"Wszystkie drogi prowadzą do ciebie" to druga książka z mojego tegorocznego zestawienia "TBR polecenia znajomych". Zaproponowana mi, książka Mariany Zapaty jest zarazem pierwszą tej Autorki, którą miałam okazję przeczytać.
Rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Poznajemy historię, którą opowiada nam jej główna bohaterka -
Aurora De La Torre. Dziewczyna, po tym jak rozstała się ze swoim
chłopakiem, idzie przez życie sama. Ponadto, bardzo tęskni za swoją
matką, która wiele lat temu zaginęła bez wieści. Aurora, mając nadzieję natrafić na jakiś (nawet najmniejszy) ślad matki, postanawia
wrócić do rodzinnego miasteczka. A kto wie? Może nawet zdecyduje się
zostać tam na stałe? Na początku musi się jednak "gdzieś zaczepić". W tym celu
wyszukuje oferty wynajmu i natrafia na całkiem dobrą propozycję małego
pomieszczania nad garażem, w domu, który mieści się właśnie w jej
rodzinnej miejscowości. Nie może być lepiej! Jednak, na miejscu okazuje się, że wynajęcie
nowego lokum nie będzie takie łatwe... Przegania ją niejaki Tobias
Rhodes, właściciel domu! O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego właściciel, który zamieścił przecież ogłoszenie, nagle zachowuje się tak grubiańsko? Czy Aurorze uda się dogadać z Panem
Rhodsem? Co wyniknie z całej tej znajomości i czy dziewczynie uda się w końcu odnaleźć zaginioną matkę? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań, należny
szukać w książce "Wszystkie drogi prowadzą do ciebie".
A jakie są moje wrażenia? Muszę
przyznać, że początkowo przeraziły mnie gabaryty tej książki, gdyż
nieczęsto zdarza mi się czytać powieści mające więcej niż pięćset, bądź sześćset stron. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie, jest jednocześnie tym, czego się obawiałam - czyli powolna akcja. Jestem bardzo zaskoczona, iż książka napisana w stylu "slow burn" aż tak bardzo mi się spodobała. Przypuszczałam, że rozwleczona fabuła będzie się strasznie dłużyła i, że w rezultacie, nie będę mogła doczekać się jej końca, Tymczasem historia Aurory i Rhodesa niezwykle mnie wciągnęła, a to, że czytałam ją przez kilka miesięcy jest paradoksalnie dowodem na to, jak bardzo mi było żal rozstawać się z tymi bohaterami. Tak, bo lubiłam powracać do tego ich małego świata, aby móc wciąż rozsmakowywać się w tej historii.
Opowieść, którą snuje nam Zapata, jest niespieszna, co jest jej sporym atutem. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma szansę lepiej poznać charakter bohaterów, ich osobiste historie, słabości i motywy, którymi kierują się w życiu oraz poczuć emocje, które momentami aż buzują w tej historii. Autorka z wyczuciem, a niekiedy humorystycznym zacięciem, przedstawia kolejne perypetie, a czytelnik obserwuje wydarzenia, myśląc jak to wszystko dalej się potoczy. Im dalej, tym bardziej wciągamy się w fabułę. Jest to mocny atut, zwłaszcza dzisiaj, kiedy w dobie szybkich romansów, uczucia wybuchają między bohaterami już po dwóch, czy trzech rozdziałach. Taki właśnie niespieszny "slow burn" może więc być miłą, przyjemną odskocznią - perełką pośród wielu - w której każdy gest, każde spojrzenie, zbliżenie, każde niewypowiedziane słowo mają znaczenie. To jedna z takich historii, która pokazuje, że napięcie i chemia między bohaterami nie muszą być oczywiste, a najbardziej elektryzują wolno rozwijające się, wymagające cierpliwości działania. Natomiast, kiedy już coś się wydarzy, to trafia z większą mocą, nawet jeśli czytelnik domyślał się, że niektóre ze zdarzeń kiedyś będą miały w końcu miejsce. Właśnie taka jest ta historia - nie przekombinowana, gdzie kolejne wydarzenie nie zaskakują, bo są naturalną koleją rzeczy.
Opisana tu relacja nie jest tylko zwyczajną historią romansu. To studium uczuć, które zostały pieczołowicie wypracowane, zbudowane na mocnych fundamentach: przyjaźni, wzajemnym szacunku, tęsknocie i wspólnych przeżyciach. I to jest chyba najpiękniejsze – bo przypomina, że prawdziwa miłość to coś więcej niż chemia. To przywiązanie, przyjaźń, zaufanie, wzajemne wsparcie w trudnych chwilach, odpowiedzialność. To też zwyczajna miłość budowana w codzienności - z rozmów, małych gestów i ze zwykłej obecności - jak to w życiu bywa. Dlatego próżno tu szukać miłości od pierwszego wejrzenia, szybkiego seksu i jeszcze szybszego ślubu - jak to na przykład zazwyczaj możemy obserwować w tanich, harlequinowych romansach.
Książka jest bardzo dobrze napisaną romantyczną powieścią, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, mimo że romanse nie są moim ulubionym gatunkiem. Tak po prawdzie, gdyby wszystkie romanse były tak dobrze napisane, to może byłaby szansa, że bardziej polubiłabym ten gatunek literatury.
Polecam tą książkę, każdemu, kto lubi takie ładnie opowiedziane, ciepłe historie, które rozwijają się powoli - niczym w prawdziwym życiu. Takie, gdzie Autor/Autorka zamiast na pokazaniu idealnej historii jak z bajki o Kopciuszku, bardziej skupia się na pokazaniu głębi relacji zbudowanej na powolnym poznawaniu siebie bohaterów, wspólnych rozmowach, przeżyciach. Natomiast, w kwestii uczuć, zamiast zaczynać od razu z wysokiego "C" - pokazuje je czytelnikowi w drobnych gestach i czynach. Bo czasem to tych najcichszych historii można wydobyć najwięcej emocji.
Data przeczytania: 21-07-2025 (od: 08-05-2025)
LC Goodreads nakanapie.pl booklikes.com
Zachęcasz do lektury tej książki, więc może się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuń