poniedziałek, 14 lipca 2025

Szczęście jest tak blisko

Wciąż kontynuuję sprawdzanie harlequinowych romansideł pod kątem wyłapania tych lepszych pośród tych gorszych. Tym razem wybrałam książkę Susan Sgephens z serii "Światowe życie". Mamy więc znów perypetie bogaczy. Tym razem jednak zmieniłam klimat, choć niedaleki od włoskiego, gdyż przenosimy się na wyspę Praxos, położoną na zachodnim wybrzeżu Grecji.
 
Poznajemy więc Xandera Tsakisa, którego przed laty adoptowało zamożne małżeństwo, czyli Elena i Romanos Tsakisowie. Mężczyzna wychowywał się w cieniu przyrodniego brata Achillesa, który do aniołków nie należał. Wyspa Praxos należy do Achillesa, choć on nie jest przychylnie nastawiony do jej mieszkańców. Ostatecznie to właśnie Achilles doprowadza wyspę do ruiny. Można więc powiedzieć, że wszyscy oddychają z ulgą, gdy właściciel wyspy na własne życzenie znika ze sceny, a stery panowania na Praxos przypadają nikomu innemu, jak właśnie Xanderowi. Po nieszczęśliwym wypadku, w którym ginie Achilles wraz z ojcem - Romanosem, na barkach Xandera staje się odbudowanie wszystkiego, co zniszczył jego nierozsądny brat. Pewnego dnia Xander w iście epickim stylu przylatuje na wyspę robiąc wrażenie na miejscowej nauczycielce - angielce Rosy Boom. Kobieta jest typową szarą myszką i z miejsca zakochuje się w swoim nowym szefie. Poznają się bliżej podczas corocznej uroczystości Panigiri. Oboje obierają sobie za cel przywrócenie harmonii na wyspie Praxos. Co wyniknie z tej znajomości, tego już należy dowiedzieć się z lektury ksiażki.
 
Patrząc na tytuł: "szczęście jest blisko", ale samej książce daleko do tego, aby szczęśliwie nazwać ją choćby niezłą. Jest po prostu słabo napisana. Kuleje pod kątem fabuły, która jest nijaka. Pierwsze rozdziały skupiają się na aspekcie ratowania wyspy, wzdychaniach Rosy i peanach na cześć jego niezwykle przystojnej urody i umięśnionego, wręcz ociekającego seksem ciała. Później, głównym celem jest pokazanie niezwykłej istoty, jakże ważnej uroczystości Panigiri, które na tej wyspie jest obchodzone co roku, a tym razem ma być otwarte przez samego bossa Xandera. Nagle, gdy nasza dwójka zaczyna czuć pożądanie, cała uroczystość i wcześniejsze roztkliwianie się nad jej istotą dla wyspy bierze w łeb. I tu zaczyna się prawdziwa komedia pod postacią użytych porównań i przenośni. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy sama Susan Stephens tak wymyśliła, ale śmiać mi się zachciało już w momencie, kiedy on "posłał ją na skraj przepaści", a "nią wstrząsnęła gwiezdna eksplozja doznań". I, choć można pomyśleć, że wszystko wróci do normy, nasza Rosy ponownie "rzuca się na krawędź rozkoszy krzycząc <<Tak!>>" podczas miłosnych uniesień. Bohaterowie miotają się we własnych uczuciach: ona by chciała, ale się boi, on nie może pojąć, że posiada uczucia. Druga połowa książki schodzi więc na wspólnym uświadamianiu sobie tego, co do siebie czują.
 
Jest to typowy harlequinowy romans, gdzie główni bohaterowie mają za sobą dramatyczną przeszłość, która najczęściej jest główną blokadą ich uczuć. I, choć w ostatnim czasie przeczytałam już parę takich opowieści, i już mnie ten schemat przestaje dziwić, to właśnie w przypadku książki Pani Stephens, odnoszę wrażenie, że jest ona o wiele bardziej chaotycznie napisana. Nawet pomimo, bądź co bądź rezolutnej Rosy i irytująco-zabawnych przenośni, które wprawdzie śmieszą, ale rozbawienie czytelnika szybko mija, gdy  efekcie dostaje nie tylko schematyczną, ale - co gorsze - nudną historię.

Data przeczytania14-07-2025 (od: 7-07-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

3/10          1,5/5                      3/10                          1,5/5

sobota, 12 lipca 2025

Cieszę się, że moja mama umarła

Jennette McCurdy swego czasu była aktorką dziecięcą, popularną głównie za sprawą serialu młodzieżowego "i Carly". W swojej książce opisuje swoje życie, ale głównie z perspektywy relacji z matką. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że owa matka była bardzo toksyczną osobą, a jej wpływ na życie Jennette był bardzo destrukcyjny.
 
Wbrew pozorom kontrowersyjny tytuł, paradoksalnie, niesie ze sobą głęboki przekaz. I, choć może wzbudzać kontrowersje, a w najmniejszym stopniu lekką konsternację, to jest całkiem uzasadnionym wytłumaczeniem trudnej relacji Jennette z matką. Wszak w swojej autobiografii, będącej jednocześnie formą autoterapii, pisze o uwolnieniu się od matki, która pod płaszczykiem matczynej "troski", była sprawczynią przemocy, psychicznej, emocjonalnej, cielesnej.  Całkowicie przejęła ona kontrolę nad życiem córki, począwszy od marzeń, na zdrowiu psychicznym kończąc.
 
McCurdy, w opowiadaniu swojej historii, nie sili się na zbędny patos. Pisze szczerze, momentami oszczędnie, czasami ironicznie. Krótkie rozdziały nie zawsze łączą się z poprzednimi. Niejednokrotnie bywa, że czytelnik odnosi wrażenie jakby przeglądał wyrywkowe zapisy z kolejnych dni w dzienniku nastoletniej dziewczyny zmagającej się z problemami. Dzięki temu buduje atmosferę intymności swoich wspomnień, do której to intymności zaprasza czytelnika, który doświadcza przeżyć Jennette .
 
A przeżycia te do łatwych nie należą. Pogoń za marzeniami, o które mała Jennette nigdy nie prosiła, bo to matka pragnęła być aktorką, ale się jej nie udało, więc wychowuje sześcioletnią córkę w przekonaniu, że będzie sławną aktorką. Przy okazji możemy się przyjrzeć drugiemu, ważnemu aspektowi tej książki, czyli toksyczności przemysłu rozrywkowego dziecięcych gwiazd w Hollywood. McCurdy opisuje kulisy produkcji programów Nickelodeon, nadużycia ze strony anonimowego "Twórcy", brak psychologicznego wsparcia, kult posłuszeństwa wobec dorosłych autorytetów. Jej opowieść jest więc nie tylko opisem własnych relacji z matką, ale też ważnym głosem w dyskusji o traktowaniu nieletnich w showbiznesie oraz obrazem tego, jak ich "sukces" bywa okupiony cierpieniem.
 
Głównym temat książki  jest jednak portret przemocy emocjonalnej. Trudna relacja młodocianej aktorki   z egoistyczną, narcystyczną matką, która zdominowała życie swojej córki. Jennette wiele lat żyła w cieniu toksycznej matki, początkowo nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo matka miała destrukcyjny wpływ na jej życie, a w późniejszym czasie nie mogąc/nie chcąc w to uwierzyć. Książka pokazuje mechanizmy przemocy domowej, które często pozostają niewidoczne dla otoczenia. Matka McCurdy kontrolowała każdy aspekt życia córki: jej wygląd, wagę, myśli, ambicje. Zmuszała ją do aktorstwa, ignorując jej niechęć, i wmawiała jej, że wszystko robi „dla jej dobra”. To klasyczny przykład przemocy emocjonalnej, podszytej manipulacją i szantażem emocjonalnym. Książka uświadamia więc, że przemoc nie zawsze ma postać krzyku czy bicia, a często może się objawiać jako „miłość”.

Pomimo ciężkiego tematu, książka daje nadzieję. Pokazuje długotrwały proces wychodzenia z dna. Proces bolesny, będący sinusoidą wzlotów i upadków, cofania się w tył, jednak ostatecznie prowadzący do celu - do zrozumienia samej siebie, a przede wszystkim do przejęcia kontroli nad własnym życiem. Czy Jennette McCurdy odniosła sukces? Jako dziecięca gwiazda z pewnością nie, ale jako człowiek zapewne jest na dobrej drodze do tego aby ten sukces osiągnąć. 
 
"Cieszę się, że moja mama umarła" to historia z rodzaju tych, które zostają z czytelnikiem na długo. Momentami brutalna i szczera, ale myślę, że bardzo potrzebna opowieść o tym, jak wielki wpływ na młodego człowieka mają traumy, o tym jak trudno uwolnić się od destrukcyjnego wpływu rodzica, który sam ma problemy ze sobą. A przede wszystkim książka pokazuje, że nawet z najbardziej mrocznych doświadczeń, można wyjść cało. Poobijanym, ale silniejszym.
 
Choć książkę czyta się szybko, to nie jest to łatwa lektura. Jest jednak potrzebna. McCurdy porusza tutaj tematy tabu: poza toksycznym rodzicielstwem i dziecięcą sławą, mamy ty też: zaburzenia odżywiania, PTSD, trudności z wyrażaniem własnych emocji. Ta opowieść jest jej głosem sprzeciwu wobec destrukcyjnym zachowaniom. Głosem, który nazywa wyżej wymienione problemy po imieniu i  wyrazem walki o swoje życie.

Data przeczytania11-07-2025 (od: 18-06-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

poniedziałek, 7 lipca 2025

Miłość za oceanem

CYKL: "BROODING BILLIONAIRE BROTHERS" (TOM 2)


Zaskakująco dobre romansidło "To będzie ślub z miłości", który był pierwszym tomem tego mini cyklu z harlequinowej serii "Światowe Życie", rozbudziło moją chęć poznania drugiego tomu. 
 
W "Miłości za oceanem" poznajemy losy przyrodniego brata Luca Cavallero - Maxa Stone'a, który parokrotnie był wspominany w pierwszym tomie cyklu. Tam jednak grał on trzecioplanową rolę. Tu jest głównym bohaterem, spadkobiercą rodzinnej firmy i ojcem nastoletniej Amandy, która w ostatnim czasie stała się trudnym dzieckiem. Od tragicznej śmierci Lauren- żony Maxa i matki Amandy - mężczyzna wychowuje swoją córkę sam, ale najwyraźniej nie radzi sobie z problematyczną nastolatką. Najwidoczniej dziewczynce potrzeba "kobiecej ręki", dlatego postanawia, że wynajmie opiekunkę, która pomoże mu ujarzmić Amandę. Tą opiekunką staje się Paige Cooper - była aktorka filmów dla młodzieży, która obecnie chce zapomnieć o swoim dawnym życiu oraz toksycznych rodzicach, uciec od całego zamieszania związanego z  jej osobą i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Tym bardziej teraz, kiedy jej wspaniałomyślni rodzice wpadli na genialny pomysł wydania książki o ich prywatnych sprawach. Bardzo kompromitującej książki...
Jak potoczą się losy Maxa i Amandy? Czy Paige uda się ujarzmić nastolatkę w trzy miesiące, jak już na samym początku założył ojciec Amandy? Czy uda się ukryć swoją tożsamość przed niczego nie podejrzewającym Maxem? Co wyjdzie z tej znajomości? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań należy szukać w lekturze "Miłości za oceanem".
 
Wiadomo, iż romans ten już z samego opisu jest przewidywalny. Nie ma tu  zbyt wielu niespodzianek, nie ma też co się spodziewać większych, zawoalowanych tajemnic, nawet mimo intrygującego tematu tajemniczej książki o Paige. Tempo rozwijanej relacji jest wprawdzie szybkie, ale napotyka na różne przeszkody, więc jak na tak krótką historię (i jak na romans harlequinowy), wydarzenia nie następują po sobie aż tak błyskawicznie, zwłaszcza na początku. I jedyne zastrzeżenie, jakie mam w przypadku tej części, to fakt, iż bohaterowie zaczynają sami sobie zaprzeczać w kwestii uczuć. Ponadto, na kilka rozdziałów przed końcem Max staje się "dupkiem do kwadratu", zachowującym się tak, że każda normalna dziewczyna rzuciłaby go bez wahania i nie wracała pod żadnym pozorem.

 
PODSUMOWANIE CYKLU:
Trzeba  przyznać, iż Autorka stara się w miarę naturalnie prowadzić bohaterów przez fabułę, omijając maksymalnie jak najbardziej naiwne zachowania, co szczególnie widoczne było w "To będzie ślub z miłości". W drugim tomie już trochę ocieramy się o naiwność. O ile w pierwszym tomie relacja między dwójką głównych bohaterów była stopniowa, a ich zachowania przynajmniej przez kilka rozdziałów wytłumaczone motywem "haters to lovers", o tyle w tomie drugim możemy się spodziewać  szybkiego wybuchu namiętności i pożądania "od pierwszego wejrzenia".
 
Podoba mi się, że w obu tych historiach biahterowie są "jacyś", mają wprawdzie swoje problemy, traumy, jednocześnie starają się je przezwyciężyć. Plusem są postaci drugo i trzecioplanowe. W przypadku pierwszego tomu jest to wyważony brat Max, natomiast w przypadku drugiej części są nimi : zbuntowana i kapryśna Amanda oraz szofer Reg.

Obie części czyta się dobrze, ze wskazaniem na tą pierwszą część. Druga jest już trochę bardziej naciągana. Warto jednak dać szansę obu częściom, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

Data przeczytania7-07-2025 (od: 2-07-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                     5/10                           2,5/5

środa, 2 lipca 2025

To będzie ślub z miłości

CYKL: "BROODING BILLIONAIRE BROTHERS" (TOM 1)


Mimo, iż wiele lat temu porzuciłam te czyttadła, to teraz konsekwentnie zagłębiam się w literaturę harlequinową, żeby sprawdzić czy może w tej masie szablonowych historyjek, trafię na jakąś perełkę... Tym razem wzięłam pierwszy tom mini cyklu "Brooding Billionaire Brothers", romansu w serii "Światowe życie". Nie powiem, bo jego opis brzmi obiecująco, choć z góry można już założyć jak ta historia się potoczy...

W książce tej poznajemy Mię Marini, przybraną córkę Jennifer i Gianniego Marini. Jej przybrany ojciec jest magnatem stalowym, jednak rodzinne przedsiębiorstwo Marini Enterprises stoi właśnie na skraju bankructwa. Przybrani rodzice wpadają więc na genialny pomysł: a co, gdyby tak dokonać fuzji i poprzez małżeństwo ich przysposobionej córki z synem milionera odrodzić podupadający biznes? Nadchodzi dzień ślubu Mii. Jej wybrankiem staje się Luca Cavallaro. Wszyscy czekają przed świątynią, ale... pan młody się spóźnia! Jakie powody kierują narzeczonym? Jak potoczą się losy tej pary? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań należy szukać w książce Clare Conelly.

Ta książka jest schematyczną sztampą tak, jak przystało na typowy harlequin. Trzeba jednak przyznać, że w porównaniu do niektórych wcześniej czytanych historii (jak na przykład w przypadku niedawngo "Balu w San Franscisco"), tutaj bohaterowie przynajmniej mają jasno określone cele i ich działania nie są "od czapy". Z góry wiemy o co chodzi i to jest w porządku. Prawdopodobnie właśnie dlatego postępowanie dwójki głównych bohaterów, ich wybory i zamierzone cele nie wydawały mi się dziwne.

Tak, jak zazwyczaj w tych historiach, również i tutaj mamy do czynienia z poranionymi przez życie duszami. Bohaterowie próbują sami sobie przedstawić swoją ciężką przeszłość, podejmując próbę zrozumienia jej i udźwignięcia tego bagażu własnych doświadczeń. O dziwo, nawet nieźle mi się czytało o tych ich problemach. Nie znam innych książek Autorki, ale przypuszczam, że spora tu zasługa sposobu w jaki jest napisana ta historia - mimo krótkiej fabuły, która zazwyczaj rozwija się "w mgnieniu oka", tutaj ma niespieszne tempo, zwłaszcza gdy poznajemy sferę osobistych, życiowych problemów Mii i jej niedoszłego narzeczonego.

Sama sobie się dziwię, że to stwierdzam, ale naprawdę nie czytało mi się źle tego romansu. Co więcej: nawet polecam ten tytuł. Mimo przewidywalności fabuły, uważam, że warto przyjrzeć się tej dwójce ludzi, próbujących poskładać swoje prywatne sprawy żeby móc stworzyć własną - być może - wspólną przyszłość.

Data przeczytania1-07-2025 (od: 1-07-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

poniedziałek, 30 czerwca 2025

#6 TBR 2025 lipiec- grudzień

Mimo, iż książki z zestawienia z początku roku jeszcze nie zostały przeczytane i jestem świadoma książek z TBR-u znajomych, które jeszcze są w toku, nie oznacza to, że nie będzie  w tym roku kolejnych planów czytelniczych. Dlatego też, do szóstki książek, które wybrałam na drugą połowę roku trafiły takie, które nie są długie oraz są trochę lżejszą literaturą. Powinnam więc w miarę szybko się z nimi uporać.

Poniżej przedstawiam lipcowo-grudniowy TBR na 2025 rok:

 

                                                                Lista TBR-owej szóstki


1. "Słonie mają dobrą pamięć" (Agatha Christie)
2. "Żony Konstancina" (Ewelina Ślotała)
3. "Spowiedź Marilyn Monroe" (Anna Lerke)
4. "Hodowcy lalek" (Urszula Sipińska)
5. "Niedziela na wsi" (Agatha Christie)
6. "Historie podniebne" (Jakub Małecki)

"Słonie mają dobrą pamięć" to jeden z tych kryminałów ulubionej Autorki, które już dawno chciałam przeczytać. Intrygował mnie tytuł i nadal jestem ciekawa treści książki, mimo że kilka miesięcy temu obejrzałam odcinek serialu poświęcony tej historii. Na szczęście nie pamiętam już rozwiązanie zagadki, więc to jest dobry czas na sięgnięcie po "Słonie (...)"

Książki Eweliny Ślotały przewijały mi się już jakiś czas temu na czytelniczych portalach internetowych. Nigdy jednak nie brałam pod uwagę zapoznania się z nimi. Do czasu aż usłyszałam o śmierci Autorki. Postanowiłam zaznajomić się z całym cyklem, a "Żony Konstancina" jest otwierającym ten cykl.
 
"Spowiedź Marilyn Monroe" jest książką, na którą polowałam bardzo długo, sądząc, że jest jej kolejną, zwyczajną biografią. Tym samym okazuje się, że to raczej fabularyzowana biografią tej słynnej aktorki. Jestem więc ciekawa jak ten zabieg wypadł w przypadku Monroe.
 
Ostatnio słucham sporo znanych utworów, polskich słynnych wykonawców ze starszych czasów. Przypomniałam sobie o tym, że posiadam książkę "Hodowcy lalek" - nawet z załączoną płytą z kilkoma utworami Pani Urszuli Sipińskiej. Ponadto wybór akurat tego tytułu padł ze względu na to, że spodziewam się lekkiej lektury w przypadku tej książki.
 
"Niedziela na wsi" to drugi kryminał Agathy Christie w tym półroczu, z którym mam zamiar się zmierzyć. Mam jeszcze sporo nie przeczytanych kryminałów tej Autorki, dlatego chciałabym przeczytać w tym roku dodatkowo coś jeszcze jej autorstwa. Przez chwilę zastanawiałam się nad wyborem, ostatecznie wybrałam w ciemno. Zobaczymy czy mi się spodoba.
 
Zauważyłam, że bardzo mało mam przeczytanych książek Jakuba Małeckiego, mimo iż posiadam wiele jego książek. Wybrałam "Historie podniebne" z tego względu, że nie jest to gruba książka, a ponadto jest to zbiór różnych opowiadań,więc chętnie poznam Jakuba Małeckiego w krótkiej formie.

Zapraszam do śledzenia postępów tego wyzwania oraz tych pozaplanowych książek, które będą się pojawiały w tym roku.

Podsumowaie czerwca

🍒 Czerwiec w końcu przyniósł cieplejsze dni. A mnie pięć lektur. Z czego większość to romanse, w tym aż dwa harlequiny, których czytanie zarzuciłam wiele lat temu. A tu okazuje się, że te historie poniekąd mogłabym zaliczyć do takich niezobowiązujących opowiastek. ciut lepszych, to znów ciut gorszych, które są potrzebne zwłaszcza po lekturze tytułów o cięższej tematyce...

Pierwsze dni miesiąca należały do utrzymanego w klimacie włoskich uliczek romansu "Trzy dni w Rzymie" autorstwa Kate Hardy, który okazał się być mocno średnią lekturą, zważywszy na naturę głównego bohatera i naiwność głównej bohaterki.

W połowie miesiąca przeczytałam pierwszy tom cyklu "Rebel Blue Ranch", czyli "Done and Dusted", którą to książkę czytałam w ramach Klubu Czytelniczego "American Club Corner". Romans w stylu kowbojskim, to tym razem zmiana klimatu z włoskich uliczek na amerykańskie rancza z wyścigami w tle i traumą głównej bohaterki. Czy jednak spełnił oczekiwania? Można się pomylić, jeśli będziemy podchodzić do tej książki, jak do próby wgłębienia się w psychikę głównie bohaterki, gdyż wspomniana trauma jest tylko bardzo małą cząstką tej fabuły. Fabuły, która krąży głównie wokół dość ostrych opisów seksualnych uniesień w najróżniejszych pozycjach, niejednokrotnie pośród mocnych wulgaryzmów.

"Córką hycla", która jest ósmą częścią "Sagi o Ludziach Lodu", niestety trochę mnie rozczarowała. Zabrałam się za nią szybko, zaraz po ukończeniu siódmego tomu. I o ile poprzedzające ją dwa tomy przeczytałam błyskawicznie, o tyle ósma część strasznie mi się wlokła. Dobry, mocny początek musiał więc ustąpić mniej wartkiej akcji i trochę niekonsekwentnym działaniom głównej bohaterki. która w pewnym momencie zaczyna się gubić w tym, kogo właściwie kocha.

Ostatnie dwa tygodnie miesiąca należały do kontrowersyjnej książki o tematyce politycznej, którą wbrew pozorom, czyta się bardzo szybko. Mowa o książce dr Aleksandry Sarny "Debil. Studium przypadku", której okładka zdradza nam głównego bohatera. Jest to mimo wszystko satyra. Mimo wszsytko, zważywszy na fakt, iż chwilami mamy tu jednak czarny humor, jeśli popatrzeć na nią z punktu widzenia literatury faktu... Książka z całą pewnością nie dla każdego.

"Bal w San Fransisco" autorstwa Jennie Lucas, którą jest drugim harlequinem w tym miesiącu. I również w przypadku tego tytułu mamy do czynienia z antypatycznym bohaterem męskim i naiwną główną bohaterką. Sama nie wiem, która z nich jest bardziej naiwna: Ella z historii pani hardy, czy Lilley z książki pani Lucas? W obu przypadkach miałam ochotę mocno potrząsnąć tymi bohaterkami...

Jako, że mamy już koniec czerwca, nadszedł czas na zestawienie kolejnej szóstki książek do przeczytania na ten rok. Zapraszam więc do zapoznania się z drugim w tym roku TBR-em na miesiące lipiec-grudzień 2025 🌳


Czerwiec w liczbach:

Przeczytanych książek: 5
Łączna liczba stron czytanych książek: 1078
Biografia/Autobiografia/Dziennik: 1
Fantasy/Fantastyka/Sci-fi: 1
Literatura obyczajowa/Romans: 3 

środa, 25 czerwca 2025

Bal w San Francisco

Kolejny romans z serii "Światowe życie Extra". Tym razem poznajemy prezesa potężnego, luksusowego, włoskiego przedsiębiorstwa. Cayetani Worldwide, dla którego liczy się głównie kariera i w jej sprawie nie cofnie się przed niczym, nawet jeśli trzeba będzie porzucić życie wiecznego kawalera i ożenić się bez miłości - czemu nie, zwłaszcza jeśli narzeczona jest spadkobierczynią olbrzymiego majątku...?

Tymczasem Lilley Smith,. która jest zwykłą księgową w firmie Alessandra, właśnie rozstała się z chłopakiem po tym jak okazało się, że Jeremy zdradza ją z jej najlepszą przyjaciółką Nadią. Zapłakaną Lilley znajduje w swoim gabinecie książę Alessandro Caetani. Zabójczo przystojny mężczyzna o zniewalającym uśmiechu i umięśnionym ciele robi na dziewczynie wrażenie. W najśmielszych wyobrażeniach nie sądziła, że ktoś taki jak on poprosi ją, żeby towarzyszyła mu na corocznym firmowym balu Prezosi di Caetani. Tym bardziej, że wszyscy w firmie wiedzą, że Allessandro to łamacz kobiecych serc, zresztą aktualnie zajęty, gdyż jego dziewczyna jest bajecznie bogata dziedziczka Olivia Bianchi. Jak ona - szara myszka - może w ogóle myśleć o jakiejkolwiek relacji z mężczyzną o takiej pozycji społecznej? Jest jednak pewna tajemnica, o której wie tylko Lilley... Co to za tajemnica? Jak rozwinie się znajomość  z Alessandrem? Tego należy się dowiedzieć z lektury książki.

Sięgając po tą historię, spodziewałam się trochę bardziej zawoalowanej intrygi, tymczasem główna tajemnica już po kilku rozdziałach jest tak przedstawiona, że można już domyślić się dalszej akcji. I gdy już myślałam, że to będzie największy mój zawód, nagle zdarzają się sytuacje między tą dwójką bohaterów, które każą mi źle myśleć o tych postaciach. On - strasznie zadufany, egoistyczny dupek, ona naiwna idiotka. Rozumiem, że jest o typowy, harlequinowy romans. Sztampowy do bólu. Nawet już machnęłam ręką na opis, który wzbudził moją ciekawość i zwrócił moje oczy w kierunku właśnie tego tytułu, gdyż czytając streszczenie już wówczas można mieć takie przeświadczenie, że to nie może  być aż tak dobre, żeby miało się udać. To wtedy ta książka musiałaby mieć minimum trzysta stron. Jednakże nie mogę pojąć jak można być taką zaślepioną kobietą, tak naiwną, ale też - tak bardzo wierzącą w tego faceta. Zwłaszcza nie po tym, jak ją traktował w tej historii.

Można przeczytać, książka ujdzie w tłumie, wszak jest to taka schematyczna historia na jeden raz, gdzie akcja dzieje się w tempie błyskawicznym (nawet aż za bardzo). Nie mamy tu przesadnie ostrych scen erotycznych. Plusem może być klimat Włoch, w którym jest utrzymana ta opowieść - mimo akcji w San Francisco, na chwilę mamy też Rzym, włoskie restauracje, trochę włoskich zwrotów. Jednakże uprzedzam, że można poczuć lekki niedosyt tą historią. I zirytować się głównie naiwnością Lilley, jej głupiutkim sposobem bycia w niektórych scenach, a także przesadną władczością oraz przekonaniem o swojej nieomylności Alessandra.

Data przeczytania25-06-2025 (od: 23-06-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10          2/5                         4/10                          2/5

niedziela, 22 czerwca 2025

Debil. Studium przypadku

Zdumiały mnie negatywne opinie o tej książce, zwłaszcza pochodzące od "czytelników", którzy nie sięgnęli po nią, z góry zakładając chłam. Można mieć różne poglądy polityczne, tak samo jak można mieć lub nie mieć poczucia humoru i luzu w czterech literach. Jak widać większość oceniających najwidoczniej nie wyciągnęła przysłowiowego kija...
 
Książka, co widać od razu po dobitnym, mającym szokować tytule i wiele mówiącej okładce, z założenia jest satyrą. Z punktu widzenia humorystycznego przeznaczenia książki, raczej nie przypadnie ona do gustu pewnym kręgom czytelników [wyborców] w tym kraju - sorry, nie ten target. Dlatego prawdopodobnie znajdzie zwolenników po przeciwnej stronie barykady, a i to pośród tych, którzy mają poczucie humoru i nie biorą wszystkiego aż tak na serio. Choć, akurat w temacie polskiej polityki ciężko jest nie brać na serio niektórych rzeczy...

Tymczasem Autorka, Pani psycholog, publicystka została zaatakowana na wstępie nie za treść książki, a już za sam odważny, prowokacyjny tytuł. Ba, nawet za samo istnienie tej książki! Cóż, najwyraźniej niektórym wystarczy, że tytuł brzmi "Debil" i ma znaczącą okładkę, żeby można było się wypowiedzieć na temat jej treści... Wyrok zapadł: opinia jest jednoznaczna i jednogłośna - oceniono nie argumentację, a styl wypowiedzi i intelekt Autorki, natomiast mnie wyjaśnia to poziom społecznej świadomości i - rzecz jasna - polityczne poglądy opiniotwórców. Trudno jest ocenić coś, czego się nie przeczytało, bądź przeczytało pobieżnie, a jeszcze trudniej przeczytać i zgodzić się z argumentacją, która nie trafia w pogląd czy też przekonania czytelnika.
 
Nie dziwi mnie więc hejt na książkę, ani na jej Autorkę, gdyż niektórych zabolało. No cóż... Książka boli, bo trafia w punkt. Ponadto boli, kiedy ktoś ośmieli się mówić głośno to, co się myśli, zamiast używać języka milczenia. Boli, że zburzono ten "mały święty porządek świata" co poniektórych. Tymczasem jest to dobrze, napisane studium nie tylko danego przypadku, biorąc pod uwagę te fragmenty, w których Sarna gdzieniegdzie przemyca ogólne refleksje nad człowiekiem, jego przywarami, wierzeniami oraz konsekwencjami działań, niejednokrotnie pochylając się nad psychologicznymi aspektami ludzkich zachowań. A główny bohater posłużył jako przykład. Przy okazji mamy tu takie podsumowanie dziesięcioletniej kadencji w pigułce. Napisane szczerze i odważnie, momentami [dla niektórych] szokująco.

Dziwi mnie jednak zarzucanie Autorce pisania nieprawdy. Wszak tam, gdzie Pani dr Sarna nie była czegoś pewna, zaznaczała to, bądź poddawała w wątpliwość. Natomiast co do całej reszty: książka jest przecież jej komentarzem dotyczącym osoby głównego bohatera oraz wszystkich związanych z nim sytuacji, które niejednokrotnie były/są wspominane w mediach. Nic nowego w tej publikacji nie odkryto. Mamy więc tu, między innymi: zarówno słynnego Sebę od chleba, dmuchanego kraba, "długopis" prezesa, Joannę Rosiek, Izabelę Pek, Dominikę, uchodźców, stosunki międzynarodowe (czytaj: język angielski prezydenta) i wiele innych, o których wiadomo było już wcześniej. Mamy jego rodziców, żonę, skandale obyczajowe, portret psychologiczny osoby oraz kręgu ludzi wokół rzeczonej osoby. Gdzie więc jest ta nieprawda? Nie jest winą Autorki, że w "książce o (...)" wspomina o tym wszystkim, skoro to wydarzenia, które miały miejsce, co jest widoczne na licznych memach, a książka jest przecież mini biografią, choć z satyrycznym zacięciem.
Jeśli chodzi o styl wypowiedzi pani Sarny oraz stwierdzenia, iż "Autorka używa w tej książce rynsztokowego słownictwa" - ci którzy tak twierdzą powinni się więc cieszyć, że książka nie jest utrzymana w takim tonie, w jakim napisano "Rozmiar nie ma znaczenia (...)", jeszcze by się mogli zgorszyć... Porównując więc ton, w jakim są utrzymane obie te książki, mogę stwierdzić, że z osobą głównego bohatera książki,  Pani dr Sarna obeszła się w miarę delikatnie.

To nie książka jest żenująca, jak zakładają niektórzy. Żenujący jest hejt na tą książkę przez określoną grupę czytelników, krytykujących intelekt Autorki przez pryzmat swoich poglądów politycznych, bądź oceniając bez zagłębiania się w lekturę na zasadzie "nie wiem, ale widzę okładkę i tytuł, to się wypowiem". Zastanawia mnie czy gdyby bohaterem książki był jakikolwiek inny jego przeciwnik polityczny, czy ci sami hejterzy mówili by tym samym głosem? No właśnie... 
Książkę uznaję za dobrą, a najgorsze w niej jest to, że miała być zabawną satyrą - i jest, tylko smutne jest w niej uświadomienie sobie, że to nie jest fikcja literacka.

Reasumując książka ta jest swoistym podsumowaniem prezydentury Dudy, a jaka ona była każdy widział. O, pardon - nie każdy, wszak sama Autorka zauważa [zresztą trafnie], że dla elektoratu pewnej partii w tym kraju nie ważne co kto robi, jaki jest, jak się zachowuje i jaką ma przeszłość, grunt, że popiera wartości głoszone przez ową partię. Reszta się nie liczy i jest zwykłym pomówieniem. I to jest chyba komentarz najlepiej obrazujący wszystkie hejtujące tą książkę opinie.

Data przeczytania: 22-06-2025 (od: 20-06-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

czwartek, 19 czerwca 2025

Córka hycla

CYKL: "SAGA O LUDZIACH LODU" (TOM 8)


Ósmy tom "Sagi o Ludziach Lodu" rozpoczyna się z pozoru niewinnie od historii hycla Joela Nattmana i jego córki Hildy, którzy osiedlili się nieopodal Lipowej Alei. Żyją w odosobnieniu, obserwując jedynie rodzinę Ludzi Lodu. Jednak pewnego dnia dochodzi do makabrycznego odkrycia, które na zawsze zmieni życie ich małego, samotnego świata... Co takiego się wydarzy i jak potoczą się dalsze losy potomków Tengela? Tego należy dowiedzieć się z lektury "Córki hycla".

Ten tom zaczyna się intrygującą historią, jednak około połowy książki fabuła zwalnia tempo, mocno na tym tracąc. Dopiero na kilka końcowych rozdziałów akcja przyśpiesza, na powrót robi się intrygująco, a typowe dla tej serii zakończenie każe nam sięgnąć po następny tom. 

"Córka hycla" nie jest złą książką, warto dać jej szansę, jednak trzeba liczyć się z tym, że w w porównaniu do poprzednich siedmiu tomów, ośma część może wypaść słabiej.

Data przeczytania: 19-05-2025 (od: 30-04-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2,5/5                     5/10                         2,5/5

poniedziałek, 16 czerwca 2025

Done and Dusted

CYKL: "REBEL BLUE RANCH" (TOM 1)


Pierwszy tom kowbojskiego cyklu "Rebel Blue Ranch"
, w którym poznajemy Clementine (Emmy) Ryder. Dziewczyna wraca z Denver do rodzinnego miasteczka Meadowlark w stanie Wyoming, po tym jak uległa nieszczęśliwemu wypadkowi spadając z konia. Nie przyznaje się jednak do tego przed ojcem i braćmi. Nawet Teddy, jej najbliższa przyjaciółka, nie zna wszystkich tajemnic Emmy, zwłaszcza tej dotyczącej wypadku. Razem z przyjaciółką idą do baru "Diabelski But". Tam spotykają Luke'a Burrowsa - znajomego Emmy z dzieciństwa, z którym się wychowywała, i który pod maską playboya ukrywa wrażliwą duszę. Oboje nie pałają do siebie uwielbieniem... Jak potoczą się losy tej dwójki? Czy uda im się znaleźć nić porozumienia?
 
Zacznę o plusów, bo tych widzę tu niewiele. Nie czytałam wcześniej chyba żadnego romansu z końmi w tle. Mam więc ambiwalentne uczucia co do klimatu rancza, tematyki koni i wyścigów konnych. Jednak dla kogoś, kto lubi kowbojskie romanse, to ten klimat można by było uznać za plus. Ja jednak skupię się na innym walorze, a ten dotyczy tej delikatnej strony w relacji dwójki głównych bohaterów - czyli wzajemnego wsparcia.
Clementine, która po latach wraca do rodzinnego miasteczka Wyoming, z wyraźną traumą po wypadku na rodeo, jej początkowa relacja z Brooksem, relacje rodzinne głównych bohaterów.  Wszystko to budzi potencjał, wciąga czytelnika i obiecuje dobry materiał na opowieść o rodzącym się, romantycznym uczuciu. Zwłaszcza, że na początku książki, właśnie tak Autorka przedstawia emocje głównych bohaterów – jako romantyczne, ładne uczucie, więź, troska. Podobały mi się wszystkie te opisy, w których Emmy i Luke wzajemnie sobie pomagali, niezależnie o to czy chodziło o rodzinne zawirowania jednego, czy o lęki i niepokoje drugiego. Było to ładne i budujące.
 
Zaczęło się więc obiecująco. Niestety, gdzieś po drodze Sage zrezygnowała z dalszego budowania tej emocjonalnej głębi między bohaterami, a zamiast tego postawiła na wręcz surową fizyczność. Ponadto wkładając w usta bohaterów wulgarne słowa nazywające po imieniu czyny, które następowały... I to już nie było fajne. Bo zburzyło mi obraz tej dwójki. Autorka brnęła w to dalej, robiąc to tak często i w takim stopniu, że żadne dalsze miłe sytuacje, które miały miejsce i przypominały o tym, że przecież bohaterowie czuli do siebie coś więcej. nie były już dla mnie takie same w odbiorze. Kompletnie nie pasowały mi te ich wulgarne słowa i myśli. Zwłaszcza w postaci Luke'a, który chwilami zachowuje się wyjątkowo toksycznie. Jego wewnętrzne monologi i czyny są wręcz przemocowe. I nikt - a szczególnie Autorka - nie przekona mnie, że Luke jest tu pozytywną postacią. Bo też komu to się niby ma podobać? Przykładowo: facet, który wcześniej zwracał się do niej per "kotku", poddusza partnerkę, i jednoczesne czytamy:  "ależ ja ją uwielbiam"... "Uwielbiam" - no tak! Chyba dusić w czasie seksu. Płytkie to jest. I wkurzające, kiedy czytelnik ma w głowie początki ich znajomości.
 
Następna sprawa: podobno  mamy tu do czynienia z romansem typu "slow burn' - jak zresztą możemy przeczytać na okładce. Cóż, sięgając po "slow burn", oczekuję budowanego krok po kroku, emocjonalnego napięcia, pogłębiających się relacji i uczucia, które dojrzewa - POMAŁU. To rozumiem poprzez "slow burn": powolne zbliżanie się dwójki głównych bohaterów, subtelny flirt, trochę "enemies to lovers" (i tu uwaga, bo na początku też miał być i ten motyw), a później emocjonalne uniesienia.  Czy tak jest w przypadku "Done and Dusted"? No absolutnie nie! Zamiast tego dostajemy fabularny galop, który prowadzi głównie do scen erotycznych, dosadnych w słowach i opisach do tego stopnia, że wszystko zaczyna przypominać bardziej fanfik erotyczny napalonej nastolatki, aniżeli przemyślany romans w stylu "slow burn". 
 
I tak: sięgając po tę książkę wiedziałam, że piszę się na mocne opisy erotycznych scen. I pewnie by to przeszło, gdyby od początku miało chodzić tylko o to, a bohaterowie od pierwszych stron daliby się poznać jako napalona, niewyżyta seksualnie para z cechami podobnymi do Teddy, przyjaciółki głównej bohaterki, która w tym momencie wydaje się być tutaj jedną z nielicznych autentycznych w zachowaniu postaci. Bo ona od samego początku zachowuje się w określony sposób, nie pozostawiający wątpliwości co do tego, jaką jest osobą: czyli niezależną, zwariowaną, flitującą ze wszystkimi dookoła, wyzwoloną młodą kobietą. A tu zaskoczenie, bo jej przyjaciółka, cudowny, pokrzywdzony przez los "kotek" Luke'a, (dosłownie, bo przecież często Luke wspomina: "ona jest moja!"), okazuje się być taką łóżkową diablicą, jaką nie powstydziłaby się zapewne sama Teddy.
 
Styl Autorki w tej książce jest ostry. Wiele sytuacji przemocowych i agresywnych, a bohaterowie pełni temperamentu. Wprawdzie są tu stawiane granice w tych zachowaniach - i to jest w porządku, inaczej poziom toksyczności tej książki osiągnąłby level hard, ale to nie zmienia faktu, że ten negatywny wizerunek bohaterów ukazany w późniejszych rozdziałach, kłóci mi się z ich wizerunkiem z początku książki. Tym bardziej, mając wiedzę o tym, że spotkam się tu z ostrymi scenami, prawdopodobnie inaczej bym odebrała tą historię, gdyby od samego początku chodziło o porno i tylko porno. I właśnie za to obniżam ocenę, uznając "Done and Dusted" za mocno średnią. Za to przekłamanie co do historii "slow burn" oraz za "kotka" i "miłość jego życia" połączonego z brakiem szacunku wobec tej kobiety (też w codziennym życiu) - czyli za podjęcie próby ukazania czegoś romantycznego i głębokiego w czymś, co później kompletnie nie idzie w tym kierunku.
 
Podsumowując: jeśli ktoś szuka slow burnowego romansu - to nie ten adres. Jeśli ktoś szuka ładnego, romantycznego kowbojskiego romansu - to nie ten adres. Jeśli szukacie spicy historii, jazdy bez trzymanki, nie zraża Was przemoc i traktowanie kobiet w sposób uprzedmiotawiający - to trafiliście idealnie. 

Data przeczytania16-06-2025 (od: 30-05-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10           2/5                        4/10                          2/5

środa, 4 czerwca 2025

Trzy dni w Rzymie

Zarządca rodzinnego biznesu, Rico Rossi, nawet nie spodziewał się , że spotkanie pięknej angielskiej turystki Ella Chandler tak bardzo nim wstrząśnie. I to dosłownie. Mimo, iż na co dzień kieruje siecią włoskich hoteli, czasami wciela się w rolę zwykłego pracownika. Tak się złożyło, że Rico ma oprowadzać Ellę. Dziewczyna bardzo mu się podoba. Nie chcąc aby Ella była kolejną "laską lecącą na jego hajs", zataja przed nią fakt, iż jest spadkobiercą rodzinnej fortuny. Para spędza ze sobą trzy dni. Trzy dni intensywnego zwiedzania włoskich atrakcji jak między innymi Fontanna di Trevi, rzymski Panteon i Colloseum oraz włoskich restauracji. To też trzy upojne wieczory. Jednak tuż przed wyjazdem Elli do domu, do Londynu dowiaduje się ona, że Rico nie jest tym za kogo się podawał... Jak potoczą się losy tej dwójki? Czy uda im się dojść do porozumienia? Tego należy się dowiedzieć z lektury książki.

Książkę czyta się szybko, nie tylko z uwagi na jej małe gabaryty. Autorka, co prawda, prowadzi fabułę w przewidywalny sposób, ale też nie nudny. Wydarzenia następują po sobie szybko, co zresztą w tego typu powieściach nie jest niczym dziwnym. Mamy tu też parę śmiałych scen erotycznych. Czytelnik poza samą historią może poczuć klimat włoskich uliczek i kawiarni.

Niby pięknie, ładnie - a gdzie te minusy? Otóż oceniam tą książkę na "ujdzie w tłumie", a to dzięki bardzo toksycznej mentalności głównego bohatera. Może jestem już wyczulona na taki charakter, ale kilkakrotnie czytając przemyślenia Rica i późniejsze opisy tego, co siedziało w głowie Elli, zastanawiałam się jak ona może być tak ślepa, albo naiwna (albo jedno i drugie). I może bym machnęła na to ręką, gdyby nie kilka ostatnich rozdziałów...

Dlatego, w ogólnej ocenie, odejmuję tej książce punkt za głównego bohatera, który mimo dobrych chęci nawet pod koniec książki, w obliczu wydarzeń z ostatnich kilku rozdziałów nadal jest bardzo toksycznie myślącym mężczyzną. I żadne jego "kocham cię" nie zmieni mojego zdania o nim. Tacy mężczyźni się nie zmieniają, a na pewno nie tak błyskawicznie jak w książce Kate Hardy...

Data przeczytania4-06-2025 (od: 31-05-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

4/10          1,5/5                      4/10                          2/5

niedziela, 1 czerwca 2025

Podsumowanie maja

🌱 Niestety w maju z czytaniem było u mnie tak samo jak z pogodą: kiepska aura za oknem, i tak samo kiepsko było z ilością przeczytanych książek - choć paradoksalnie to właśnie podczas stukającego o szyby deszczu najlepiej mi się czyta.

Początek miesiąca należał do książki "Sabat" autorstwa Harper L. Woods. Książki, której gatunek nie każdemu przypadnie do gustu. Tu poznajemy niejaką Willow, która pewnego dnia dowiaduje się, że musi wyjechać do pewnej szkoły dla Wiedźm, zarządzanej przez Zgromadzenie, gdyż urodziła się tyko po to aby wypełnić swoje przeznaczenie. Romantasy, które ciężko nazwać dobrym.

Przez większość miesiąca nadrabiałam zaczęte lektury, więc nie nazwałabym tego aż takim straconym czasem. Jednak gdzieś tliła się we mnie taka nadzieja, że któreś z nich uda się ukończyć. Tymczasem, prawdopodobnie ukończę je już w przyszłym miesiącu.

Końcówka miesiąca należała do dwóch książek. Pierwsza z nich to "Lekcje chemii", Historia kobiety naukowca, która ani na krok nie rozstaje się ze swoją ulubioną dziedziną, jaką jest chemia - wszak ona jest wszędzie: począwszy od kuchni, na uczuciach kończąc. Ponadto, w książce obserwujemy zmagania bohaterki z życiem w świecie pełnym męskiej władzy, szowinizmu, braku rozumienia kobiet oraz uznawania ich obecności w świecie nauki.

Drugą książką przeczytaną na sam koniec miesiąca jest poradnik "Rozmiar nie ma znaczenia, czyli 100 kłamstw o seksie" autorstwa Aleksandry Sarny. Ta popularnonaukowa książka dotyczy ważnej sfery życia człowieka, czyli seksu. Autorka tej publikacji,  w sposób sarkastyczno-ironiczny (niekiedy dosadnie) dotyka tematu intymności człowieka, skupiając się na sferze cielesnej i emocjonalnej. Poradnik wart uwagi.

W czerwcu planuję przeczytać zaczęte wcześniej książki oraz kilka nowych tytułów, które sobie wybiorę. A pod koniec czerwca planuję wybrać kolejne sześć książek do przeczytania na ten rok - tym razem do TBR-u lipiec-grudzień. Na pewno podzielę się z Wami tym wyborem 🌷

 

Maj w liczbach:

Przeczytanych książek: 3
Łączna liczba stron czytanych książek: 826

Literatura obyczajowa/Romans: 1
Literatura piękna/współczesna: 1
Poradnik: 1

sobota, 31 maja 2025

Rozmiar nie ma znaczenia, czyli 100 kłamstw o seksie

Jeśli ktoś z Was szuka fajnego poradnika o seksie, to ten jest jak najbardziej w punkt.
 
W tej niepozornych rozmiarów książce, dr Aleksandra Sarna rozprawia się z wieloma mitami (których konkretna liczba wynosi sto) na temat seksu. Jak się okazuje - w tej sferze życia - kłamstwo jest bardzo często stosowane i to zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Czego możemy się dowiedzieć z tej książki? I możemy się krygować, że "nie, ależ skąd", "absolutnie, nie gram w te gierki", a Pani dr Sarna i tak Wam powie, że w kwestiach, w których według Was nie kłamiecie, to jednak kłamiecie, a twierdzicie, że jest inaczej dlatego, że albo chcecie coś ukryć, pomanipulować sobie drugą osobą albo po prostu robicie to podświadomie.
 
Autorka w swojej książce bierze na celownik najpopularniejsze mity, które przez lata zatruwały nasze łóżka i głowy. Przedstawia nie tylko same aspekty fizyczne seksu. Skupia się także w dużej mierze na sferze emocjonalnej, na miłości, uczuciach, psychologii tworzenia związku. Często odwołuje się do tego, iż seks jest w życiu każdego człowieka bardzo ważną sferą, a także do istoty higieny sfery seksualnej. Nie tylko fizycznej higieny, ale też mentalnej, bo - jak sama Autorka często pisze - seks to emocje.
 
Czego możemy dowiedzieć się z tej książki? A między innymi tego: że "pierwszy raz" wcale nie musi być przełomowy, bolesny czy idealny, że pornografia jak wiele innych rzeczy - też jest dla ludzi (oczywiście dorosłych!) ale wszystko ma swoje granice., Że popęd seksualny u kobiet wcale nie musi być zależny od jej PMS, że to, iż nie osiągnęliśmy "orgazmu stulecia" to jeszcze nie koniec świata... oraz wiele, wiele innych przydatnych rzeczy.

Każdy rozdział to połączenie faktów, anegdot, badań naukowych i szczypty sarkazmu. Dzięki temu książka nie tylko bawi, ale też edukuje.I to tak, że nawet najbardziej sceptyczny czytelnik zacznie zadawać pytania typu: „Dlaczego nikt mi tego wcześniej nie powiedział?”, albo po prostu „Gdzie był Sarna, kiedy miałem 16 lat?”

Na początku książki mamy pięćdziesiąt komiksowych, mniej bądź bardziej humorystycznych scenek, które już zwiastują w jakim tonie będzie utrzymana ta książka. Tak, bo to nie jest kolejny poradnik dla par w stylu: "Dowiedz się w jeden dzień jak zadowolić ją/jego". Bardziej jest to zbiór bolączek, pytań, spraw, z którymi mogą się mierzyć dorośli ludzie, bądź ci, którzy dopiero w tą dorosłość wchodzą. Dlatego też myślę, że tak jak niegdyś na fali był "SEXED.pl (...)" Anji Rubik, który raczej był w duże mierze adresowany tylko i wyłącznie dla młodzieży, tak tu dostajemy coś podobnego, tylko dla tej trochę starszej młodzieży. Głownie z uwagi na tematy takie jak BDSM, czy choćby sam styl wypowiedzi, który określiłabym jako bardzo swobodny, żeby nie powiedzieć: niekiedy wulgarny. Przed lekturą należałoby więc ostrzec co bardziej wrażliwszych czytelników, że Autorka nie owija w bawełnę, wielokrotnie nie gryzie się w język. Dlatego jeśli ktoś jest "uczulony" an tego typu teksty - lepiej niech wie wcześniej, a jak nie lubi to niech sobie odpuści na starcie.
 
Warto zapoznać się z tym poradnikiem. Dlaczego? Bo w tych 100 krótkich rozdziałach (idealnych do czytania w tramwaju, w wannie albo w ukryciu pod kołdrą) znajdziemy jest połączenie humoru z mądrze napisanymi rzeczami, potrzebnymi w życiu każdego człowieka. Bo Autorka pokazuje nam świat seksualnych stereotypów i po kolei rozkłada je na łopatki, robiąc to z humorem i naukowym zacięciem i całkiem sporą dawką zdrowego rozsądku.

Data przeczytania30-05-2025 (od: 27-05-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          4/5                        6/10                         3/5

czwartek, 29 maja 2025

Lekcje chemii

Pierwsza w tym roku książka, którą przeczytałam w ramach tegorocznego wyzwania - TBR polecenia znajomych, to właśnie "Lekcje chemii". Wybór tej książki właśnie w tym momencie, padł też ze względu na jeden z klubów czytelniczych, do których należę.
 
Główna bohaterką tej powieści jest Elizabeth Zott, kobieta, która nie chce "się dostosować" do świata, w którym przyszło jej żyć. Świata rządzonego przez mężczyzn. Na domiar złego jest chemiczką o nieprzeciętnym umyśle, nieugiętej postawie i niechęci do kompromisów. Zwłaszcza tych, które wymagają od niej porzucenia godności. Dlatego jej postawa i przekonania są szczególnie trudne do pojęcia w świecie zdominowanym przez mężczyzn, gdzie laboratoria są ich domeną, a kobiety mają służyć głównie jako sekretarki lub gospodynie domowe. Jednak Elizabeth Zott konsekwentnie wybija się ponad narzucane jej role społeczne. Ponad przeciętność. Jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić? Odpowiedzi należy szukać w książce.

"Lekcje chemii" to jedna z tych książek, które w odważny i przy tym błyskotliwy sposób traktują o tematach ważnych. Jej przekaz rezonuje ze współczesnością, bo problemy, z jakimi zmaga się główna bohaterka, wcale nie odeszły do lamusa. Mimo, iż opisywane tu wydarzenia toczą się w latach sześćdziesiątych XX wieku, to książka jest aktualna do dziś. Pomimo, iż od tamtych czasów wiele się zmieniło, to problemy, o których pisze Garmus, wciąż istnieją. Wprawdzie w bardziej subtelnych formach, ale jednak: kobiety nadal mierzą się z różnicami płacowymi i nadal zbyt często muszą wybierać między rodziną a karierą. A w środowisku naukowym kobieta-naukowiec wciąż może budzić zdziwienie.

Męski szowinizm jest zresztą w tej książce cichym, drugoplanowym bohaterem. Autorka zgrabnie wkomponowała to zjawisko, w sposób wszechobecny, a mimo to nienachalny. Autorce udało się sportretować go jako złożony konstrukt społeczny, w którym uczestniczą zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Mamy więc tutaj podłych mężczyzn, niejednokrotnie nieznających żadnych granic swojej podłości, ale też takich, którzy  i ci, którzy stają się sojusznikami. Są kobiety, które wspierają Elizabeth Zott, ale są też takie, które będąc uwięzionymi w schematach, same też powielają ten system.

Jednym z najbardziej błyskotliwych elementów książki jest zaskakująca i przewrotna koncepcja programu kulinarnego, który prowadzi Elizabeth. Programu, który znacznie odbiega od standardów, ale staje się dla Elizabeth tubą do tego, aby poprzez zwyczajne "gotowanie na ekranie" nagłośnić problemy kobiet i przekonać je, że mogą być kimkolwiek zechcą.

Warto wspomnieć też o Szóstej Trzydzieści. Brzydkim psie, ale bardzo mądrym, który również jest tu znaczącą postacią. Nie tylko dzięki jego dokonaniom. W paru sytuacjach występuje jako narrator w tej powieści. Nie da się go nie lubić - począwszy od imienia, na poczuciu iż mamy oto sympatycznego zwierzęcego bohatera: takiego "do lubienia i zacałowania", któremu bardzo kibicujemy.

To główne plusy książki. A co z minusami? Nie do końca mi pasowało szaleństwo głównej bohaterki na punkcie chemii. Bo w to, że jest ona ekspertką w swoim fachu, posiada ogromną wiedzę i potrafi z niej korzystać - uwierzyłam już na początku książki. Jednak niektóre jej zachowania są tak ekscentryczne, że aż nierealne. Jednak Garmus wybrała taki sposób przedstawienia jej postaci i konsekwentnie prowadziła ją w tym kierunku, więc musiałam się przyzwyczaić do niej i jej fanaberii, ostatecznie uznając ją za szaloną chemiczkę-ekscentryczkę. Z czasem jej zachowania zaczęłam uznawać za nawet zabawne.

Bonnie Garmus opowiedziała poruszającą historię, ale nie tylko. Stworzyła literacki pomost między przeszłością a teraźniejszością. W czasach, gdy prawa kobiet są ponownie kwestionowane w różnych częściach świata, takie książki jak "Lekcje chemii" pełnią funkcję przypomnienia i ostrzeżenia. Ale też mogą być swego rodzaju inspiracją do zmian. Począwszy od spojrzenia mężczyzny na to czym w rzeczywistości jest seksizm, przez podjęcie przez jakąś kobietę studiów na kierunku nauk ścisłych, aż po postanowienie nie milczenia w obliczu niesprawiedliwości. Bo "Lekcje chemii" to nie tylko historia kobiety-naukowca. To zaproszenie do refleksji, manifest przeciwko systemowemu seksizmowi, który przez dekady spychał kobiety na margines życia intelektualnego i społecznego. To opowieść o kobiecej sile, która nie godzi się na przypisaną jej rolę. To historia, która pokazuje, że do wielkich zmian prowadzą najpierw małe kroczki, niewielkie akty odwagi, którymi może być nie śmianie się z seksistowskiego żartu, powiedzenie „nie” niechcianemu dotykowi, albo wspieranie kobiet w ich wyborach. Z pewnością jest to dobra dobra lektura, obok której nie można przejść obojętnie.

Data przeczytania: 29-05-2025 (od: 04-05-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty