Po lekturze "Szumu" Magdaleny Tulli doszłam do wniosku, że chyba inaczej wyobrażałam sobie tą książkę.
Specyficzny styl autorki początkowo był ciekawym zabiegiem, z czasem jednak zaczął mnie irytować. Natomiast rozmowy głównej bohaterki z wyimaginowanymi postaciami (Lisem i zmarłymi osobami) - z biegiem czasu skutecznie mnie znudziły.
Oprócz paru interesujących fragmentów, doceniam jednak piąty rozdział (który okazał się być - według mnie - najlepszym z całej książki) oraz niektóre fragmenty z całości książki, które mogą być wartościowymi cytatami.
Książkę ukończyłam tylko dlatego, żeby dowiedzieć się jaki to wszystko będzie miało przebieg. W ostateczności trochę żałuję, że w ogóle poświęciłam jej czas. A szkoda, bo spodziewałam się naprawdę dobrej lektury. Tymczasem "Szum" nie wywołał u mnie praktycznie żadnych emocji. Ani mną nie wstrząsnął, ani mnie nie wzruszył.
Są to jednak tylko moje odczucia. Nie każdy musi się z nimi zgadzać. Dlatego też ani tej książki nie odradzam ani nie polecam.
Specyficzny styl autorki początkowo był ciekawym zabiegiem, z czasem jednak zaczął mnie irytować. Natomiast rozmowy głównej bohaterki z wyimaginowanymi postaciami (Lisem i zmarłymi osobami) - z biegiem czasu skutecznie mnie znudziły.
Oprócz paru interesujących fragmentów, doceniam jednak piąty rozdział (który okazał się być - według mnie - najlepszym z całej książki) oraz niektóre fragmenty z całości książki, które mogą być wartościowymi cytatami.
Książkę ukończyłam tylko dlatego, żeby dowiedzieć się jaki to wszystko będzie miało przebieg. W ostateczności trochę żałuję, że w ogóle poświęciłam jej czas. A szkoda, bo spodziewałam się naprawdę dobrej lektury. Tymczasem "Szum" nie wywołał u mnie praktycznie żadnych emocji. Ani mną nie wstrząsnął, ani mnie nie wzruszył.
Są to jednak tylko moje odczucia. Nie każdy musi się z nimi zgadzać. Dlatego też ani tej książki nie odradzam ani nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz