niedziela, 30 września 2012

Udław się

Victor Mancini. Mężczyzna, który ma chorą matkę. Lubi oddawać się kompulsywnym zachowaniom seksualnym - jest seksoholikiem. Jego partnerki to także seksoholiczki, przeważnie więźniarki - bo takie są lepsze, gdyż nie trzeba się z nimi wiązać - wiadomo, że za chwilę wrócą z przepustki z powrotem do celi.

Victor przechodzi właśnie program dwunastu kroków uzależnienia od seksu. I utknął na czwartym , w którym ma spisać wszystkie swoje przewinienia.
Życie bohatera jest poniekąd oparte na kłamstwie. Victor udaje osiemnastowiecznego służącego, odgrywa kogoś kim nie jest przed matką, i w rozmowach z nią zawsze udziela jej odpowiedzi na pytania tak, jak ona chciałaby je usłyszeć.
Ponadto mężczyzna dowiaduje się o wielkiej tajemnicy matki opisanej w jej czerwonym notesie (ale niestety w języku włoskim), sądzi, że tam znajdzie odpowiedź na pytania, które go dręczą (między innymi na pytanie kim jest?). Pomaga mu w tym lekarka zakładu, w którym leczy się jego matka - Paige Marshall...

W rezultacie czytamy o seksoholiku, który nie może zerwać z nałogiem, dławi się w restauracjach po to, by zrobić z obcej osoby bohatera i przy okazji na tym zarobić. Czytamy także o jego kumplu z mitingów dla seksoholików - Denny'm, który przynosi do domu po kilka kamieni dziennie, za każdym razem gdy chce się masturbować. Denny coraz bardziej zawala dom kamieniami (kamienie są dosłownie wszędzie razem z lodówką).
Jednym z zajęć Victora jest pisanie listów dziękczynnych i sumowanie czeków od "bohaterów" z restauracji. Tak... wśród tych walających się wszędzie kamieni. I kiedy tak czytamy o tych dwóch mężczyznach (pod koniec książki głównie o Victorze i o Denny'm) na myśl przychodzi: "Ale dziwaki!" Z drugiej strony to dziwaki z problemami, którym nie są w stanie sprostać... A Denny wtaczający ciężki kamień do domu (czy też wnoszącym po kilka ciężkich kamieni) kojarzy mi się z Denny'm, nie mogącym poradzić sobie z jego problemem seksoholizmu.
 
Data przeczytania: 30-09-2012 (od: 13-09-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

sobota, 29 września 2012

Marilyn, ostatnie seanse

Jak sam autor pisze - książka ta nie jest tak do końca biografią, zaznacza, że będzie mijał się z prawdą. Książka jest pewnego rodzaju połączeniem prawdy z fikcją, co wcale nie umniejsza jej na jakości. Czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Czytelnik tak wsiąka w czytane słowa, że sam w pewnym momencie nie wie co jest prawdą, a co nie.
Plusem jest fakt, że rozdziały są krótkie, co sprawia, że tą książkę się wręcz połyka.
Minusem mogłyby by być dla kogoś przeskoki w czasie - gdyż raz czytamy o czasach z roku np. 1955, potem 1960, czy nawet lata na długo po śmierci aktorki, by w następnym rozdziale znów wrócić do roku 1955, bądź wcześniejszych. Poszczególne lata się przeplatają ze sobą, ale dla mnie to nie jest zły zabieg. Myślę nawet, że ta książka byłaby zbyt monotonna, gdyby autor zastosował chronologię czasową. Jak sam autor pisze na końcu książki - jest to celowe by móc powrócić do poszczególnych "seansów Marilyn" w całości lub w wybranych fragmentach.

Dodatkowym plusem tego tytułu jest spora ilość myśli, sentencji, cytatów, niekiedy będących słowami samej Marilyn cytowanymi przez autora z innych źródeł. Sporo z nich dowodzi o inteligencji aktorki, która paradoksalnie przez wielu była uważana za "słodką idiotkę". Niektóre zawarte w książce sentencje/myśli ukazują je postać jako normalną osobę, której obawy, myśli, stwierdzenia były obawami i myślami każdego, zwyczajnego człowieka. Czuła tak, jak każdy z nas, i miała obawy takie, jakie ma każdy z nas...
Przykład:

/„Gdy pomyślę o ulotności mego życia, o wieczności, która je poprzedzała i która po nim nastanie, o niewielkiej przestrzeni, jaką wypełniam, czuję przerażenie i dziwię się, że jestem tu, a nie gdzie indziej.” /

Nie wiem jak można dać tej książce "jedną gwiazdkę". Ze swojej strony polecam. Na pewno ktoś, kto szuka plotek, informacji o życiu erotycznym Marilyn, szczegółów o jej związkach i innych tym podobnych rzeczy - tutaj tego nie znajdzie, więc nie jest to dobra pozycja dla głodnych skandalu i sensacji.
Natomiast jeśli ktoś chce poznać Marilyn od strony kobiety jaką była, jej stany emocjonalne, a także poznać, co mają do powiedzenia na jej temat osoby, które były z nią blisko - reżyserzy, osoby z planów filmowych oraz znajomi i psychoanalitycy - to jest to książka, która zaspokoi oczekiwania.
 
Data przeczytania: 29-09-2012 (od: 21-07-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

czwartek, 13 września 2012

Musiałam być posłuszna

Uczucie braku akceptacji i wsparcia ze strony rodziny/bliskich; poczucie zniewolenia przez religię/obyczaje/kulturę. Patologia małżeństwa bez miłości w dodatku z teściową - intrygantką gratis, co w rezultacie skutkowało toksyczną atmosferą. Brak możliwości wyrażenia własnego zdania; posłuszeństwo i przymus do zachowywania się w sposób, w jaki nakazuje religia i kultura. Bicie i upokarzanie przez męża... To rzeczy, z jakimi musiała borykać się Leila (to imię jest pseudonimem). Każdy wyraz sprzeciwu, każde złamanie zakazu wiązało się z tym, że jej ojciec ją zbije (nawet kiedy była pełnoletnia). Tym gorszym jest fakt, że Leila to kobieta marokańskiego pochodzenia, mieszkająca we Francji. Urodzona we Francji posiadająca francuskie obywatelstwo i tym samym pragnąca zachowywać się tak jak każda Europejka. Niestety nie może. Nie ma prawa głosu. Tak w domu u rodziców, jak i później w swoim "małżeńskim gniazdku".

Oprócz tego wychowuje się w wielodzietnej rodzinie, gdzie większość jej rodzeństwa stanowią bracia. Zdecydowaną większość. W tym domu w głównej mierze rządzą mężczyźni. Życie Leili także kręci się wokół braci i wypełniania ich zachcianek. Co gorsza, bracia wykorzystują jej słabości, szczególnie sytuacje gdy dziewczyna postanowi czasem nagiąć domowe zasady. Niekiedy posuwają się nawet do szantażu, a ona musi się podporządkować, jeśli nie chce, by jej tajemnice wyszły na jaw.

Wciąż zastawiam się jak to jest żyć w takich warunkach? Uważać na każdy swój krok, patrzeć czy ktoś cię nie widzi jeśli się nie chce być później szantażowanym (nawet jeśli tajemnice, które miałyby wyjść na światło dzienne są czasem błahe). Jak to jest nienawidzić swojego domu do tego stopnia, by posunąć się do ucieczki, bądź do okłamywania rodziny tylko po to, by jak najdłużej nie wracać do domu? Właśnie: do domu. Czyli do tego miejsca, które powinno być naszą ostoją, naszą cichą przystanią, gdzie możemy znaleźć spokój, szczęście, miłość, rodzinne ciepło. A nie kierat, w którym byłoby się zdanym na łaskę i niełaskę starszego rodzeństwa, miejsca gdzie rodzice stosują jedynie nakazy i zakazy i brakuje szczęścia i miłości.
No i wreszcie: jak można żyć w małżeństwie, gdzie pierwsze skrzypce w domu gra... teściowa. W dodatku TAKA teściowa... Jaka? Poznajcie sami tę kobietę. Jej syna, rodziców Leili i samą Leilę.
 
Data przeczytania: 13-09-2012 (od: 23-08-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

poniedziałek, 10 września 2012

Oscar i Pani Róża

Ta mała książeczka (przez wielu porównywana do "Małego Księcia") mieści w sobie wiele przesłań. Z opowiadaniem Antoine de Saint-Exupéry'ego łączy ją także to, że w obu książkach głównym bohaterem jest dziecko płci męskiej, które na swój sposób wydaje się nam - czytelnikom - przemądrzałe. Ale ta przemądrzałość jest swego rodzaju mądrością. Zarówno Mały Książę jak i tytułowy Oskar swoimi przesłaniami dają nam klapsy i biją po twarzy. Również temat śmierci i umierania łączy te dwa utwory. I na tym kończą się podobieństwa.

O ile "Mały Książę" w większym stopniu jest życiowym opowiadaniem o przyjaźni i miłości o tyle "Oskar i Pani Róża" traktuje głównie o chorobie i umieraniu. Chorobie śmiertelnej i chłopcu, dla którego nie ma ratunku. O czasie, który tak nieubłaganie ucieka niczym piasek przesypujący się przez palce oraz o wierze.

Druga osoba w tym opowiadaniu: Pani Róża, to wolontariuszka, która odwiedza w szpitalu ciężko chorego Oskarka.
Oskar jest dzieckiem wyjątkowym. Pomimo swojej nieuleczalnej choroby ma sporą dawkę humoru w sobie. Nieraz prowadzi dialogi z Panią Różą w sposób nietuzinkowy: raz z dziecięcą naiwnością:


/„- Ile masz lat ciociu Różo?
(...)
- Jest pewna granica wieku, żeby być wolontariuszką. A ja ją dawno przekroczyłam.
- Jesteś przeterminowana?
- Tak.
- Jak jogurt?”
(...)/


...a niekiedy w sposób bardzo dorosły/dojrzały: na przykład kiedy rozmawiają o Bogu, wierze, duchowości. Oskar zadaje Róży pytania dotyczące życia, wiary w Boga, choroby, śmierci a Pani Róża stara się mu odpowiedzieć na nie wszystkie. Kobieta jest dla niego osobą, z którą może "normalnie" porozmawiać.
Chłopiec jest przekonany, że rodzice nie potrafią z nim rozmawiać, i zarówno oni, jaki i lekarze nie mówią mu prawdy. Jedyną osobą, która zna odpowiedzi na jego pytania jest wolontariuszka Róża. Czasem Oskar nie akceptuje wyjaśnień Pani Róży (co niekiedy doprowadza do zabawnych sytuacji), a czasami podporządkowuje się do jej rad.

Piszę o dialogach, o rozmowach z Panią Różą, ale warto napisać, że tak naprawdę ta książka jest zbiorem listów Oskara do Pana Boga. A co za tym idzie: chłopiec prowadzi "dialog" z Bogiem. Listy kierowane są do niego, a w ich treści Oskar opowiada Bogu o Pani Róży, przytaczając dialogi jakie prowadził z nią. Każdy rozdział jest kolejnym/nowym listem do Boga zaczynającym się od słów "Szanowny Panie Boże".
Ostatni rozdział - to list do Pana Boga od Róży.
 
Kto chce poznać losy Oskara oraz wolontariuszkę Różę - polecam przeczytać to opowiadanko. Czyta się je szybko i przyjemnie (mimo tak trudnych tematów poruszanych w niej - a to głównie dzięki humorystycznym fragmentom).

Data przeczytania: 10-09-2012 (od: 9-09-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

niedziela, 9 września 2012

I była miłość w getcie

W książce tej Marek Edelman głównie przywołuje wspomnienia swoich znajomych, ludzi z którymi rozmawiał, przyjaciół ale też tych, których często widywał w gett-cie. Opisuje życie Żydów w czasach II wojny światowej (choć nie ma tych opisów za wiele). Przybliża szczegółowo niemal każdy detal ulic getta - (swoją drogą jeden z najmniej interesujących rozdziałów). Na końcu książki autor wymienia z imienia i nazwiska (bądź samych pseudonimów)osoby, które znał (ku ich pamięci). Mamy również schemat getta z ulicami opisanymi w rozdziale "Ulice getta".

Ogólnie książka nie jest zła, lecz ci, którzy sądzą, że znajdą tu multum krwawych, brutalnych opisów traktowania ludzi w gett-cie mogą się nieco zawieźć. Także zawiodą się ci, którzy liczą na ckliwe i wzruszające historie z życia ludzi w gett-cie. Owszem autor wspomina o tym, ale nie jest to przedstawione w aż tak wstrząsający/poruszający sposób. Fakt ten wzbudza lekki niedosyt. To, a także to, że tytułowa miłość została tu potraktowana po macoszemu.

Jak dla mnie za dużo było tu opisów walk w powstaniach (szczególnie w ostatnich rozdziałach). Najbardziej nudził mnie rozdział "Strzępy pamięci". Także dlatego, że w wielu fragmentach był napisany w nieco chaotyczny sposób.
Najciekawszym rozdziałem jest ten na samym końcu "Pamięć", następnie do interesujących rozdziałów należą "Umschlagplatz" oraz (w mniejszym lub większym stopniu) te z początku książki aż do wspomnianych mało interesujących "Ulic getta".

Podoba mi się okładka. Przedstawia dziewczynkę żydowską. Spogląda ona na czytelnika wystraszonym wzrokiem. Spojrzenie to jest przejmujące i przeszywające pełne smutku. Dodatkowo jest utrzymana w czarno-białej/szarej kolorystyce. Ta okładka w połączeniu z treścią fragmentów niektórych rozdziałów mówi sama za siebie.

Ogólnie mówiąc książka nie jest zła, ale opierając się na tytule sądziłam, że więcej w niej znajdę tej miłości w gett-cie i w ogóle opisów życia w gett cie. A tak: było tego jak na lekarstwo bo większość książki zajmują opisy walk powstańczych, działalności przyjaciół i znajomych autora w organizacji ŻOB etc. Dlatego można czuć niedosyt.
 
Data przeczytania: 9-09-2012 (od: 24-08-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10          2/5                         4/10                         2/5

wtorek, 4 września 2012

James Cameron's Titanic

W książce czytelnik zapoznaje się z dziełem Camerona od podszewki:
  • pierwszymi planami reżysera w kwestii nakręcenia historii Titanica,
  • podróżą w głębiny oceanu i sfilmowaniem wielu ujęć,
  • sylwetką Glorii Stewart - i jej bohaterki starszej pani - Rose Calvert,
  • budową planu zdjęciowego, m.in. makiet statku, prace na planie wielu specjalistów (można też zobaczyć w całości oryginalny schemat statku ze stoczni Harland & Wolff czy też rysunki Toma Lay'a będące wstępnym zamysłem tego, jak będą wyglądały poszczególne kajuty,
  • z pracą charakteryzatorów i pracą osób odpowiedzialnych za stroje aktorów (dopracowane w najmniejszym szczególe),
  • historią poszczególnych scen [najbardziej kluczowych dla filmu] ułożonych chronologicznie (nie we wszystkich przypadkach) wraz z bohaterami w nich występującymi - i tak poznajemy m.in. Rose, Jack'a i Caledona Hockley'a - oraz pomieszczeniami, które "zagrały w tych scenach". Przy okazji wykorzystano temat etykiety w pierwszej klasie, strojów i tym podobnych,
  • scenami tonięcia statku - jak przebiegało ich nakręcenie, oraz scenami końcowymi po zatonięciu Titanica (z dryfowaniem rozbitków w oceanie).
  • Wszystko opatrzone pięknymi kadrami bardzo dobrej jakości.

Czytając (a w szczególności przeglądając) tę książkę można z powrotem powrócić na Titanica. Zobaczyć wielkie schody, przejść się korytarzem po pokładzie. Znów podziwiać architekturę statku, zdobienia. W filmie wszystkie detale zostały dopracowane w jak najmniejszym szczególe. Poczynając od rzeźb i krzeseł, a kończąc na filiżankach, lusterkach i innych bibelotach.
Można poznać postaci, ich charaktery (ułatwiają to wypowiedzi nie tylko samego reżysera, ale też aktorów, którzy wcielili się w swoje role). I tak poznajemy Rose DeWitt Bukater, jej matkę Ruth, narzeczonego Caledona Hockley'a, Thomasa Andrewsa, Jacka Dawsona, Kapitana Smith'a, Bruce'a Ismay'a. Te przemyślenia aktorów, a także ich wrażenia z planu (kilka mało znanych ciekawostek) są dużym plusem dla tego tytułu.

Nie muszę przekonywać fanów, o tym, że ta książka jest piękna tak jak piękny jest film. Jestem pewna, że żaden fan się nie zawiedzie.
Czyta się ją szybko (oprócz zdjęć zawiera sporo tekstu), ale coś każe "smakować ją powoli".
Na półkę z "Ulubionymi" trafiła na długo przed przeczytaniem (rzadko się zdarza taka pewność, że książka stanie się ulubioną). Na pewno wrócę do niej nie raz. Raz jeszcze dla tych zdjęć, dla tej historii...
 
Data przeczytania: 3-09-2012 (od: 4-05-2012)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

8/10          5/5                         8/10                         4/5

 

Więcej na temat mojej pasji jaką jest Titanic w specjalnej notce tematycznej na blogu

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty