piątek, 27 grudnia 2013

Chłopiec, którego nikt nie kochał

Mike i Casey Watsonowie pracują prowadzą tak zwany "dom ostatniej szansy". Co to oznacza? Ich zadaniem jest sprawowanie opieki nad dziećmi pokrzywdzonymi przez los. Pewnego dnia "pod ich skrzydła" trafia niejaki Justin. Chłopiec, który nie doświadczył miłości ze strony żadnej znanej mu dorosłej osoby. Dopiero w domu Watsonów uczy się na nowo funkcjonowania w rodzinie. Dla Watsonów to też jest lekcja - Justin jest pierwszym dzieckiem z tal zwanego "programu", którym mają się zająć. Relacje Justina z nową rodziną nie od początku układają się doskonale. Wręcz przeciwnie. Jak przebiega jego pobyt u Mike'a i Casey? Z jakimi nowymi problemami muszą się zmierzyć Watsonowie? O tym należy się dowiedzieć z lektury tej książki.

Autorką książki jest sama Casey Watson, także mamy opisywane wydarzenia z punktu widzenia samej "matki zastępczej".
Oprócz wszelkich trudów wychowywania Justina oraz wszystkich wzlotów i upadków jego pobytu w ich rodzinie, mamy także możliwość poznania reszty członków rodziny autorki. i tak są tu syn Watsonów Kieron, ich córka Rile z mężem Davidem i wielu innych (także pracownicy opieki społecznej).

Przyszła pora na wytłumaczenie mojej niskiej oceny. Dlaczego tylko cztery gwiazdki?
Po pierwsze - i to jest najważniejszy zarzut dla tej książki - za dużo w niej opisów rodziny Pani Watson. Ja rozumiem, to musi być, w końcu Justin wychowywał się nie tylko z nimi, no i niektóre zachowania tego chłopca oddziaływały mocno także na dzieci Watsonów, ale... Właśnie. Pierwsza połowa książki była dla mnie monstrualnie nudna. po prostu. Autorka za bardzo skupiła się w niektórych rozdziałach głownie na swoich dzieciach. Raz czytamy kilka rozdziałów poświęconych (dla przykładu) Kieronowi, potem "coś tam trochę o Justinie", znowu rozdział wyłącznie o córce i jej mężu Davidzie. I tak w kółko. Jeszcze lepiej, że między tymi sytuacjami wplecione są rozdziały gdzie autorka rozpisuje się nam przez większość czasu na temat działania takich rodzin zastępczych jak oni, czy też działań opieki społecznej. Wdając się przy tym w sporo szczegółów. Bądź co bądź mamy tu tytuł "Chłopiec, którego nikt nie kochał" a przez pierwszą połowę książki miałam momentami wrażenie, że ktoś pomylił okładki. I tak, zainteresowana losami tego chłopca musiałam przebrnąć przez sporo mniej interesujących fragmentów (niektóre z nich nie wniosły niczego szczególnego do treści).
Na szczęście wszystko rekompensuje ostatnie pięć czy sześć rozdziałów włącznie z końcowym epilogiem, choć i tak uczucie niedosytu pozostało.

Po drugie - i to już bardziej takie moje osobiste odczucie - postać Justina od pewnego momentu przestała wzbudzać moją sympatię a nawet współczucie. Delikatnie mówiąc. A stało się tak od pewnego incydentu dotyczącego niejakiego psa Boba. Justin wzbudził we mnie złość w tym momencie, która to złość utrzymywała się prawie do końca. Jak wspomniałam to moje odczucie, bo ja po prostu nie wybaczam takich zachowań. Ci, co czytali zapewne wiedzą jaki to incydent, a ci, którzy przeczytają dowiedzą się co tak mnie rozzłościło.
Z jednej strony może to dobrze, że książka wzbudziła emocje, nie zmienia to jednak faktu, że czytało mi się ją znacznie gorzej i tak trochę "na siłę".

Choć ogólnie mówiąc nie polecam tej książki głównie przez wzgląd na wtrącanie przez autorkę zdarzeń/opisów nie raz niewiele wnoszących do opowiadanej historii. I kiedy naprawdę czytelnik chce dowiedzieć się czegoś więcej o Justinie (w końcu to on jest główną postacią) to musi najpierw poznać szczegóły z życia Watsonów i ich dzieci albo szczegóły dotyczące działania takich rodzin zastępczych czy też opieki społecznej. Były chwile, kiedy chciałam niektóre z tych opisów pominąć ale nie mogłam - bo zawsze autorka mogła zacząć pisać konkrety. Tutaj - i jest to trzeci powód niskiej oceny - zdarza się że te konkrety pojawiają się z znienacka. Autorka przez pierwszą połowę "skacze z tematu na temat": raz podając konkrety na temat Justina, raz pisząc np. mało interesujące suche fakty o opiece społecznej.

Czwarty zarzut - tyczy się wydawnictwa i konkretnie tego wydania: sporo w niej literówek. I może to się wydawać mało znaczące ale za to bardzo irytuje. Pół biedy gdy jest zamieniona literka w słowie. Jednak szczególnie to denerwuje gdy brak jakiegoś łącznika między wyrazami co sprawi, że zdanie stanie się bez sensu.

Książki nie polecam, ale też nie odradzam, choć jeśli ktoś lubi czytać konkretnie na jakiś temat a nie lubi "wędrówek po tematach" i takiego opisywania rzeczy mało istotnych to w przypadku tej książki można się rozczarować. Aczkolwiek nie uważam historii chłopca za mało istotną. Wręcz przeciwnie - takie rzeczy nie podlegają ocenie. To, co przeżył było piekłem na ziemi, traumatycznym doświadczeniem, jakiego nigdy nie powinno przeżyć żadne dziecko.
Na samym końcu książka potrafi wzruszyć i choćby dlatego warto się z nią zapoznać. Tylko wcześniej trzeba się przygotować na to, że z początku będzie nieco nudno.
 
Data przeczytania: 27-12-2013 (od: 16-12-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10          2/5                         4/10                         2/5

środa, 25 grudnia 2013

Blondynka na Tasmanii

W okresie Wigilii zapragnęłam na chwilkę oderwać się od "świątecznego szaleństwa". Wybór padł spontanicznie i, jako że dawno nie czytałam niczego Pawlikowskiej, trafiło na Tasmanię. Nawet nie przypuszczałam, że wyruszając z Panią Pawlikowską do Tasmanii trafię akurat na... czas Bożonarodzeniowy.
Dzięki temu mogłam się dowiedzieć jak spędzają te święta mieszkańcy Tasmanii, a że tak jak to w Australii wszystko jest inne, tak i to, co świąteczne u nich jest też odmienne. Zupełnie jak pogoda (bo przecież mają tam lato). Jakie jeszcze inne różnice są w Tasmanii? Sprawdźcie sami.

Oprócz Bożego Narodzenia, razem z autorką możemy wyruszyć w głąb paprociowego lasu by przyjrzeć się tamtejszej faunie i florze. A ta, jest równie odmienna, jak odmienne jest tam świętowanie. I tak mamy: kangury, koale, mewy zjadające z talerzy rybę z frytkami, słynne diabły tasmańskie oraz tajemnicze wombaty.
No i roślinność: równie interesująca. Podobały mi się opisy krzewów bootle-brush - a bardziej opis sposobu w jaki te krzewy przedłużają swe istnienie.

Jeśli chcecie poznać zwyczaje Bożonarodzeniowe mieszkańców Tasmanii, zwiedzić paprociowy las (tu plus za piękne fotografie tak roślinności, jak i zwierząt), spotkać diabła tasmańskiego i dowiedzieć się jak zachowują się owe wombaty - zapraszam do lektury "Blondynki na Tasmanii".

Ze swojej strony powiem, iż książka ta jest dobra (nie przeciętna, choć tu dostanie tylko 5 gwiazdek, gdyż na tą chwilę "Blondynka w Amazonii" i "Blondynka w Tybecie" były według mnie lepsze). Tak, jak w przypadku poprzednich książek z tej serii, tak i tą czyta się szybko (przeczytałam ją w niecałe dwa dni) i z zainteresowaniem.

To, co mnie przeszkadzało najbardziej - i przyczyniło się w głównej mierze do odjęcia jednej gwiazdki - to fakt, iż autorka przez pierwszą połowę książki za bardzo narzekała na odmienność tradycji bożonarodzeniowych. Wiadomo z góry, że nie w każdym zakątku świata spędza się świąteczny czas identycznie. Tu, około połowy książki miałam wrażenie, że tych narzekań jest stanowczo za dużo.
Dodatkowo fragment o Króliku Bugsie jest tu zbędny. Niczego nie wniósł do opowiadanej historii.
Cała reszta: czyli opisy tasmańskiej przyrody jak najbardziej na plus. Szczególnie ciekawe informacje na temat roślinności i zwierząt: najbardziej znanych - koali i kangurów oraz tych mniej znanych - wombatów, dziobaków i kolczatek.
 
Data przeczytania: 25-12-2013 (od: 24-12-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                      5/10                         2,5/5

wtorek, 24 grudnia 2013

Spowiedź heretyka. Sacrum profanum

Wywiad-rzeka z jednym z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiego szołbiznesu.
Poznajemy tutaj drogę Adama Darskiego do kariery. W pierwszych rozdziałach przyglądamy się jego rodzinie, relacjom z bratem oraz pierwszym krokom stawianym w muzyce. Następnie widzimy jak Adam Darski staje się powoli "Nergalem". Możemy poznać między innymi jego fascynacje muzyczne, zespoły i które do dziś stawia sobie za wzór.
Jednym z głównych tematów jest religia oraz stosunek Nergala do wiary. Nergal nie boi się tu mówić otwarcie o tym jakie ma zdanie wobec wiary. Temat ten "przewija się" przez całą książkę w mniejszym bądź większym stopniu. Jednak najwięcej możemy o tym poczytać w rozdziale dwunastym.
Darski oprócz tematu religii porusza też wiele innych kwestii, między innymi możemy się dowiedzieć jaki jest jego stosunek do rasistów, homoseksualistów, możemy też poczytać choćby o... diecie.
Czytelnik ma okazje poznać też pierwsze związki muzyka. Oczywiście nie może tu zabraknąć też rozdziału poświęconego Dorocie Rabczewskiej. Jednak Ci, którzy oczekują plotek, szydzenia, oczerniania zawiodą się. Artysta nie zniża się tu do poziomu plotkarskich mediów.
Duża część książki poświęcona jest też chorobie (białaczce), którą przebył.

Duży plus: książka jest napisana rzetelnie, wywiad poprowadzony "na luzie", czasem szczerze i "bez owijania w bawełnę". Do tego ładnie wydana. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że pełno w niej zdjęć i niczego poza tym. Jednak to tylko pozory.
Sporo w niej także godnych uwagi, trafnych spostrzeżeń, które śmiało mogłyby być dobrymi cytatami wartych zastanowienia.
Czytałam ją z zainteresowaniem i w miarę szybko.

Oceniam jako dobrą i ze swojej strony polecam, choć uważam, że nie wszyscy zgodzą się z niektórymi spostrzeżeniami Nergala.
 
Data przeczytania: 24-12-2013 (od: 27-07-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

sobota, 7 grudnia 2013

Miasteczko Cold Spring Harbor

Książka opowiada historię mieszkańców miasteczka Cold Spring Harbor. Jak wiemy z opisu na okładce: Evan Shephard to niespokojny młodzieniec (stwarzający problemy wychowawcze), który w wieku dziewiętnastu lat zostaje ojcem. Relacje z matką jego dziecka - Mary Donovan nie układają się dobrze. Para się rozstaje. Jednak na tym nie kończy się historia: to dopiero początek wydarzeń...
Pewnego dnia Charles Shephard z synem Evanem wybierają się samochodem w podróż. Samochód się psuje, a oni potrzebują pomocy. Przypadkiem dzwonią do pierwszych lepszych drzwi. Trafiają pod dach gościnnej rozwiedzionej kobiety (Glorii Drake) mieszkającej z dorosłą córką Rachel i nastoletnim synem Philem. Gloria Drake wydaje się być przemiła ale czy to tylko pozory? Jaka z czasem okaże się matka Rachel? Jak losy obu rodzin połączą się ze sobą?

"Miasteczko Cold Spring Harbor" to trzecia z rzędu książka Richarda Yatesa jaką miałam okazję przeczytać. Gdybym miała dokonać jakiegoś porównania z jej poprzedniczkami to powiedziałabym, że bliżej jej do "Drogi do szczęścia" z uwagi na podobieństwa do ogólnego klimatu w jakim są obie te książki utrzymane.
Autor ma to do siebie, że w każdej swojej książce opisuje ludzi, którzy są nieszczęśliwi. Może stąd też bierze się ogólne przekonanie (także na tym portalu), że jego książki są przygnębiające. Zarówno ta, jak i wspomniana "Droga do szczęścia", jak też "Wielkanocna parada" to książki, w których ludzie mają za sobą mniejsze lub większe życiowe porażki i rozczarowania. Jednak moim zdaniem fakt, iż zwykle nie mają happy endu nie jest ich wielką wadą - wbrew takiemu wrażeniu - są bardziej realne.

Bohaterowie "Miasteczka Cold Spring Harbor" doświadczyli poczucia zawiedzionych marzeń i utraconych nadziei. Łańcuch takich zdarzeń dotknął nie tylko Evana, ale też jego ojca. Dlaczego? O tym należy dowiedzieć się z książki.
Inne uczucia jakie nimi targają to choćby wyrzuty sumienia (tak szczególne u Evana pod koniec książki).
Jeśli przypatrzymy się bliżej temu zjawisku, każda z postaci zmaga się z jakimś problemem (jak na przykład żona Charles'a - Grace Shepard, czy też na pozór szczęśliwa, nadmiernie gadatliwa Gloria Drake (a tym samym też jej dzieci, które właściwie od zawsze są świadkami problemów matki). Nie mogę zdradzić w szczegółach o jakie chodzi problemy i sytuacje, gdyż zdradziłabym zbyt dużo z treści książki. To, i wiele innych rzeczy należy doczytać, a ci, którzy już czytali pewnie się domyślą o czym mówię.

O samej książce mogę powiedzieć, że czyta się ją dość szybko. Początek (zwłaszcza pierwsze dwa czy trzy rozdziały) mogą nużyć i zniechęcić do dalszej lektury. Z czasem kolejne losy bohaterów bardziej intrygują: szczególnie od około połowy książki i od czasu pewnego wydarzenia w życiu Evana Shepharda...

Według mnie poniekąd wszyscy bohaterowie książki, w mniejszym bądź większym stopniu żyją w ułudzie i przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Niektórzy natomiast starają się skrywać swoje problemy jedni przed drugimi. Począwszy od Charles'a ukrywającego problemy żony, poprzez bliskich Glorii (w tym jej byłego męża), na bogatej Pani Harriet kończąc (udającą sympatię do rodziny Drake).

Walka z ułudą szczęśliwego małżeństwa (Charles, Evan). Walka z chęcią wzięcia od życia czegoś więcej i z poczuciem nieprzemijającego wstydu (Phil
Drake). Także walka z poczuciem, że nie osiągnęło się w życiu zamierzonych celów (szczególnie Charles i Evan). To główne tematy jakie porusza ta książka.

Do minusów zaliczyłabym: brak dostatecznego rozwinięcia postaci Grace Shephard oraz mało zadowalające zakończenie (ze względu na to jak szybko autor pozamykał wątki).
 
Data przeczytania: 7-12-2013 (od: 30-11-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                      5/10                         2,5/5

czwartek, 5 grudnia 2013

Rani

CYKL: "DISNEY FAIRIES" (TOM 5)

 

Całym światem wróżki Rani - piątej przyjaciółki Dzwoneczka - jest woda i wszystko co z nią związane. I tak potrafi stworzyć między innymi piękne wodospady i wodne kule. Z tej krótkiej opowieści można się dowiedzieć czy wróżka-patronka wody płacze oraz co jest jej częstym nawykiem? Jaką nieocenioną pomocą służy jej gołąb? A także jak przebiegła wizyta u syren?

Równie przyjemna książeczka jak pozostałe. Równie lekka i ciepła. 
 
Data przeczytania: 5-12-2013 (od: 5-12-2013)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5


PODSUMOWANIE SERII:

Wszystkie pięć tomów (a raczej tomików) zawiera krótkie przedstawienie postaci Dzwoneczka i jej przyjaciółek i każda pokazuje umiejętności wróżek-elfów. Wszystko to opatrzone pięknymi rysunkami Disneya.

Oceniam wszystkie jako dobre choć miałam przyznać pięć gwiazdek. Z tym, że określenie "przeciętne" byłoby dla nich krzywdzące. Fakt, gdybym była młodsza pewnie bym była bardziej zachwycona, jak każde dziecko, ale gdyby spojrzeć na nie pod względem choćby estetycznym...
Myślę, że czytane pojedynczo nie mają tego "czegoś" ale cała piątka dowodzi o ich "nieprzeciętności".
Są ładne, a przeglądając i czytając wszystkie wraz da się ujrzeć pewną magię tak w słowach, jak i w rysunkach. Może to magia Disney'a...?
Nie wiem. Faktem jest, że "dla mnie dzisiaj" były miłą odskocznią od codzienności takim jakby powrotem na chwilę do magicznego świata dzieciństwa. Tak bym to ujęła.

Beck

CYKL: "DISNEY FAIRIES" (TOM 4)

 

Bohaterką czwartej historyjki jest wróżka Beck. Patronka zwierząt Nibylandii. Jednym z jej zadań jest opieka nad gołębicą i doglądanie jej jajek. Świat zwierząt zna jak własną kieszeń. Ma też specjalną umiejętność w postaci rozmawiania ze zwierzętami i czytania w ich myślach. Tym bardziej nie dziwi fakt, że to właśnie ona jest opiekunką wszelkich zwierząt, a także tłumaczką ich języka.

Przyjemna, ciepła (choć króciutka) opowieść. Bardzo ładne rysunki. Nawet mnie do gustu przypadł szczególnie wizerunek śpiącej gołębicy. 

 Data przeczytania: 5-12-2013 (od: 5-12-2013)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

Prilla

CYKL: "DISNEY FAIRIES" (TOM 3)


Dzięki trzeciej książeczce z serii "Disney's Fairies" między innymi dowiemy się dlaczego obecność wróżki Prilli jest tak ważna w Nibylandii? Jak wielką siłę ma wiara we wróżki? Jak utrzymać wróżki z Nibylandii przy życiu? I co z tym wszystkim ma wspólnego zwykłe klaskanie, którego patronką jest właśnie Prilla Przyjemnie, lekko z pięknymi, kolorowymi rysunkami Disney'a. Ciepło i wręcz magicznie pomimo małej ilości stron.
 
 
 
Data przeczytania: 5-12-2013 (od: 5-12-2013)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

Fira

CYKL: "DISNEY FAIRIES" (TOM 2)

 

W drugiej książeczce z serii "Disney's Fairies" poznajemy wróżkę Firę - jedną z przyjaciółek Dzwoneczka. Fira to wróżka, której atrybutem jest światło. Do jej zadań należy między innymi jest szkolenie świetlików.

Przyjemna choć krótka historyjka. Podobnie jak w innych, tak i tu mamy piękne disnejowskie rysunki.

Data przeczytania: 5-12-2013 (od: 5-12-2013)

 

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

 

Tinker Bell

CYKL: "DISNEY FAIRIES" (TOM 1)

 

Pierwsza z pięciu książeczek z serii "Disney's Fairies", w której poznajemy znanego wszystkim z "Piotrusia Pana" Dzwoneczka. Dzwoneczek mieszka w swoim domku w drzewie, poznajemy jej umiejętności oraz dowiadujemy się jakie przeznaczenie w jej malutkim domku spełniają patelnia czy durszlak?

Plusem są piękne rysunki Disney'a ("stary, dobry Disney"). Minusem jest mała objętość co jest zrozumiałe ze względu na format książki. Gdybym miała o wiele mniej lat nie przeszkadzałoby mi to.
 
Data przeczytania: 5-12-2013 (od: 5-12-2013)

Ocena 

LC            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          6/10                          3/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty