sobota, 14 września 2013

Telefon od anioła

CYKL: "MADELINE" (TOM 1) 

 

Jonathan i Madeline prawdopodobnie nigdy by się nie poznali, gdyby pewnego dnia na lotnisku nie doszło do nieoczekiwanej zamiany... ich telefonów komórkowych. Sytuacja ta nie tylko sprawi, że dojdzie do spotkania tej dwójki. Sami nawet nie przypuszczają jak bardzo ta zamiana wpłynie na ich dotychczasowe życie... Okazuje się bowiem, że ich przeszłość jest ze sobą mocno związana, a gdy połączyliby siły, mogli by zdziałać więcej, niż będąc tylko w pojedynkę.

Zdradzanie większej ilości szczegółów jest tutaj bezcelowe, dlatego przejdę do własnej oceny.
Książka podzielona jest na trzy części. O ile pierwsze kilka rozdziałów nie przekonało mnie do tej opowieści, o tyle każde następne zaczęły mnie intrygować. Na jaw wychodzi coraz więcej faktów. Niemal w każdym rozdziale autor podaje nam coraz więcej interesujących szczegółów z życia Johnatana i Madeline.
Najdłuższa druga część książki jest jeszcze ciekawsza od pierwszej, i mimo jej objętości, czyta się ją szybko. Do ostatnich stron autor trzyma nas w napięciu.
Czasami wplata w opowieść zabawne dialogi między dwójką głównych bohaterów, co sprawia, że zaczynamy coraz bardziej ich lubić.

W moim przypadku "Telefon od anioła" był "drugą szansą" jaką dałam autorowi po lekturze "Wrócę po Ciebie". O ile tam bardzo się zawiodłam, o tyle w przypadku tego tytułu mile się zaskoczyłam. Można powiedzieć, że tą książką autor "odrobił sobie" u mnie nadszarpnięte plusy. Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do czegoś jego autorstwa.

Książkę oczywiście polecam. Szczególnie miłośniczkom romansu z kryminałem w tle, choć biorąc pod uwagę całość więcej tu mamy akcji i thrillera, niż samego romansu.
 
Data przeczytania: 14-09-2013 (od: 6-09-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty