sobota, 31 marca 2018

Złamane skrzydła #1

CYKL: "ZŁAMANE SKRZYDŁA" (TOM 1)

 


Wstęp do historii w niczym mnie nie zachwycił, dopiero rozdziały pierwszy i drugi wyjaśniają trochę więcej. Komiks zaczyna nabierać tempa, na światło dzienne wychodzi wątek gangsterski i robi się trochę bardziej interesująco. Niestety bywa, że w najmniej oczekiwanym momencie ów wątek jest przerywany erotyką. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż niektóre z tych sytuacji są niekiedy dość naiwne. Po trzech pierwszych rozdziałach następuje dodatek do historii w postaci dość interesującego rozdziału mówiącego o masochizmie głównego bohatera Yashiro. Przy okazji czytelnik może się dowiedzieć gdzie Yashiro poznał Kageyamę. Ciekawy zabieg.

Ogólnie fabuła pierwszej części komiksu "Złamane skrzydła" jest całkiem niezła, jeśli pominąć naiwne, nieco przesadzone aspekty erotyczne. Na plus rysunki, niekiedy ładne (aż szkoda, że czarno-białe), pozbawione zbyt dużej ekspresji typowej dla mangi (przynajmniej biorąc pod uwagę kreskówki anime).

To moje pierwsze spotkanie z tego typu mangą. W mojej opinii pierwszy tom "Złamanych skrzydeł" określam jako niezły.
 

Data przeczytania: 31-03-2018 (od: 23-03-2018)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                      5/10                         2,5/5

Obcy: Przymierze (film + książka)

W książkowym dodatku dołączonym do filmu "Obcy: Przymierze" możemy przeczytać sporo informacji dotyczących wizji reżysera oraz garstkę ciekawostek z planu, między innymi wypowiedzi aktorów dotyczące ich spojrzenia na graną postać.

To, co mnie spodobało się najbardziej, to ciekawostki opisujące pracę na planie, takie jak: informacje o zdjęciach Dariusza Wolskiego, kostiumach, scenografii, efektach wizualnych oraz budowie statku Przymierze.

Tradycyjnie spotkać się też możemy z kadrami z filmu (głównie są to fotosy wstawione w tekst) oraz notkami biograficznymi odtwórców głównych ról. Mamy też notkę biograficzną na temat Ridley'a Scott'a. Tekst w książce jest napisany dość dużą czcionką jak na tego typu książeczki dołączane do filmów, co mnie początkowo zniesmaczyło, gdyż założyłam, że to celowy zabieg mający za zadanie tylko wypełnić czymś stronę. Zaskoczeniem jest, jednak, iż mimo to - jak na tak dużą czcionkę - możemy przeczytać całkiem interesujący dodatek.

Ocena książki: dobra (6/10)
Ocena filmu: dobry (7/10)
 

Data przeczytania: 30-04-2018 (od: 30-04-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

niedziela, 25 marca 2018

Tulipanowa gorączka (film + książka)

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie lektura tego książkowego dodatku do filmu "Tulipanowa gorączka". Zaskoczenie to tym większe, że - znając już sporo podobnych dodatków - byłam przygotowana na to co zawsze: spis filmografii odtwórców głównych ról oraz spis zdobytych przez nich nagród, krótki zarys fabuły i fotosy z filmu. Już parę razy dałam się nabrać wydawcom tych krótkich tekstów, licząc na to, że zobaczę opis głównej problematyki fabuły, zarys charakterologiczny bohaterów i tym podobne. Tak było było między innymi w przypadku dodatku do "Anny Kareniny", czy "Lektora", gdzie aż prosiło się o podobne rozwinięcie tematu. Znając zamiłowanie wydawców do okrajania informacji do niezbędnego minimum, nie miałam takich oczekiwań biorąc dodatek do "Tulipanowej gorączki". Jakież było moje zdziwienie, gdy tym razem okazało się inaczej niż sądziłam...

Co więc otrzymujemy w tym dodatku?
Oprócz zarysu fabuły możemy przeczytać o tym, czym jest owa "tulipanowa gorączka". Skąd wziął się ten termin oraz w jakich okolicznościach powstał. Ponadto możemy przyjrzeć się charakterom postaci. I tu duży plus za to, że mamy zaledwie wzmiankę na temat aktora/aktorki i jego dokonań w zawodzie i sporo informacji o postaci jaką odegrał/odegrała wraz z spojrzeniem aktora na rolę. Poza tym możemy też dowiedzieć się paru informacji dotyczących scenariusza, pracy na planie. Ładne, barwne kadry z filmu cieszą oko i umilają lekturę.

Dodatek wart przeczytania przed lub po seansie, zależnie od indywidualnych upodobań.

Ocena książki: bardzo dobra (7/10)
Ocena filmu: dobry (7/10)
 

Data przeczytania: 24-03-2018 (od: 24-03-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

7/10          7/10                          3,5/5

 

czwartek, 22 marca 2018

Lektor (film + książka)

Nieźle przedstawiona problematyka fabuły, aczkolwiek ten temat zmusza do większych refleksji, więc można było wykazać się troszkę bardziej. Kilka ciekawostek na temat książki Bernarda Schlinka, na której podstawie nakręcono film. Tradycyjnie: krótkie notki biograficzne o odtwórcach ról: młodego i starszego Michaela oraz Hanny Schmitz oraz ładne, barwne kadry z filmu. Książeczka jest wyjmowaną wkładką umiejscowioną w "kieszonce" po wewnętrznej stronie okładki i nie ma standardowej liczby dwudziestu jeden stron (jak to zazwyczaj bywa w tego typu opracowaniach). Można więc łagodniejszym okiem spojrzeć na fakt, że wydawca tylko zahaczył o najbardziej istotne aspekty, ale ja trochę nad tym brakiem ubolewam, stąd taka ocena, a nie inna.

Ocena książki: przeciętna (5/10)
Ocena filmu: dobry (7/10)


Data przeczytania: 21-03-2018 (od: 21-03-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          5/10                          2,5/5

sobota, 17 marca 2018

Vogue Polska, nr 2/kwiecień 2018

Drugi numer polskiej edycji "Vogue'a" wprawił mnie w lekką konsternację już na sklepowej półce. Szok był jeszcze większy, kiedy zobaczyłam cenę pisma. Dlaczego? Zacznę więc swoją opinię od największego minusa...

Mojego szoku dokonała grubość magazynu. To, co było jednym z plusów i tym samym dużym walorem tytułu odróżniającym go od innych będących na rynku, to była między innymi właśnie jego grubość i waga. Co zresztą nikogo, kto chociaż raz trzymał w rękach zagraniczną edycję nie zdziwi, ani dziwić nie powinno. Co się wydarzyło tym razem? Otóż mamy drugi numer - uwaga - odchudzony! I to bagatela o... 109 stron (!) I to widać, i to się czuje. Słuchajcie, bo teraz będzie najlepsze: cena magazynu pozostała ta sama (!!!) - czyli "tylko" 16,90zł...

Drugi minus: kilka literówek w tekstach (czego w poprzednim numerze nie zaobserwowałam) i powtórzona informacja o Yaoi Kusamie, tylko z innymi zdjęciami.
Trzeci minus: biała czcionka zlewająca się z jasnym tłem, na którym jej użyto. To samo widziałam już w pierwszym numerze, tu zdarza się notorycznie, męcząc wzrok przy próbie przeczytania.

Dalej mamy plusy a są nimi:
- okładka - pierwsze, co już możemy zauważyć: w końcu ładne, eleganckie zdjęcie autorstwa Chris'a Colls'a przedstawiające Evę Herzigovą,
- "Sposób na równowagę" - krótki artykuł, gdzie tym razem Ewelina Dziewiela przedstawia postać szefowej mody ukraińskiego "Vogue'a" Julie Pelipas (str. 54-58),
- "Oderwij się od ziemi" - ciekawy tekst Katarzyny Koper, w którym autorka opisuje swoje doświadczenia w związku z formą ćwiczeń w hamakach (aerial joga, fly joga, AntiGravity Fitness) (str. 92-94).
- "Rzeczy, które trwają" - głównym bohaterem tego krótkiego tekstu Elżbiety Szawarskiej jest fotograf Horst P. Horst (116-118).
- mniejsza ilość reklam - i to jest najprawdopodobniej przyczyna tej "anoreksji" "Vogue'a". Otóż, proszę Państwa: żegnamy reklamy wraz ze stroną 120-tą, właściwie już do końca pisma (już nie wliczam tych dwóch reklam przy końcu). Co za tym idzie? Dokładnie w połowie magazynu "Vogue" przestaje nas wkurzać wszędobylską reklamą, możemy zacząć delektować się ciekawymi sesjami zdjęciowymi i artykułami, których nie przerywa nam żaden proponowany produkt,
- sesja z wcześniej wymienioną Evą Herzigovą opatrzona jej wypowiedziami - sesja bardzo in plus, minimalistyczna acz ładna, gdzie możemy podziwiać Evę jako taką "normal girl" (str. 120-143),
- "Jestem oddzielną osobą" - ciekawy wywiad, który Katarzyna Bielas przeprowadziła z Panią Barbarą Stuhr (182-187),
- "Pamięć organiczna" - tekst Jerry'ego Stafford'a opatrzony zdjęciami Jean'a Baptiste Mondino, w którym czytamy o najnowszym pokazie haute couture "Ludi Nataurae", z kolekcji Iris Van Herpen i Peter'a Gentenaar'a. Ciekawe, warte uwagi fotografie (188-195).
- "Misja specjalna" - artykuł Ewy Winnickiej. Interesujące spojrzenie na medycynę z punktu widzenia czterech lekarek o różnej specjalności, które opowiadają o swoim zawodzie (196-201).
- "Noblesse oblige" - bardzo ładna sesja z fotografiami Kuby Ryniewicza. Na zdjęciach hipnotyzująco piękna, czarnoskóra modelka: Grace Bol (202-209),

Zastanawiam się czy się śmiać, czy płakać. Mam wrażenie, że to drugie. Szkoda, bo drugi numer w odróżnieniu od pierwszego robi lepsze wrażenie wizualne (ładniejsza okładka, o wiele ładniejsze sesje) i jest też lepszy merytorycznie (więcej ciekawych artykułów). Zważywszy na to, jak gruby jest drugi numer, pytam samą siebie: "Co się stało?" oraz: "Czy teraz tak będzie z każdym kolejnym numerem?" Nie chcę być złą wróżką, ale "widzi mi się", że ta tendencja zostanie na dłużej.

Dziwne to i smutne zarazem. Wygląda mi na to, że chyba na zachętę dostaliśmy pierwszy numer gruby i ciężki jak to na "Vogue'a" przystało (za to z niebywałą liczbą reklam). I teraz ten, drugi numer, który na półce w połączeniu z numerem pierwszym wygląda bardziej jak "Twój Styl", "Pani" lub "Zwierciadło", a nie ciężka, "wogowa cegła".
Ciekawe, biorąc pod uwagę, że większość magazynów (nawet te trzy wspomniane) ma przeważnie stałą liczbę stron niezmienną przez lata.

Niestety "Vogue Polska" schudł i to już przy drugim numerze od chwili jego zaistnienia. Najprawdopodobniej magazyn został zmniejszony o reklamy kosztem jego grubości i tym samym "po kieszeni" czytelnika. Pół magazynu reklam "co druga strona" i druga połowa treści właściwej. Czyli 50% reklam ładnie opakowanych w fajną okładkę w gabarycie "Twojego Stylu" bynajmniej nie w cenie owego "Twojego stylu", bo to przecież "ten Vogue"...
Zapewne teraz jedynym luksusem "tego Vogue'a" odróżniającym ten tytuł od innych będzie już tylko elegancka, profesjonalna okładka i mniej lub bardziej dobre [ciekawe, ładne] sesje zdjęciowe. I to wszystko za szesnaście dziewięćdziesiąt złotych. Pięknie...

Moja ocena jest nieco wyższa niż ocena pierwszego numeru z uwagi na lepszą estetykę pisma oraz za to, że wciąż mamy interesujący poziom (bardziej niż w poprzednim). Jednakże zaistniałe posunięcie wydawnictwa wciąż uważam za słabe.

Kwietniowy numer polskiego "Vogue'a" dokładam na półkę do pierwszego z niedosytem. Smutny to widok. Pocieszam się faktem, iż mam zagwarantowane, że choć przez drugą połowę magazynu będę mogła delektować się spokojną lekturą bez reklamowych przerywników.
Luksus to kosztowny zarazem...

 

Data przeczytania: 17-03-2018 (od: 14-03-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

piątek, 16 marca 2018

Bliskość. Co i jak robić, co i jak mówić, żeby naprawdę być razem

Na poradnik "Bliskość" składa się jedenaście rozdziałów, w których autorzy podejmują się opisania paru interesujących zagadnień. A są nimi:
- czy warto brać ślub i dlaczego niektórzy tak bardzo wzbraniają się przed tym?
- podział ról w domowych obowiązkach,
- spędzanie czasu ze sobą oraz jak duże znaczenie dla związku ma wspólnota czasu,
- zdrada i jej bolesne konsekwencje dla związku,
- czy można i czy warto zmieniać drugą, bliską nam osobę zgodnie z własnym wyobrażeniem partnera idealnego?
- budowanie intymności w związku,
- niedomówienia, czyli czy i jak wyjawiać partnerowi/partnerce tajemnice,
- na czym polegają i jak wyglądają relacje ojciec-syn,
- co to znaczy mieć tak zwane "udane życie".

Oczywiście nie ma co się łudzić, że czytelnik znajdzie tu gotowe recepty "co i jak mówić", jak mógłby to sugerować tytuł. W poruszonych tematach autorzy starają się przekazać te informacje między słowami.

Poradnik czyta się szybko, jest napisany w przystępny sposób. Przeczytałam go z zainteresowaniem. W mojej ocenie jest dobry, choć zdaję sobie sprawę z tego, iż podane tu informacje to taka niewielka "pigułka" niczym wierzchołek góry lodowej jeśli chodzi o relacje międzyludzkie.
 

Data przeczytania: 15-03-2018 (od: 10-03-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

sobota, 10 marca 2018

Wstyd. Jak lepiej go rozumieć i nie pozwolić, żeby zatruwał nam życie

W tej niedużych gabarytów książce Anna Dodziuk opisuje czym jest wstyd, jakie są jego źródła, jakie są sposoby zawstydzania. Wyróżnia wstyd konstruktywny i destrukcyjny. Podaje kilka zalet "dobrego" wstydu, który w odróżnieniu od wstydu destrukcyjnego, ma za zadanie uwrażliwiać człowieka na niektóre sytuacje z jakimi przychodzi mu się zmierzyć w codziennym życiu.
Jednakże całość książki jest poświęcona głównie toksycznemu wstydowi. Temu, który pozbawia człowieczeństwa i paraliżuje człowieka. Temu, który ma destrukcyjny wpływ na stan ducha człowieka i może być przyczyną zniszczenia relacji z ludźmi, na których wstydzącemu się człowiekowi zależy.

Autorka w swoim opracowaniu przedstawia parę prostych ćwiczeń, które można wykonać samodzielnie, i które nie pochłaniają przy tym dużo czasu. Ponadto opisuje sposoby leczenia i uzdrawiania wstydu, metody "pracy nad samym sobą" oraz podaje parę przykładów jakie mogłaby wykorzystać potencjalna osoba prowadząca grupę terapeutyczną dla uczestników borykających się z problemem wstydu. W tekście parokrotnie zahacza też o przykłady wstydu u alkoholików, a kilka ostatnich rozdziałów jest w całości poświęconych właśnie wstydowi doświadczanemu przez nadużywających alkoholu, grupom wsparcia AA i metod terapii.

W mojej ocenie jest to dobry poradnik. Większość książki (zwłaszcza jej pierwszą połowę) przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Czyta się go szybko, jedynie w drugiej połowie poradnika, gdy autorka skupiła się głównie na alkoholizmie i poradach stricte dla terapeutów grup AA, książkę czytałam już wolniej a temat miejscami zaczął nieco nużyć.
Nie mogę jednak uznać "Wstydu" jako książki przeciętnej, tylko na podstawie mniej interesującego mnie zagadnienia, gdyż to zagadnienie samo w sobie nie jest złe i dla kogoś może być pomocne.

Natomiast niewielkim minusem według mnie są te fragmenty, w których autorka powołuje się na słowa innych uznanych psychoterapeutów. Te cytaty chwilami pojawiały się trochę za często. Są one w większości interesujące, aczkolwiek czasami wołałam poznać osobiste zdanie autorki w danym temacie, a niekoniecznie będące jedynie komentarzem do przytoczonego "suchego" cytatu.

Ocena byłaby nieco wyższa, gdyby nie wyżej wymienione minusy. Nie zaniżam bardziej z uwagi na dobrą pierwszą połowę poradnika i parę przykładów ćwiczeń, mających za zadanie pracę indywidualną nad swoim własnym wstydem.
 

Data przeczytania: 10-03-2018 (od: 14-01-2018)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          2,5/5                      6/10                         3/5

środa, 7 marca 2018

Vogue Polska, nr 1/marzec 2018

Niegdyś spotkałam się z określeniem "Biblia Mody". Oto jest i na naszym polskim rynku pierwszy numer owego - już pewnie można powiedzieć - kultowego klasyka, jeśli chodzi o tytuły modowych magazynów. Ciężko mi porównywać polskie wydanie "Vogue'a" do tych zagranicznych. Wypiszę natomiast te wady i zalety czasopisma, które jako pierwsze rzuciły mi się w oczy.

Zacznę od zalet, a są nimi opasłe rozmiary, dobra jakość papieru i (jak na pierwszy numer) kilka ciekawych artykułów:

- "Chcę zachować trochę tajemnicy" - zainteresował mnie ten krótki artykuł z tekstem Eweliny Dziewieli o Aleksandrze Woronieckiej (str. 134),
- "Zamieszanie w eterze" - ciekawy, krótki artykuł autorstwa Katarzyny Straszewicz, która interesująco pisze o perfumach, a także przedstawia kilka przydatnych informacji dotyczących ich przechowywania (str. 188-190),
- "KC dezerterki" - zapis rozmowy Andy Rottenberg i Barbary Hoff,
- "Vogue. Mamy to!" - ciekawy artykuł autorstwa Robin Muir, przedstawiający historię "Vogue'a" (str. 236-246),
- sesja zdjęciowa "Polska szkoła" z fotografiami Boo George (str.306-319). W moim odczuciu sesja o niebo lepsza od tej głównej z Anją Rubik.

Do minusów zaliczę to, co rzuca się najbardziej w oczy już po pierwszym przekartkowaniu, mianowicie: niebagatelną liczbę reklam, gdyż (bardzo optymistycznie rzecz ujmując) przez połowę magazynu co druga strona to reklama. Pewnie się czepiam. Rozumiem, że jest to potrzebne i gdyby było inaczej, pewnie cena czasopisma byłaby znacznie wyższa (choć i tak jest dość wysoka), aczkolwiek fajniej byłoby w zamian zobaczyć jakąś ciekawą, kilkunastostronicową sesję zdjęciową, niż reklamy produktów znanych marek. Zwłaszcza, że już podpisy obok ubrań w artykułach już są swego rodzaju reklamą. Zauważyłam, że w miarę czy to przeglądania, czy czytania gazety, z czasem zaczęłam być zmęczona tym, że co drugą kartkę widzę reklamę. Moja irytacja była tym większa, gdy zauważyłam, że reklamą przerywa mi się lekturę artykułów.

Pierwszy numer oceniam jako przeciętny. I ta liczba gwiazdek jest według mnie najbardziej adekwatna do odczuć związanych ze zbyt przytłaczającą ilością reklam. Biorę również pod uwagę główną sesję, która mimo faktu in plus - ilości fotografii - mogłaby bardziej "powalać na kolana", gdyby jej bohaterkami były tylko dwie gwiazdy z okładki zamiast dodatkowo "wielcy Polacy", gdzie razem z Lechem Wałęsą zestawiono między innymi Krystynę Jandę, Dorotę Masłowską, Janusza Gajosa czy też Katarzynę Nosowską... Rozumiem zamysł sesji: ukazanie symboli Polski. Stąd też "wielcy Polacy" w zestawieniu z pierogami, tylko, że po sesji w "Vogue'u" spodziewałam się jednak czegoś więcej. Tak samo po Anji Rubik oczekiwałam więcej, tymczasem mamy parę smutnych i trochę nudnych fotografii. Całość wyszła jakoś tak niemrawo i przaśnie zarazem...

Jak to mówią: "reklama dźwignią handlu". Tak, lecz w przypadku rzeczonego tytułu reklama mocno zniszczyła mi estetykę i przyjemność z lektury czasopisma. Wszystko zrozumiem, nawet konieczność wsadzania reklam, aczkolwiek w przypadku "Vogue Polska" doszło do sporej przesady. A szkoda.

W przypadku pierwszego numeru powstrzymuję się od wielkiego entuzjazmu. Pewnie mimo to sięgnę po następne numery, gdyż, bądź co bądź, widzę pewien potencjał. I mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej.
 

Data przeczytania: 7-03-2018 (od: 25-02-2018)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          5/10                          2,5/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty