją szybko. Trzyma w napięciu do końca. Uważam, że jest to jeden z bardziej nietypowych kryminałów autorki (zaraz po "A.B.C").

Polecam, a najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że nie mogłam się powstrzymać przed odłożeniem kilku ostatnich rozdziałów na następny dzień i musiałam je dokończyć za jednym zamachem.
 
Data przeczytania: 27-04-2014 (od: 20-04-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

7/10          4/5                         7/10                         3,5/5

środa, 9 kwietnia 2014

Shakira. Bose stopy, białe sny

Ta niewielkich gabarytów książka, licząca niewiele ponad sto stron na pierwszy rzut oka kojarzy się z małą ilością tekstu, a dużą ilością zdjęć. Jednakże pozory mylą, bo mimo sporej liczby barwnych fotografii, także opisana historia jak na tak niedługą książkę jest dość obszerna.


Przygodę zaczynamy od poznania początków kariery Shakiry. Śledzimy jej pierwsze kroki w szołbiznesie, pierwsze piosenki, w końcu pierwsze płyty (o których ona dzisiaj wolałaby zapomnieć, a które są dziś numerem jeden na liście "must have" każdego jej fana-kolekcjonera). Te rozdziały poświęcone początkom kariery piosenkarki są jednymi z najciekawszych z całej książki.
Następnie mamy opisane czasy początków wielkiego sukcesu Shakiry począwszy od wielkiego boom'u: czyli od wydania płyty "Pies Descalzos", przez pierwsze duże trasy koncertowe, po płytę "Laundry Service", która zapewniła jej sławę nie tylko w Ameryce Południowej ale też na całym świecie.
Oprócz opisywanej tu kariery, skupiono się także na charytatywnej działalności piosenkarki.
Sporą część książki zajmują też rozdziały poświęcone plotkom, a także słynnym związkom Shakiry. Począwszy od tych domniemanych, przez związek z Antonio de La Ruą aż do obecnego partnera artystki - Gerarda Piqué.

Minusem tej książki jest kilkakrotne powtarzanie się - szczególnie na początku niektórych rozdziałów - gdzie czytelnik ma wrażenie, że już to wcześniej czytał.
Za kolejny minus uznałabym niektóre fragmenty nie dotyczące życia Shakiry. Za najbardziej nużący (bo i zdecydowanie za długi) uznałabym fragment dotyczący życia prywatnego i politycznej działalności Antonia de La Ruy. Tego typu "wycieczki w życiorysy innych osób" nie zdarzają się tu bardzo często, jednak jak już się te fragmenty pojawią i (dodatkowo zaczynają się dłużyć) to może to nieco irytować.
Także fragment dotyczący podanych przykładów związków "z dużą różnicą wieku" (oraz opisanie komu i w jakim wieku narodził się potomek) nie jest ciekawy. Na szczęście jest też krótki...

Plus za barwne fotografie, które mimo średniej jakości papieru są wyraźne, a co za tym idzie bardzo ładne i miłe dla oka - nie będąc przy tym wydrukowanymi na śliskim papierze. Rzecz, której często brakuje w niektórych biografiach, gdzie zdjęcia są zmasakrowane dzięki podłej jakości papieru.

Osobiście jestem zadowolona z tej książki. Mimo, iż z osobą Shakiry oraz z jej twórczością "zapoznaję się" od wielu lat (począwszy od wydania "Whenever, Wherever") - to dzięki tej książce mogłam dowiedzieć się o niej wielu interesujących rzeczy).

Polecam szczególnie fanom artystki. Tym bardziej, że jest to póki co pierwsza przetłumaczona na język polski książka o Shakirze na naszym rynku.
 
Data przeczytania: 9-04-2014 (od: 7-04-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3,5/5                      6/10                         3/5

niedziela, 6 kwietnia 2014

Monidło. Życie po Kato-tacie

Niedługo po przeczytaniu "Kato-taty" zabrałam się za dalszy ciąg losów Halszki.

Tutaj autorka opisuje swoje życie w małżeństwie, opiekę nad dziećmi, relacje z apodyktyczną teściową, poglądy na temat religii katolickiej.
Jak przebiegało dalsze życie pani Opfer oraz czy zdobyła się na odwagę by spotkać się po latach z przyjaciółką Tamarą? O tym i o wielu innych sytuacjach można dowiedzieć się właśnie z "Monidła (...)".

Książkę tą czyta się równie szybko jak "Kato-tatę". Jest utrzymana w podobnym, nieraz szokującym, klimacie.
Szybko, pod warunkiem, że czytelnicy, którzy są już po lekturze pierwszej części przebrną przez pierwsze pięćdziesiąt kilka stron. Dlaczego? Otóż autorka przez te pierwsze rozdziały zamiast pisać o dalszych losach przywołuje sporo faktów opisanych już w "Kato-tacie". Większość z tych fragmentów jest przytoczona "toczka w toczkę". Dlatego nie mogłam się oprzeć wrażeniu pt.: "ale to już było".
I kiedy już miałam zacząć omijać te fragmenty, zauważyłam, że jednak autorka wplotła pomiędzy nimi kilka akapitów dotyczących tych "dalszych losów".
Cóż, nie pozostaje nic innego jak cierpliwie przeczekać przez ten dość długi wstęp. Aczkolwiek osoby, które nie przeczytały "Kato-taty" spokojnie mogą potraktować "Monidło (...)" jako książkę od której można zacząć przygodę z losami autorki. Wtedy "Kato-tata" jest dobrą lekturą uzupełniającą... Szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej...

I jeszcze jeden minus - nie podaruję, muszę - odnośnie zdania: "A teraz proszę, stał się prawdziwym obrońcom dzieci". No, gdzie jak gdzie, ale w książkach takie błędy to już rzecz niedopuszczalna...

Oceniam jako dobrą. Gdyż pomimo długiego wstępu, całkowicie pominiętych lub przestawionych wyrazów w zdaniach oraz pomimo fatalnego: "obrońcom" stwierdzam, że książka ta nie odbiega od "Kato-taty" pod względem interesującej historii. Nawet jeśli główna bohaterka niekiedy jawi się - nam czytelnikom - jako trochę naiwna osóbka. Czasem naprawdę nie ma się co dziwić, że po prostu naiwnie wierzyła, że ktoś ją wreszcie prawdziwie pokochał.

Obie części polecam, choć obie nie należą do łatwych lektur. Bo i temat nie jest łatwy.

Data przeczytania: 6-04-2014 (od: ?)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

wtorek, 1 kwietnia 2014

Cena mojego życia

Tina Okpara miała dziesięć lat, kiedy została adoptowana. Tym samym wyjechała z rodzinnej Nigerii i zamieszkała wraz z nową rodziną we Francji. Z chwilą wejścia do Chatou, wszelkie obietnice jakie złożono jej oraz jej prawdziwemu ojcu o tym, że będzie miała szansę na wykształcenie i nawet pójście na uniwersytet zniknęły. W zamian tego pojawiły się: spanie na materacu w piwnicy, opieka nad dziećmi państwa Okparów, sprzątanie, usługiwanie. Z czasem maltretowanie, bicie, upokarzanie, poniżanie, dręczenie. W końcu molestowanie seksualne i znęcanie się.
Nadludzką pracę, gwałty adopcyjnego ojca i niewyobrażalne tortury Tina znosiła nie mogąc się nikomu poskarżyć. Natomiast jedyna osoba, która mieszkała wraz Tiną i jej oprawcami - jedyna, która wszystkiemu si przyglądała - nie reagowała.
Czy rodzinny dramat Tiny się skończy? Czy ktoś wyciągnie do niej pomocną dłoń i czy jej adopcyjni rodzice poniosą zasłużoną karę? Odpowiedzi na te pytania w książce.

"Cena mojego życia" jest pierwszą książką, którą "otwieram sobie" serię "Pisane przez życie". Jest autobiograficzną opowieścią dziewczyny, która utraciła nie tylko dzieciństwo, ale też własną niewinność, a także człowieczeństwo. Opowieścią porażającą autentycznością, wstrząsającą, niekiedy makabryczną przez wzgląd na tortury, jakim poddała ja adopcyjna matka. To wprost nie do pomyślenia jak można tak znęcać się nad człowiekiem, żywą istotą? Jak można zrobić z niej niewolnicę i nałożnicę zamiast otoczyć opieką i zapewnić godne warunki życia?

Książkę czyta się szybko, ale wcale nie przyjemnie ze względu na opisy wszystkich krzywd jakie spotkały Tinę. Historia ta wciąga niemal od pierwszych rozdziałów. jednak jej tempo maleje przy opisach procesu sądowego. Mimo to opisy te nie nużą, tak jak niekiedy zdarza się to w innych książkach z długimi rozdziałami ciągnących się procesów.

Oceniam jako dobrą i polecam.
 
Data przeczytania: 1-04-2014 (od: 27-04-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty