piątek, 6 września 2013

Dom na plaży

Młoda pielęgniarka Annie, szczęśliwie zakochana przyjmuje oświadczyny Gerarda. Wybucha wojna, mężczyźni zaciągają się do wojska. Każdy che zrobić coś, by pomóc. Dla Annie i jej ukochanego jest to także czas wielkiej próby. Kobieta zaczyna widzieć pewne wady u partnera. Zachęcona przez koleżanki wyjeżdża na front by pomagać rannym żołnierzom. Tam spotyka żołnierza. Jej serce zaczyna bić szybciej do tego mężczyzny. Mijają tygodnie, miesiące. Pewnego wieczoru na plaży dochodzi do morderstwa... Jak Anne poradzi sobie na nieznanej ziemi? Jak potoczą się losy Anne? Czy odnajdzie szczęście u boku przystojnego żołnierza? A co z Gerardem? Czy jej związek z narzeczonym się rozpadnie? I co ze sprawą morderstwa na wyspie? Kto za nim stoi? Po odpowiedzi na te i wiele innych pytań odsyłam do książki.

Moje odczucia podczas lektury są mieszane. Z jednej strony mamy piękną opowieść o wielkim uczuciu, a także o rożnych obliczach przyjaźni. Z drugiej strony autorka serwuje już od początku książki mało interesujące czytelnika rzeczy. Rozpisuje się o faktach mało ważnych, co nudzi, a nawet każe odłożyć książkę niedokończoną. W dodatku w paru miejscach książka zaczyna być przewidywalna. Szczęściem tylko do połowy.

Uważam jednak, że warto przebrnąć przez tych kilka początkowych (zresztą dość długich jak na taką lekką lekturę), rozdziałów, po to by dowiedzieć się jaki jest finał tej historii. Bo im bliżej końcowych rozdziałów tym więcej emocji. Nie należy zrażać się może mniej ciekawymi, czasami napisanymi naiwnie rozdziałami. Warto wraz z główną bohaterką poznać do końca losy jej miłości z Thaiti.
 
Data przeczytania: 6-09-2013 (od: 16-08-2013)

Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty