Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura współczesna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura współczesna. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 maja 2025

Lekcje chemii

Pierwsza w tym roku książka, którą przeczytałam w ramach tegorocznego wyzwania - TBR polecenia znajomych, to właśnie "Lekcje chemii". Wybór tej książki właśnie w tym momencie, padł też ze względu na jeden z klubów czytelniczych, do których należę.
 
Główna bohaterką tej powieści jest Elizabeth Zott, kobieta, która nie chce "się dostosować" do świata, w którym przyszło jej żyć. Świata rządzonego przez mężczyzn. Na domiar złego jest chemiczką o nieprzeciętnym umyśle, nieugiętej postawie i niechęci do kompromisów. Zwłaszcza tych, które wymagają od niej porzucenia godności. Dlatego jej postawa i przekonania są szczególnie trudne do pojęcia w świecie zdominowanym przez mężczyzn, gdzie laboratoria są ich domeną, a kobiety mają służyć głównie jako sekretarki lub gospodynie domowe. Jednak Elizabeth Zott konsekwentnie wybija się ponad narzucane jej role społeczne. Ponad przeciętność. Jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić? Odpowiedzi należy szukać w książce.

"Lekcje chemii" to jedna z tych książek, które w odważny i przy tym błyskotliwy sposób traktują o tematach ważnych. Jej przekaz rezonuje ze współczesnością, bo problemy, z jakimi zmaga się główna bohaterka, wcale nie odeszły do lamusa. Mimo, iż opisywane tu wydarzenia toczą się w latach sześćdziesiątych XX wieku, to książka jest aktualna do dziś. Pomimo, iż od tamtych czasów wiele się zmieniło, to problemy, o których pisze Garmus, wciąż istnieją. Wprawdzie w bardziej subtelnych formach, ale jednak: kobiety nadal mierzą się z różnicami płacowymi i nadal zbyt często muszą wybierać między rodziną a karierą. A w środowisku naukowym kobieta-naukowiec wciąż może budzić zdziwienie.

Męski szowinizm jest zresztą w tej książce cichym, drugoplanowym bohaterem. Autorka zgrabnie wkomponowała to zjawisko, w sposób wszechobecny, a mimo to nienachalny. Autorce udało się sportretować go jako złożony konstrukt społeczny, w którym uczestniczą zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Mamy więc tutaj podłych mężczyzn, niejednokrotnie nieznających żadnych granic swojej podłości, ale też takich, którzy  i ci, którzy stają się sojusznikami. Są kobiety, które wspierają Elizabeth Zott, ale są też takie, które będąc uwięzionymi w schematach, same też powielają ten system.

Jednym z najbardziej błyskotliwych elementów książki jest zaskakująca i przewrotna koncepcja programu kulinarnego, który prowadzi Elizabeth. Programu, który znacznie odbiega od standardów, ale staje się dla Elizabeth tubą do tego, aby poprzez zwyczajne "gotowanie na ekranie" nagłośnić problemy kobiet i przekonać je, że mogą być kimkolwiek zechcą.

Warto wspomnieć też o Szóstej Trzydzieści. Brzydkim psie, ale bardzo mądrym, który również jest tu znaczącą postacią. Nie tylko dzięki jego dokonaniom. W paru sytuacjach występuje jako narrator w tej powieści. Nie da się go nie lubić - począwszy od imienia, na poczuciu iż mamy oto sympatycznego zwierzęcego bohatera: takiego "do lubienia i zacałowania", któremu bardzo kibicujemy.

To główne plusy książki. A co z minusami? Nie do końca mi pasowało szaleństwo głównej bohaterki na punkcie chemii. Bo w to, że jest ona ekspertką w swoim fachu, posiada ogromną wiedzę i potrafi z niej korzystać - uwierzyłam już na początku książki. Jednak niektóre jej zachowania są tak ekscentryczne, że aż nierealne. Jednak Garmus wybrała taki sposób przedstawienia jej postaci i konsekwentnie prowadziła ją w tym kierunku, więc musiałam się przyzwyczaić do niej i jej fanaberii, ostatecznie uznając ją za szaloną chemiczkę-ekscentryczkę. Z czasem jej zachowania zaczęłam uznawać za nawet zabawne.

Bonnie Garmus opowiedziała poruszającą historię, ale nie tylko. Stworzyła literacki pomost między przeszłością a teraźniejszością. W czasach, gdy prawa kobiet są ponownie kwestionowane w różnych częściach świata, takie książki jak "Lekcje chemii" pełnią funkcję przypomnienia i ostrzeżenia. Ale też mogą być swego rodzaju inspiracją do zmian. Począwszy od spojrzenia mężczyzny na to czym w rzeczywistości jest seksizm, przez podjęcie przez jakąś kobietę studiów na kierunku nauk ścisłych, aż po postanowienie nie milczenia w obliczu niesprawiedliwości. Bo "Lekcje chemii" to nie tylko historia kobiety-naukowca. To zaproszenie do refleksji, manifest przeciwko systemowemu seksizmowi, który przez dekady spychał kobiety na margines życia intelektualnego i społecznego. To opowieść o kobiecej sile, która nie godzi się na przypisaną jej rolę. To historia, która pokazuje, że do wielkich zmian prowadzą najpierw małe kroczki, niewielkie akty odwagi, którymi może być nie śmianie się z seksistowskiego żartu, powiedzenie „nie” niechcianemu dotykowi, albo wspieranie kobiet w ich wyborach. Z pewnością jest to dobra dobra lektura, obok której nie można przejść obojętnie.

Data przeczytania: 29-05-2025 (od: 04-05-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

wtorek, 26 października 2021

Miasto Ł.

Książka "Miasto Ł.", choć niedługa, bo liczy sobie niewiele ponad sto pięćdziesiąt stron, czyta się opornie. Może tylko mnie? Może nie jest mi po drodze z taką formułą? Autor posługuje się tu nowomową. Tworzy słowa, które są zlepkami innych wyrazów, bądź wyrazów i znaczeń. I tak mamy na przykład kotlota, psacer,  archikotura i wiele innych tym podobnych. O ile początkowo jest to nowość, która intryguje i bawi, z czasem zaczynała mnie drażnić, a czytanie tej książki z niekiedy zabawnej, z czasem zrobiło się irytujące. Od drugiej połowy częściej zmuszałam się do niej, zamiast podchodzić do kolejnych rozdziałów z chęcią. Co często przychodziło nie łatwo. A najbardziej widać to po tym, iż czytałam ją prawie pięć miesięcy.

Nie jest to książka wybitna ani rewelacyjna, choć ma swój potencjał. W moim odczuciu jest mocno przeciętna.
 

Data przeczytania: 25-10-2021 (od: 4-06-2021)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          2/5                         3/10                          1,5/5

 

niedziela, 29 lipca 2018

Pomiędzy nami góry

"Pomiędzy nami góry"
to historia dwójki dorosłych ludzi, którzy spotkali się na lotnisku w ogromną śnieżycę oczekując na powrót do domu. W końcu zniecierpliwieni wynajmują awionetkę. Zrządzanie losu sprawia, że awionetka rozbija się w górach, gdzie od tej pory, kompletnie odcięci od świata Ben i Ashley muszą stawić czoła wszelkim przeciwnościom i niebezpieczeństwom, jakie czyhają na nich w tej mocno śnieżnej, mroźnej głuszy.

Lekkości tej książce nadaje postać Ashley, której ironiczne, sarkastyczne dialogi z Benem sprawiały, że nie zasnęłam przy [często] monotonnym, bardzo techniczne brzmiącym języku Bena. Ogólnie to właśnie dialogi między tą dwójką są według mnie najlepszym elementem tej książki. Ten humor był bardzo przydatny, choć po połowie książki zaczął być przewidywalny.

Cała historia jest ciekawa, ale chwilami "zabijają ją" fragmenty, w których Ben zmaga się z naturą. A są to niekiedy dość długie fragmenty, bo obejmujące połowę rozdziału bądź cały rozdział. To samo tyczy się wstawek z życia Bena i jego żony Rachel, o których Ben opowiada mówiąc do dyktafonu. Nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego, gdyby nie to, że około połowy zaczęło mnie to już męczyć. Książka stała się przez to mocno nużąca. Najprawdopodobniej niektórym czytelnikom mogłoby się to spodobać i zdaję sobie sprawę z tego, że te opisy pewnie nie stanowiłyby większego problemu, aczkolwiek ja liczyłam w tej historii na więcej emocji, więcej akcji (choćby takiej jak to niebezpieczeństwo/zagrożenie, jakie czułam przy opisach ataku pumy...). Chyba moje oczekiwania były zgoła inne niż to, co autor zaserwował.

Daję ocenę "przeciętną", ale gwiazdki u mnie oznaczają ostatecznie książkę niezłą, dzięki paru pozytywnym aspektom, które tu zauważam. Krytykuję bo lekko się zawiodłam, i choć samo zakończenie, które było dla mnie zaskakujące (gdzie otrzymałam w końcu emocje, których wcześniej gdzieś po drodze zabrakło) jest według mnie dobre, to jest to dla mnie trochę za mało, aby wystawić wyższą ocenę. To jednak tylko moje subiektywne zdanie o tej pozycji. Każdy powinien ocenić ją według siebie.
 

Data przeczytania: 29-07-2018 (od: 10-04-2018)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10           2,5/5                      5/10                         2,5/5

sobota, 30 czerwca 2018

Na plaży Chesil

"Na plaży Chesil"
to historia świeżo poślubionej pary, która chce skonsumować małżeństwo, ale napotyka pewne problemy. Jakie będą konsekwencje podjętych decyzji? O tym już należy dowiedzieć się z lektury książki.

Autor przybliża czytelnikowi pochodzenie pary młodych kochanków, to w jaki sposób się poznali i tym podobne oraz przedstawia garść politycznych faktów dotyczących systemu społecznego, funkcjonowania w Anglii lat czterdziestych. I tak naprawdę, gdyby nie te opisy, to cała historia byłaby do opowiedzenia na kilkadziesiąt stron. Już w połowie zaczęłam mieć poczucie niedosytu, który się pogłębił bardziej po ukończeniu książki. Owe opisy są więc tu sporym wypełnieniem. Gdyby nie one, ta opowieść byłaby właśnie taka: krótka i przeciętna. A tak, jest tylko przeciętna.

Dobrym uzupełnieniem książki jest jej ekranizacja. Historia przeniesiona na ekran jest dopracowana, wiernie odzwierciedla powieść, a aktorzy dobrze zagrali swoje role. To, czego w książce nie widać ale sobie możemy wyobrazić, w filmie możemy zobaczyć: a są to emocje pary głównych bohaterów. Emocje widoczne na ich twarzach (tu: bardzo dobra Saoirse Ronan). Sam film bez książki też jest dość średni. Dlatego według mnie warto zapoznać się zarówno z książką, jak i z jej filmową wersją.
 

Data przeczytania: 30-06-2018 (od: 20-06-2018)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                      5/10                         2,5/5

piątek, 20 lutego 2015

Napluję na wasze groby

Główny bohater tej niepozornej książki - Lee Anderson, prowadzi księgarnię. Pewnego dnia przyłącza się do grupy młodych osób, których głównym celem w życiu są: imprezy zakrapiane sporą ilością alkoholu oraz orgie. Nasz Lee Anderson szybko zaaklimatyzuje się w nowym towarzystwie...

Tak można by opisać w skrócie to, o czym jest "Napluję na wasze groby". Podobno jest to kryminał. Właśnie dlatego dokończyłam tą książkę. Bo gdy w połowie lektury zauważyłam, że ta historia robi się coraz bardziej nudna, a dialogi (bądź monologi) stają się coraz bardziej o niczym, zaczęłam z tęsknotą w oczach szukać choć najmniejszych śladów tego wspomnianego kryminału.
A tak dobrze się zaczynało... Pierwsze rozdziały przeczytałam szybko, z przyjemnością i dużym zainteresowaniem. Wszystko zaczęło się psuć, gdy pojawiły się niejakie siostry Jean i Lou. Wtedy to na światło dzienne wyszedł grafomański styl autora. Nudne, irytujące i czasem nic nie wnoszące do akcji rozmowy obu dziewczyn z głównym bohaterem (szczególnie w drugiej połowie książki) potrafiły nieźle przyprawić o ból zębów.

Nie tylko dialogi są tu kiepsko napisane. Niekiedy także opisy sytuacji są tak ujęte, że nie wiem czy się śmiać, czy płakać:
Dla przykładu - moja irytacja "światłymi myślami" autora w szczególności sięgnęła zenitu gdy przeczytałam następujące słowa:

"Siedziała w fotelu i wyglądała jakby spała, kiepsko wyglądała lecz jak zwykle była dobrze ubrana."

oraz:

"Nagle doznał uczucia, że buick przyspiesza, gdyż zbliżał się do motoru, lecz nagle zrozumiał, że jest wprost przeciwnie, to Carter właśnie zwalniał."

Nie wiem czy to wina samego autora i taki był oryginalny zamysł, czy po prostu jest to złe tłumaczenie. Wiem tylko, że te i podobne stwierdzenia sprawiły, że dodatkowo jeszcze obniżyłam ocenę do poziomu książki słabej, choć sądziłam, że w ogólnym rozrachunku uznam ją chociaż za przeciętną.

Do lektury książki Borisa Vian'a przekonał mnie tajemniczy tytuł, pozytywne opinie oraz fakt, iż jest to czarny kryminał. W rezultacie okazało się, że dostałam przeciętną historię, w dodatku kiepsko napisaną. Na szczęście książka liczy sobie tylko 152 strony. Gdyby miała więcej, pewnie nie zniosłabym ani samego Lee Andersona ani jego uganiania się za kobietami.

Z mojej strony nie polecam. Mimo, że "Napluję na wasze groby" jest krótką książką, uważam że lepiej wykorzystać ten czas na bardziej wartościową historię.
 
Data przeczytania: 20-02-2015 (od: 13-02-2015)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1/5                         3/10                         1,5/5

czwartek, 22 stycznia 2015

Do zobaczenia w zaświatach

CYKL: "DZIECI KATASTROFY" (TOM 1)


Historia dwóch żołnierzy Alberta i Edouarda. Obaj mężczyźni ucierpieli podczas wojny. Po jej zakończeniu próbują zmierzyć się z demonami przeszłości. Albert jest rozchwianym emocjonalnie młodym mężczyzną. Odczuwa lęki, nie potrafi na nowo odnaleźć się w świecie. Z kolei Edouard jest wrakiem człowieka zarówno na polu fizycznym jak i psychicznym. Jedynym jego zajęciem jest kontemplowanie świata przez okno mieszkania i powolna egzystencja "od jednej dawki morfiny do kolejnej" . Oprócz nich mamy też ojca i siostrę Edouard'a, wyjątkowo cynicznego porucznika Pradelle'a i szereg postaci drugo- i trzecioplanowych.

"Do zobaczenia w zaświatach" to trzecia z kolei powieść Lemaitre'a z jaką przyszło mi się zmierzyć. Przyznam, że początkowo miałam obawy co do tej książki. Do tej pory znałam autora z thrillerów, powieści kryminalnych z lekką nutką sensacji. Tutaj mamy zupełnie inną tematykę. Sądziłam, że książka może nie przypaść mi do gustu. Jednak okazało się, że moje obawy były bezpodstawne. Lemaitre ma styl pisania, który fascynuje. W książce nakreślił dopracowane w każdym szczególe portrety psychologiczne postaci. Dzięki tym opisom zachowań ludzkich, ich myśli oraz przeżyć (także jeśli chodzi o te silne pod względem emocjonalnym) czytelnik ma czasami wrażenie jakby patrzył oczami bohatera i czuł to, co on odczuwa. Tak samo było w "Ślubnej sukni" i "Alex", i tak samo jest w przypadku tej książki.

"Do zobaczenia w zaświatach" porusza tematykę nie tyle wojny, co wszystkiego tego, co jej dotyczy. Ta złożoność wątków przejawia się zatem w doskonale skonstruowanych postaciach, ich psychice i życiu jakie prowadzą po zakończeniu wojny. Oprócz tego poznajemy mechanizmy działania konfliktów oraz możemy zadać sobie pytanie: dla kogo wojna się opłaca? Kto najbardziej na niej zyskuje, a kto na niej traci? Jak wygląda życie rodzin ofiar? A jak wygląda życie tych, którzy przeżyli? Zwłaszcza jeśli chodzi o ich psychikę...?

Akcja powieści dzieje się w ciągu trzech lat od zakończenia wojny. Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza opisuje wydarzenia z listopada 1918 roku. Tu mamy dokładny zapis losów Alberta i Edouarda na froncie i tuż po zakończeniu wojny. Druga część opisuje wydarzenia z listopada 1919 roku. To właśnie w tej części widzimy zmagania z głównych bohaterów z przeszłością. Trzecia część to wydarzenia z marca 1920 roku, który obfituje w dalszy ciąg przeżyć bohaterów oraz pewien chytry plan...

Sądząc po samym grzbiecie tej niemal 550 stronicowej powieści, można się lekko przestraszyć, gdyż książka wygląda na grubszą. Jednak nie należy się tym zrażać. Po pierwsze dlatego, że to stosunkowo gruby papier stwarza pozory tomiszcza. Po drugie - książka wciąga tak bardzo, że niekiedy nie sposób się od niej oderwać.

"Do zobaczenia w zaświatach" to książka, w której niemal każdy z bohaterów chce coś ugrać dla siebie dzięki wojnie. Wyraziste postaci o złożonych cechach osobowości, ciekawa fabuła oraz zakrojona na szeroką skalę intryga to mocne punkty tej powieści.

Niewątpliwie Lemaitre stworzył bardzo dobrą, wielowątkową książkę. Jednak efekt troszkę popsuło zakończenie. Pozostało lekkie uczucie niedosytu. Mimo to uważam, że warto zapoznać się z tym tytułem. 
 
Data przeczytania: 21-01-2015 (od: 25-12-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          4/5                        6/10                         3/5

czwartek, 31 lipca 2014

Lalki z getta

W pierwszym rozdziale tej książki poznajemy starszego Pana - Mikę oraz jego wnuczka Danny'ego. Podczas spaceru z wnuczkiem u Miki budzą się wspomnienia. Postanawia on opowiedzieć trzynastoletniemu Danny'emu historię swojego życia. I tak chłopiec poznaje dotąd skrywaną opowieść o losach swojego dziadka, o cierpieniu oraz wojnie, która zmieniła życie wielu ludzi.

Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej poznajemy losy Miki oraz jego rodziny. Spotykamy także inne ważne postaci. Ta część porusza temat trudów wojny i walkę Żydów o przetrwanie. Tutaj też czytelnik ma szansę przyjrzeć się historii płaszcza Miki i pacynek. Poznajemy funkcje jakie pełnił ten płaszcz podczas wojny.
Część druga dotyczy losów pewnego niemieckiego żołnierza. O ile pierwsza część poniekąd przypomina mi troszeczkę "Pianistę", o tyle część druga w dużej mierze skojarzyła mi się z filmem jaki niegdyś oglądałam "Jeniec: tak daleko jak nogi poniosą" (tym samym z książką o tym tytule).
Nie będę przytaczać treści drugiej i trzeciej części, gdyż zniszczyłabym całą radość z czytania. Reszty należy dowiedzieć się samemu.

Historia opowiedziana w tej książce jest bardzo ładna, i niekiedy miałam wrażenie, że wyszłaby z tego równie ładna ekranizacja. Nie jest niestety wolna od błędów. Mamy na przykład błąd w dacie, lub błędy historyczne. I tak, można odnieść wrażenie jakoby Żydzi z warszawskiego getta byli jedynymi, którzy ucierpieli w owym czasie. Natomiast Polacy jawią się tu jako ci, którzy niczego nie dostrzegali, byli obojętni i żyło im się wręcz sielankowo).

Do minusów dodałabym też liczne literówki lub braki niektórych wyrazów (szczególnie na początku i pod koniec książki), które nierzadko zmieniały sens zdania. Może to irytować, choć u mnie nie mają one wpływu na ocenę w takim stopniu, w jakim mają wyżej wymienione błędy.
Podczas lektury denerwowały mnie czasami dialogi Miki z pacynkami. Na początku mi nie przeszkadzały ale później lubią się pojawiać w najmniej oczekiwanym momencie. Najbardziej irytowało mnie to w drugiej części książki, gdy zamiast śledzić kolejne losy historii, następował mało ciekawy dialog z pacynką.

Mimo tych błędów, literówek i dialogów z lalkami, uważam, że warto zapoznać się z tą książką. Opowiedziana w niej historia jest piękna i wzruszająca choć przedstawia fikcyjne losy bohaterów. Oceniam ją jako dobrą, gdyż nie czułam się znudzona. Książka była wciągająca, napisana lekkim stylem i z chęcią wracałam do lektury kolejnych rozdziałów.
 
Data przeczytania: 31-07-2014 (od: 7-07-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

sobota, 22 marca 2014

Konające zwierzę

David Kapesh jest dobiegającym siedemdziesiątki wykładowcą Krytyki Stosowanej. Pewnego dnia poznaje Consuelę Castillo - swoją studentkę, pochodzącą z Kuby. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Oboje nawet nie przeczuwają jak silna więź ich połączy. Czy będzie im dane być razem? Co jeszcze się wydarzy? Na te pytania należy odpowiedzieć sobie zagłębiając się w lekturę książki.

"Konające zwierzę" jest z pozoru opowieścią o gorącym romansie. Oprócz tego głównego tematu porusza też takie zagadnienia jak: sztuka, życie, czas, śmierć, przemijanie, choroba.

Książka ta jest trzecim tomem Trylogii "David Kapesh". Czyta się ją dobrze i dość szybko (zważywszy na fakt, iż liczy sobie jedynie 130 stron). Czasem mnie jednak nużyła co sprawiało, że odkładałam ją na kilka dni (głównie to dotyczy trochę nieciekawych opisów m.in. poprzednie romanse Davida oraz opisy jego syna).

Warto wiedzieć, że ta historia została w 2008 roku zekranizowana i jest znana pod tytułem "Elegia", gdzie w główne role wcielili się Ben Kingsley i Penélope Cruz.
 
Data przeczytania: 22-03-2014 (od: 9-03-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

poniedziałek, 17 lutego 2014

Auteczko

To pierwsza książka Hrabala z jaką mam do czynienia - i może niedobrze, że padło akurat na nią.
Autor opisuje tu swoje przeżycia: z jednej strony mamy wielką miłość do kotów (wręcz uwielbienie), z drugiej zaś czytamy o tym jak sam autor zmuszony był pozbyć się ukochanych zwierząt. I tak Pan Hrabal okrutnie uśmierca Rendę, Szwarcwawę i Auteczko. Poza [nieszczęsną] historią kotów mamy też opisy wielu różnych sytuacji (zakupy autora w sklepie, wypadek samochodowy, a także bardzo "interesujący" opis pewnego łabędzia (w epilogu). Ale po kolei...

Z opisu książki dowiedzieć się można, że przeczytamy o "życiu, którym rządzi przeczucie, że każde istnienie jest ważne". Zdaniem wydawnictwa jest to "pogodna a zarazem dramatyczna ballada o prostym życiu, prostych wartościach i trudnych wyborach".
Owszem jest to historia o trudnych wyborach (w końcu autor bardzo kochał swoje koty, zapewne tym bardziej ciężko mu było je zabić).
Dramatyczna? Powiedziałabym brutalna i z pewnością nie pogodna. Chyba jednak za bardzo kocham zwierzęta, by móc przełknąć na spokojnie "Auteczko". A już tym bardziej zrozumieć (zaakceptować?) poczynania autora...

Dodatkowy minus - i moje największe zastrzeżenie - tyczy się układu tekstu. Przede wszystkim bardzo mała liczba akapitów (nie wspominając o jakichkolwiek odstępach. Książka sprawia więc wrażenie, że jest napisana "ciurkiem". Jakby tego było mało: częste powtórzenia w jednym zdaniu niektórych słów, używanie wyliczanek: "albo", "no i (...) no i", "i wtedy" - oraz chyba nagminne - "a potem", "no i potem" sprawiają, że czytanie denerwuje. Kilkakrotnie zdania zaczynają się tu od "A (...)" albo słynnego "No i potem (...)". W takich momentach parę razy zastanawiałam się czy aby na pewno napisał to dorosły człowiek - czasami brzmiało to jakbym czytała zapiski z pamiętnika ledwo nastoletniego chłopca.
W dodatku większość tekstu to zdania wielokrotnie złożone. To, w zestawieniu z tymi powtórzeniami i wyliczankami sprawia, że książka jeszcze bardziej nudzi i irytuje.

Druga sprawa: o ile początek (już nie wliczając wywiadu) - nawet interesował, o tyle im dalej czytałam, tym bardziej miałam ochotę odłożyć ją bez dokończenia. Jednak brnęłam dalej, bo nie lubię zostawiać niedokończonych książek.
Książka liczy sobie dziewięć rozdziałów (dziesiątym jest epilog) pierwsze trzy (może cztery) rozdziały przeczytałam z zaciekawieniem. Reszta to już zbędne rozpisywanie się o rzeczach nieistotnych (jak np. relacja z tego jak to autor kupił samochód - owszem istotny fragment jeśli chodzi o późniejsze porównanie owego samochodu do pewnego worka, ale sam opis nabywania pojazdu nużący). Podobnie ma się sprawa z opisywaniem wielu czynności dnia codziennego, które z czasem zaczynają nudzić (już dziś tych czynności nie wyliczę bo były tak frapujące i wiele wnoszące do treści, że ich nawet nie pamiętam). Wielokrotnie powtarzane zdanie (jakiego miała używać małżonka autora): "Co my będziemy robić z tymi wszystkimi kotami?" przewija się tu niezliczoną liczbę razy do znużenia i ku irytacji czytelnika.
Rozpisywanie się autora na temat wyżej wspomnianego łabędzia (w epilogu) przebiły chyba wszystko... Właściwie gdybym podarowała sobie ten epilog to niczego bym nie straciła.

Po pierwszych czterech rozdziałach sądziłam, że na końcowym etapie mojej przygody z "Auteczkiem" uznam ją za przeciętną. Niestety daję tylko trzy gwiazdki, gdyż przez całą drugą połowę męczyłam się z nią przez zbyt dużą ilość mało konkretnych informacji. 
 
Data przeczytania: 17-02-2014 (od: 23-01-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1/5                         3/10                         1,5/5

piątek, 31 stycznia 2014

Bezdomna

Kinga Król to tytułowa bohaterka tej książki. Jej domem jest ulica, miejscem gdzie śpi - cokolwiek. Może to być dworzec lub jakikolwiek inny kąt w mieście. Jak łatwo się domyślić życie Kingi nie jest różowe, tym bardziej, iż nosi ona ze sobą ogromne brzemię. Tajemnicę, która nie daje jej spokoju. Pewnego razu Kinga pragnie zakończyć swoje męki. Na ratunek przychodzi jej... bury kot i Aśka.
Aśka jest dziennikarką - żądną sensacji - w wieczór Wigilijny dosłownie "przygarnia" Kingę Król, dając jej ciepły kąt, bieżącą wodę i ciepły posiłek. Podczas tej wizyty zaczyna się opowieść Kingi. Na jaw wychodzą sekrety obu kobiet. Ani jedna, ani druga nie wiedzą jeszcze, że ich życie tak bardzo się zmieni...
Jak potoczą się losy obu kobiet? Czy Aśka tylko udaje przyjaciółkę chcąc jedynie zarobić na "mega-historii" bezdomnej Kingi? Jakie tajemnice kryje Kinga? Odpowiedzi na te i inne pytania w książce.

Kiedy zaczynałam przygodę z tym tytułem, początkowo byłam nastawiona sceptycznie. Pierwsze rozdziały na zmianę to irytowały, to ciekawiły. I tak do połowy książki. Niektóre dialogi czasem śmieszyły (choć był to śmiech bardziej z politowania dla Aśki). Do tego język: prosty i wręcz przesycony wulgaryzmami, których z czasem miałam serdecznie dość. Pierwszą połowę książki czytałam bardziej dzięki sile rozpędu i będąc przekonaną, że ta historia zakończy się na czterech bądź najwyżej pięciu gwiazdkach.

Czytam tu w opiniach, że zarzuca się tej książce nadmierną ilość stereotypów. Owszem tak. Co do tego nie ma wątpliwości. Język może bulwersować - owszem ale z drugiej strony do tej historii te wulgaryzmy z czasem zaczynają pasować.
Za najpoważniejszy minus uważam ukazanie dobroduszności (czy raczej wyrozumiałości?) pracodawcy. Serio, tak wygląda przyjęcie (pardon: powrót) do pracy po dłuższym urlopie? To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. I zaryzykuję stwierdzenie, że nawet w amerykańskich filmach klasy B takie sytuacje się nie zdarzają często...

Natomiast tym, co w tej historii uderza najbardziej jest wszystko to, co opisuje druga połowa książki. Dokładnie nie ma co się rozpisywać nad treścią (kto przeczytał, ten wie, kto nie przeczytał ten zauważy).
Jedno jest pewne: świat bywa ponury i podły. Podobnie jak podli i bezwzględni bywają ludzie. Okrutną prawdą jest, że pieniądz jest ważniejszy od ludzkich uczuć, a czasem nawet od ludzkiego życia.
I głównie o tym jest ta książka. O winie, karze i odpokutowaniu, ale też o ludzkiej krzywdzie i niewzruszeniu innych na tę krzywdę. O braku zrozumienia i znieczulicy jaka panuje wśród ludzi. O potępieniu bez wysłuchania prawdy. I wreszcie o tym jak można zarobić na ludzkich dramatach nie zważając na człowieka jako jednostkę. Nic nie usprawiedliwia czynów głównej bohaterki, jednak z drugiej strony to też nie tłumaczy reakcji społeczeństwa...

Drugą połowę tej historii przeczytałam jednym tchem i mimo wcześniej drażniącego, prostego języka (dosadnego i często nazywającego rzeczy po imieniu), daję tej opowieści zasłużone pięć gwiazdek i oceniam jako przeciętną. Mimo użycia stereotypów i często naiwnych, mijających się z rzeczywistością sytuacji (patrz: wspomniana walka z bezrobociem) książka ta zmusza do zastanowienia się. Zatrzymania i zadania sobie pytania: a co ja zrobiłbym/zrobiłabym na miejscu Aśki, sąsiadów czy też rodziców Kingi, gdybym usłyszał/a taką historię?

Autorka w "Bezdomnej" przedstawia temat ważny i aktualny.
 
Data przeczytania: 31-03-2014 (od:15-01-2014)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                        5/10                         2,5/5

niedziela, 19 stycznia 2014

Rok 1984

Mam już za sobą "Folwark zwierzęcy" (który darzę dużym sentymentem i uważam do dziś za wspaniałą uniwersalną historię), postanowiłam więc zapoznać się także z drugim równie ważnym dziełem Orwella.

"Rok 1984" przedstawia obraz antyutopijnej Oceanii. Świata, gdzie życie ludzi jest ograniczone, schematyczne. Miejsca, w którym nie można powiedzieć nic złego na temat otaczającej rzeczywistości. Nie ma określeń typu "wolność", "równość" czy też "prawda". Gdzie nawet wyjście na samotny spacer jest wykroczeniem, bo przecież ludzie powinni wszystko wykonywać w grupie.
W Oceanii rządy sprawuje Partia, wszędzie wiszą plakaty przedstawiające Wielkiego Brata, a z nich aż "bije po oczach" napis "Wielki Brat patrzy!". Obywatele mają między innymi nowe zasady rządzące słowem: nowomowę.
Nie tylko nie wolno mówić i pisać w sposób, który jest niewłaściwy, nie wolno nawet myśleć inaczej niż członkowie Partii. Od pilnowania takich rzeczy jest... Policja Myśli.

Społeczeństwo podzielone jest na dwie grupy: ludzi lojalnych wobec Partii i ich przeciwieństwo - proli. O ile świat ludzi dla których Partia to najwyższe dobro jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć i emocji, o tyle świat proli pozostał niezmieniony.

Prawdziwym "klu programu" - i jednocześnie największym plusem tej książki - jest "Księga Goldsteina" czytana przez jednego z bohaterów książki: Winstona. Z tej Księgi razem z Winstonem dowiadujemy się raz jeszcze wszystkiego na temat między innymi: funkcjonowania Partii i nowomowy, idei wojny, dobrobytu, sprawowania władzy, manipulowania opinią publiczną. Czym jest dobromyslenie i dwójmyslenie oraz kim [lub czym] jest Wielki Brat?

Jeden minus dla mojego wydania z 1988 roku (Państwowy Instytut Wydawniczy) - bardzo drobna czcionka fragmentów z "Księgą Goldsteina", która długo nie przekonywała mnie do sięgnięcia po ten (jak na ironię) najbardziej interesujący rozdział.

Reszty minusów nie widzę. Książka jest naprawdę dobra. Skłania do przemyśleń i zastanowienia. W dodatku chwilami jest wręcz przerażająco aktualna...

Czy polecam? Oczywiście!
 
Data przeczytania: 19-01-2014 (od: 2-06-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

sobota, 30 listopada 2013

Chwast

Tak. Siedem gwiazdek to jedna z tych pozytywnych ocen, które rzadko daję książkom. Szczególnie, gdy chodzi o książki rodzimych autorów. Jednak ta w pełni zasługuje na taką notę. Styl, jakim jest napisana jest zarówno dosadny jak i piękny (jakkolwiek słowo "piękny" tutaj brzmi).
Autorka poprzez słowa raz delikatnie dotyka czytelnika (we fragmentach gdzie główna bohaterka ulega melancholii), by za chwilę nimi "uderzać" i ranić (w tych fragmentach, które wręcz bulwersują czytającego).
Wiele razy, w obronie Hanny, miałam ochotę zrobić krzywdę teściowej i mężowi głównej bohaterki, a także lekarzom za ich okrutne słowa jakich się dopuszczali. Innym razem chętnie potrząsnęłabym Hanną za to co zamierza zrobić.

To książka, która z pewnością wywołuje emocje. Jest pełna pytań, ale też odpowiada na nie niekiedy w sposób, który może zaskoczyć czytelnika. Kim jesteśmy? Ile warte jest nasze życie? Czym jest nadzieja? Jak reagujemy na przeciwności losu? Czy potrafimy docenić drugiego człowieka niezależnie od przeszkód? I to najważniejsze: czy jest coś, co w chwili, gdy człowiek przeżywa ogromne rozczarowanie życiem, zniechęcenie i depresję jest w stanie odwieźć go od samobójczych myśli?
Ta książka dotyka wielu rozmaitych zachowań ludzkich. Nawet takich niuansów jak to, jak człowiek zachowuje się gdy usłyszy o jakiejś tragedii w telewizji? Czy też nawet smutnego faktu: jak niektórzy ludzie pojmują bycie dobroczynnym dla potrzebujących?

Nie dość, że całość jest bardzo klimatyczna to na plus zasługuje też tytuł. Bardzo znaczący. Początkowo nie wiemy dlaczego akurat "chwast", do czasu, gdy objawia się okrutna prawda...
Książkę czyta się szybko. Choć z pewnością nie "na jedno posiedzenie" z uwagi na ciężki, dość męczący temat.

Nie obyło się też bez minusów: po pierwsze pod koniec fabuła zwalnia tempo. Po drugie autorka wielokrotnie stosuje powtórzenia tych samych zdań wypowiadanych przez Hannę. Na początku nie zwracałam specjalnie na to uwagi, jednak na dłuższą metę zaczęło mnie to irytować.
Nie są to jednak minusy, które miałyby zaważyć na mojej ocenie.

Myślę, że warto jej poświęcić czas. Aczkolwiek, no właśnie...
Czy ją polecam?
I tak i nie. Na pewno nie wszystkim.
Tak - ponieważ poleciłabym ją każdemu zainteresowanemu trudnymi tematami jakie porusza. Jakie to tematy? Samobójstwo, znieczulica społeczna, wyobcowanie, także aborcja.
Nie - gdyż nie poleciłabym jej osobom bardzo wrażliwym. Książka jest momentami naładowana ogromnym bólem i cierpieniem - emocjami wywołanymi przez rozterki jakie przeżywa główna bohaterka, Hanna. Dlatego można o niej powiedzieć, że jest książką depresyjną, która męczy i boli.
Nie ulega jednak wątpliwościom, iż jest bardzo dobra.
 
Data przeczytania: 30-11-2013 (od: 20-11-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

7/10          4/5                         7/10                         3,5/5

niedziela, 13 października 2013

Niebieski notatnik

W "Niebieskim notatniku" poznajemy młodą dziewczynę Batuk, która poprzez swoje zapiski opowiada nam swoje losy. Batuk jest indyjką, została sprzedana przez ojca do burdelu, gdzie już jako niespełna dziewięciolatka została prostytutką. Batuk jest inna niż wszystkie indyjskie dziewczęta. To, co ją wyróżnia to umiejętność pisania i czytania. Dlatego gdy pewnego dnia uzyskuje ołówek, zaczyna spisywać swoje myśli w niebieskim notatniku.

Spisując swoją historię dokłada też swoje fantazje. I tu jest właśnie przysłowiowy "gwóźdź do trumny" dla tej historii. Nie, nie wcale nie było tak źle. Na początku.
- Z czasem zaczęło nie irytować, że jej fantazyjnym opisom, przenośniom etc. jest poświęcony cały rozdział (jeden lub kilka).
- Nieustanne porównywanie aktu seksualnego do pieczenia ciasta, o ile z początku było niezłym zabiegiem, o tyle dalej zaczęło mnie delikatnie mówiąc wkurzać.
- Najbardziej mnie zdenerwował rozdział, w którym mogłam sobie poczytać pełne przenośni i fantazyjnych opisów opowiadanie Batuk do jej przyjaciela Panita. Nawet nie wiem o czym było to opowiadanie, bo przeczytałam je naprędce i bez zastanowienia. Po czym miałam ochotę rzucić tą książkę w kąt.

Jednak się nie poddałam i może i lepiej, bo później lektura nabrała tempa, od opisów pobytu Batuk w schronisku, a później w hotelu. Czyli dopiero około 90-tej strony. Ale żebym za szybko się nie ucieszyła zaraz autor zafundował mi znowu kilka nudniejszych rozdziałów plus "gratisy" w postaci wspaniałej "radosnej twórczości wierszowanej" małej Batuk.

Jak czytamy w posłowiu: autor przyznaje, że opowiedziana historia jest fikcją literacką powstałą w oparciu o raporty ludzi z opieki społecznej, którzy znają sytuację prostytucji nieletnich w Indiach. Natomiast do napisania książki zainspirowała go nastoletnia prostytutka pisząca coś w notatniku, którą zobaczył kiedyś na ulicy.
Autor jest profesorem, praktykującym lekarzem i naukowcem. Prowadzi różne badania. W jego posłowiu możemy przeczytać, iż przeprasza czytelników, że jedynie zahaczył o temat, a nie pisał o wszystkim, w obawie, że czytelnicy z nadmiaru szoku nie zechcą dokończyć książki...

Otóż moim skromnym zdaniem, pan profesor Levine w obawie o uczucia czytelników sprawił, że ja jako czytelnik poczułam, że ta książka nie opowiedziała mi wszystkiego. Nie dowiedziałam się w sumie jak wygląda życie tych nieletnich prostytutek. Do tego książka mnie nawet nie wzruszyła. Można było (zamiast używania udziwnień i wplatania w fantazji w tekst), bardziej wykorzystać temat. Szczególnie gdy temat ten jest tak ważny.
Dodatkowo podczas lektury zauważyłam, że postać, którą autor wymyślił jest bardzo "przekombinowana". A najlepsze jest to, że kilkakrotnie sprawiała ona wrażenie jakby owo "pieczenie ciasta" (już używając tego wspaniałego iście drażniącego porównania autora) małej Batuk bardzo się podobało. Przecież ona wielokrotnie samą siebie jakby wychwalała, że jest w tym najlepsza. Z drugiej strony bardzo cierpiała. I tak w kółko. No bardzo fajne: zastosować taką niekonsekwencję, podczas poruszania tak ważnego na całym świecie problemu, jakim jest prostytucja nieletnich!

Natomiast widzę, że "coś tu jest nie halo" jeśli ja zauważyłam podczas lektury, że chętniej czytało mi się posłowie, gdzie umieszczono parę suchych faktów i gdzie autor przedstawił jak doszło do powstania książki (co jest to raptem 17 stron).
Skoro posłowie pisane w formie reportażu napisał lepiej niż opowiedział samą książkę, to może lepiej by Pan profesor Levine kontynuował pisanie dalej, lecz w formie reportaży właśnie...?

Przeprosiny autora przyjmuję. Jednak uznaję, "Niebieski notatnik" jako książkę słabą - i to tylko ze względu na kilka interesujących fragmentów z początku opowieści oraz przez wzgląd na ciekawe posłowie.

Z ulgą doczytałam ostatnią stronę historii Batuk.
Książki raczej nie polecam.
 
Data przeczytania: 13-10-2013 (od: 17-09-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1/5                         3/10                         1,5/5

niedziela, 29 września 2013

Listy miłości

Krystyna Chylińska to nie jest jej prawdziwa tożsamość. Ukrywa ją przed wszystkimi od lat. Pragnie zapomnieć o swojej przeszłości.
Tak naprawdę jest Elżbietą Elsner. Żydówką, która uniknęła getta tylko dzięki kenkarcie otrzymanej w chyba najczarniejszym z etapów jej życia. Otrzymanej dzięki człowiekowi, od którego nikt nie spodziewałby się pomocy.
Trafia do domu państwa Korzeckich, gdzie zatrzymuje się u matki lekarza - Andrzeja Korzeckiego. Z czasem między nią, a doktorem rodzi się uczucie. Skrywa tajemnicę swojej tożsamości przed wszystkimi, nawet przed ukochanym Andrzejem? co stanie się, gdy na jej drodze pojawi się człowiek z jej czarnej przeszłości? Jak długo można ukrywać przed innymi własną tożsamość i swoją prawdziwą przeszłość?

Książka napisana jest w formie listów Krystyny Chylińskiej do Andrzeja Korzeckiego. W swoich listach kobieta opisuje całą swoją przeszłość, swoje prawdziwe "ja". Możemy poznać jej smutki, radości, namiętności i obawy.
Sądziłam jednak, że będzie w niej więcej dramatyzmu. Początek był dobry, poznałam przeszłość Elżbiety/Krystyny, później chwile, w których trafiła do domu Korzeckich. Jednak z czasem forma listów zaczęła nużyć. Im bliżej końca, tym bardziej główna bohaterka stała się irytująca.
Troszkę się zawiodłam i czuję lekki niedosyt. Mam nieodparte poczucie, że czegoś mi brakło w tej historii.
 
Data przeczytania: 29-10-2013 (od: 14-09-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                         2,5/5

sobota, 14 września 2013

Telefon od anioła

CYKL: "MADELINE" (TOM 1) 

 

Jonathan i Madeline prawdopodobnie nigdy by się nie poznali, gdyby pewnego dnia na lotnisku nie doszło do nieoczekiwanej zamiany... ich telefonów komórkowych. Sytuacja ta nie tylko sprawi, że dojdzie do spotkania tej dwójki. Sami nawet nie przypuszczają jak bardzo ta zamiana wpłynie na ich dotychczasowe życie... Okazuje się bowiem, że ich przeszłość jest ze sobą mocno związana, a gdy połączyliby siły, mogli by zdziałać więcej, niż będąc tylko w pojedynkę.

Zdradzanie większej ilości szczegółów jest tutaj bezcelowe, dlatego przejdę do własnej oceny.
Książka podzielona jest na trzy części. O ile pierwsze kilka rozdziałów nie przekonało mnie do tej opowieści, o tyle każde następne zaczęły mnie intrygować. Na jaw wychodzi coraz więcej faktów. Niemal w każdym rozdziale autor podaje nam coraz więcej interesujących szczegółów z życia Johnatana i Madeline.
Najdłuższa druga część książki jest jeszcze ciekawsza od pierwszej, i mimo jej objętości, czyta się ją szybko. Do ostatnich stron autor trzyma nas w napięciu.
Czasami wplata w opowieść zabawne dialogi między dwójką głównych bohaterów, co sprawia, że zaczynamy coraz bardziej ich lubić.

W moim przypadku "Telefon od anioła" był "drugą szansą" jaką dałam autorowi po lekturze "Wrócę po Ciebie". O ile tam bardzo się zawiodłam, o tyle w przypadku tego tytułu mile się zaskoczyłam. Można powiedzieć, że tą książką autor "odrobił sobie" u mnie nadszarpnięte plusy. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do czegoś jego autorstwa.

Książkę oczywiście polecam. Szczególnie miłośniczkom romansu z kryminałem w tle, choć biorąc pod uwagę całość więcej tu mamy akcji i thrillera, niż samego romansu.
 
Data przeczytania: 14-09-2013 (od: 6-09-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty