Po lekturze "Na południe od granicy na zachód od słońca" nadszedł czas na kolejną książkę Murakamiego. Padło na "Norwegian Wood", z którą chciałam się zmierzyć już od dłuższego czasu.
Tu podobnie jak w "Na południe (...)", głównym bohaterem, który przedstawia czytelnikowi wydarzenia, jest mężczyzna. Tym razem zapoznajemy się z Toru Watanabe. Jest on zamkniętym w sobie, mającym swój świat młodym chłopakiem. Oprócz niego poznajemy też jego bliskiego przyjaciela Kizukiego i dziewczyny: Naoko, Midori i Reiko. Wszystkie te postacie będą miały duży wpływ na życie Watanabe.
Murakami porusza tu między innymi tematy takie jak: egzystencja, śmierć, przemijanie, samotność, miłość i przyjaźń.
Ogólnie nie da się nie wyczuć w książce klimatu melancholii i nostalgii, niekiedy wielkiego smutku i przygnębienia. Autor umiejętnie podsyca ten nastrój poetyckimi opisami. Ode mnie wielki plus dla niego za tchnięcie w tą powieść aury smutku ale też tajemnicy poprzez piękne opisy. Przejawia się to nie tylko w opisach otaczającego świata, ale też choćby nawet w przypadku opisów snów.
Oprócz pięknego poetyckiego języka, w "Norwegian Wood" czytelnik może się również spotkać z erotycznymi opisami, które są ujęte w sposób odważny, choć według mnie nie ujmuje im to zmysłowości i pewnego rodzaju uroku.
Niestety doszukałam się też minusa w postaci opisów dnia codziennego głównego bohatera. O ile (czasami) jest to do wytrzymania u Emily Giffin, o tyle nie mogę Murakamiemu wybaczyć przynudzania w postaci opisywania (przykładowo) czynności jakie po kolei Watanabe wykonał gdy wstał z łóżka. Tego typu opisy (gdy pojawiały się w nadmiarze) sprawiały, że często czułam znużenie podczas czytania. Na szczęście Murakami po każdym takim nudnym opisie serwuje swoje piękne, poetyckie fragmenty, lub inteligentne rozmowy bohaterów. Jednak gdyby nie znużenie, jakie czułam w paru rozdziałach - moja ocena z pewnością byłaby wyższa.
Nie wzbudziła mojej sympatii Midori, którą uznałam za dziecinną istotę, choć z czasem trochę zaczęłam ją rozumieć. Bardzo polubiłam Reiko, a historia jej życia, którą opowiedziała Watanabe podczas jego wizyty w sanatorium uznaję za jeden z najciekawszych momentów w książce (mimo, że to chyba jeden z najdłuższych, o ile nie najdłuższy rozdział).
W ogólnym rozrachunku, po analizie wszystkich "za" i "przeciw" oceniam ją jako dobrą. Uważam, że "Na południe od granicy, na zachód od słońca" czytało mi się lepiej, ale nie potrafię nie docenić w "Norwegian Wood" piękna opisów, dzięki którym powieść ta nabiera specyficznego charakteru.
Książkę polecam (myślę, że sama z chęcią kiedyś do niej wrócę), aczkolwiek nie poleciłabym jej osobom uwrażliwionym na śmiałe opisy erotycznych igraszek.
Murakami porusza tu między innymi tematy takie jak: egzystencja, śmierć, przemijanie, samotność, miłość i przyjaźń.
Ogólnie nie da się nie wyczuć w książce klimatu melancholii i nostalgii, niekiedy wielkiego smutku i przygnębienia. Autor umiejętnie podsyca ten nastrój poetyckimi opisami. Ode mnie wielki plus dla niego za tchnięcie w tą powieść aury smutku ale też tajemnicy poprzez piękne opisy. Przejawia się to nie tylko w opisach otaczającego świata, ale też choćby nawet w przypadku opisów snów.
Oprócz pięknego poetyckiego języka, w "Norwegian Wood" czytelnik może się również spotkać z erotycznymi opisami, które są ujęte w sposób odważny, choć według mnie nie ujmuje im to zmysłowości i pewnego rodzaju uroku.
Niestety doszukałam się też minusa w postaci opisów dnia codziennego głównego bohatera. O ile (czasami) jest to do wytrzymania u Emily Giffin, o tyle nie mogę Murakamiemu wybaczyć przynudzania w postaci opisywania (przykładowo) czynności jakie po kolei Watanabe wykonał gdy wstał z łóżka. Tego typu opisy (gdy pojawiały się w nadmiarze) sprawiały, że często czułam znużenie podczas czytania. Na szczęście Murakami po każdym takim nudnym opisie serwuje swoje piękne, poetyckie fragmenty, lub inteligentne rozmowy bohaterów. Jednak gdyby nie znużenie, jakie czułam w paru rozdziałach - moja ocena z pewnością byłaby wyższa.
Nie wzbudziła mojej sympatii Midori, którą uznałam za dziecinną istotę, choć z czasem trochę zaczęłam ją rozumieć. Bardzo polubiłam Reiko, a historia jej życia, którą opowiedziała Watanabe podczas jego wizyty w sanatorium uznaję za jeden z najciekawszych momentów w książce (mimo, że to chyba jeden z najdłuższych, o ile nie najdłuższy rozdział).
W ogólnym rozrachunku, po analizie wszystkich "za" i "przeciw" oceniam ją jako dobrą. Uważam, że "Na południe od granicy, na zachód od słońca" czytało mi się lepiej, ale nie potrafię nie docenić w "Norwegian Wood" piękna opisów, dzięki którym powieść ta nabiera specyficznego charakteru.
Książkę polecam (myślę, że sama z chęcią kiedyś do niej wrócę), aczkolwiek nie poleciłabym jej osobom uwrażliwionym na śmiałe opisy erotycznych igraszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz