W pierwszej części poznajemy Richarda Lafargue'a i piękną Ewę. Co łączy tych dwoje? Richard potrafi przynieść jej śniadanie do łóżka, jednocześnie będąc dla niej pełnym pogardy. Wrzeszczy na nią i szczerze jej nienawidzi, ale chodzą razem na przyjęcia... Do szewskiej pasji doprowadzają go takty piosenki "The Man I Love". Dlaczego akurat ta piosenka tak go denerwuje? Podczas gdy on idzie do pracy (a jest sławnym chirurgiem plastycznym), jego kobieta siedzi w domu zamknięta pod kluczem i oddaje się swoim zajęciom (m.in. grze na pianinie).
Ewa jest cicha i uległa. Kim dla Richarda jest Ewa? Czy to jego żona? Czy Richard jest jej kochankiem, czy bardziej alfonsem? Relacje między nimi są co najmniej niezdrowe.
W części tej oprócz doktora Lafargue'a i jego towarzyszki są też dwie inne osoby: niejaki Alex Barny oraz tajemniczy Vincent Moreau, którego poznajemy z całkowicie odrębnej historii, pisanej w książce kursywą. Historia z Vincentem w roli głównej brzmi bardziej jak osobne opowiadanie pisane przez jakiegoś obserwatora. Kim są dwaj mężczyźni? Czy maja jakiś związek z naszą dwójką bohaterów?
W części drugiej wciąż obserwujemy relacje między Ewą a Vincentem, poznajemy bardziej Alexa. Nadal wysłuchujemy historii uwięzionego Vincenta. I coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że "Tarantula" to książka, której motywami przewodnimi są: "kat", "ofiara", "zniewolenie", "uzależnienie". Bo jak widać wszyscy są tu od kogoś uzależnieni. Vincent od swojego kata, Alex od pewnego Legionisty gdy siedzi w urządzonym domu i jego zadaniem jest czekać, Ewa od Richarda (poniekąd też sam Richard od Ewy.)
W dodatku mamy mieszane uczucia w stosunku do bohaterów. Raz współczujemy Ewie. Potem żałujemy biednego Vincenta by z czasem odczuwać litość wobec samego Richarda.
Poznajemy też niejaką Viviane. Kim jest umieszczona w szpitalu psychiatrycznym kobieta? I czy w ogóle ma jakikolwiek związek z cała historią?
Trzecia część od pierwszych słów zaskakuje. Z tego też względu celowo nie opisze żadnych konkretów na temat tej ostatniej części. Tutaj wszystko się wyjaśnia, nic już nie jest takie jak sobie wyobrażaliśmy, a wszystko co przeczytaliśmy wcześniej zaczyna nam się pięknie układać w całość.
Teraz - co ja osobiście myślę o tej książce i czy polecam?
Otóż, gdy czytałam część pierwszą myślałam: "co za dziwna książka o wyrafinowanych metodach przemocy!". Po zapoznaniu się z częścią drugą stwierdziłam w myślach: "Ok, rozumiem, wiele się wyjaśniło, wiem już prawie wszystko. Reszty można się domyślić." Kiedy przeczytałam pierwsze kilka zdań części trzeciej... pomyślałam "Wow!". Po czym zamknęłam książkę, otworzyłam ponownie i drugi raz przeczytałam ten sam początek z niedowierzaniem w oczach.
Nie powiem dlaczego bo kto nie widział filmu i nie czytał książki powinien sam odkryć to, co ja odkryłam. Czy polecam? Osobom, które nie są wrażliwe na nagość, seks, brutalność jak najbardziej polecam. Książka jest ciekawa, o ile pierwsza część i cała jej dziwność i chaotyczność z początku sprawiła że zabrałam się za czytanie po kilku dniach przerwy, o tyle całą resztę pochłonęłam w jeden dzień do samego końca. Sama się dziwię, że to tylko 143 strony książki, a wydarzyło się tak wiele. To dowodzi temu, że wcale nie trzeba rozpisywać się na nie wiadomo jak długą powieść by móc przekazać tak wiele różnych przeżyć, emocji, opisów, charakterów postaci i jeszcze powiązać to z psychologicznym thrillerem (bo tak nazwałabym tą historię). Tym, co jest na plus w tej książce, jest to jak umiejętnie autor prowadzi czytelnika przez kolejne rozdziały, mydli mu oczy jednym, za chwilę pokazuje coś innego co sprawia, że czytający nie wie kto jest kim w książce, zakręca czytelnikiem jak korkiem od ruskiej butelki a na koniec daje mu po prostu bombę(zupełnie tak, jakby chciał powiedzieć: "Patrz czytelniku, przecież to od początku było takie proste, a ty dopiero teraz otworzyłeś oczy.")
Do przeczytania książki zachęcam, historia wciąga i nie daje o sobie zapomnieć. Polecam zapoznanie się z wersją papierową. Sama film obejrzę dopiero teraz gdy już znam treść książki. I dobrze, że w ten sposób. Warto było powoli dawkować sobie ten końcowy moment zaskoczenia.
Ewa jest cicha i uległa. Kim dla Richarda jest Ewa? Czy to jego żona? Czy Richard jest jej kochankiem, czy bardziej alfonsem? Relacje między nimi są co najmniej niezdrowe.
W części tej oprócz doktora Lafargue'a i jego towarzyszki są też dwie inne osoby: niejaki Alex Barny oraz tajemniczy Vincent Moreau, którego poznajemy z całkowicie odrębnej historii, pisanej w książce kursywą. Historia z Vincentem w roli głównej brzmi bardziej jak osobne opowiadanie pisane przez jakiegoś obserwatora. Kim są dwaj mężczyźni? Czy maja jakiś związek z naszą dwójką bohaterów?
W części drugiej wciąż obserwujemy relacje między Ewą a Vincentem, poznajemy bardziej Alexa. Nadal wysłuchujemy historii uwięzionego Vincenta. I coraz bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że "Tarantula" to książka, której motywami przewodnimi są: "kat", "ofiara", "zniewolenie", "uzależnienie". Bo jak widać wszyscy są tu od kogoś uzależnieni. Vincent od swojego kata, Alex od pewnego Legionisty gdy siedzi w urządzonym domu i jego zadaniem jest czekać, Ewa od Richarda (poniekąd też sam Richard od Ewy.)
W dodatku mamy mieszane uczucia w stosunku do bohaterów. Raz współczujemy Ewie. Potem żałujemy biednego Vincenta by z czasem odczuwać litość wobec samego Richarda.
Poznajemy też niejaką Viviane. Kim jest umieszczona w szpitalu psychiatrycznym kobieta? I czy w ogóle ma jakikolwiek związek z cała historią?
Trzecia część od pierwszych słów zaskakuje. Z tego też względu celowo nie opisze żadnych konkretów na temat tej ostatniej części. Tutaj wszystko się wyjaśnia, nic już nie jest takie jak sobie wyobrażaliśmy, a wszystko co przeczytaliśmy wcześniej zaczyna nam się pięknie układać w całość.
Teraz - co ja osobiście myślę o tej książce i czy polecam?
Otóż, gdy czytałam część pierwszą myślałam: "co za dziwna książka o wyrafinowanych metodach przemocy!". Po zapoznaniu się z częścią drugą stwierdziłam w myślach: "Ok, rozumiem, wiele się wyjaśniło, wiem już prawie wszystko. Reszty można się domyślić." Kiedy przeczytałam pierwsze kilka zdań części trzeciej... pomyślałam "Wow!". Po czym zamknęłam książkę, otworzyłam ponownie i drugi raz przeczytałam ten sam początek z niedowierzaniem w oczach.
Nie powiem dlaczego bo kto nie widział filmu i nie czytał książki powinien sam odkryć to, co ja odkryłam. Czy polecam? Osobom, które nie są wrażliwe na nagość, seks, brutalność jak najbardziej polecam. Książka jest ciekawa, o ile pierwsza część i cała jej dziwność i chaotyczność z początku sprawiła że zabrałam się za czytanie po kilku dniach przerwy, o tyle całą resztę pochłonęłam w jeden dzień do samego końca. Sama się dziwię, że to tylko 143 strony książki, a wydarzyło się tak wiele. To dowodzi temu, że wcale nie trzeba rozpisywać się na nie wiadomo jak długą powieść by móc przekazać tak wiele różnych przeżyć, emocji, opisów, charakterów postaci i jeszcze powiązać to z psychologicznym thrillerem (bo tak nazwałabym tą historię). Tym, co jest na plus w tej książce, jest to jak umiejętnie autor prowadzi czytelnika przez kolejne rozdziały, mydli mu oczy jednym, za chwilę pokazuje coś innego co sprawia, że czytający nie wie kto jest kim w książce, zakręca czytelnikiem jak korkiem od ruskiej butelki a na koniec daje mu po prostu bombę(zupełnie tak, jakby chciał powiedzieć: "Patrz czytelniku, przecież to od początku było takie proste, a ty dopiero teraz otworzyłeś oczy.")
Do przeczytania książki zachęcam, historia wciąga i nie daje o sobie zapomnieć. Polecam zapoznanie się z wersją papierową. Sama film obejrzę dopiero teraz gdy już znam treść książki. I dobrze, że w ten sposób. Warto było powoli dawkować sobie ten końcowy moment zaskoczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz