czwartek, 11 września 2025

Samotny

CYKL: "SAGA O LUDZIACH LODU" (TOM 9)

 

Anette de Saint-Colombe dziedziczka zamku Loupiac i syn Tarjeia Mikael Lind z Ludzi Lodu pobierają się, jednak jest to bardziej małżeństwo z rozsądku, niż z miłości. Do tego Mikael za niedługo musi wyjechać na wojnę. Po wspólnie spędzonej poślubnej nocy tak też się staje. Młody małżonek opuszcza dom Anette. Od tej pory zaczyna się jego długa wędrówka. W większości samotna. W międzyczasie Anette rodzi Mikaelowi syna - Dominika, o którym wspomina mu w listach. Mikael jest rozdarty między domem jego francuskiej żony, a własną nieznaną dotąd rodziną Ludzi Lodu, którą pragnie kiedyś poznać. W trakcie swojej tułaczki Mikael przeżywa parę przygód i poznaje różnych ludzi, między innymi tajemniczych Steierhornów z piękną Brigitte oraz niejaką Magdą von Steierhorn...
Kim są Steierhornowie? Jak potoczą się losy Mikaela Linda? Czy odnajdzie on swoje miejsce na Ziemi? Tego oraz odpowiedzi na wiele innych pytań należy szukać w dziewiątym tomie "Sagi o Ludziach Lodu".
 
Przyznaję, że ten tom czytałam długo. Fabuła raz zachęcała do poznania dalszych losów, innym razem kazała odkładać książkę, żeby za chwilę znów do niej wrócić z zainteresowaniem. Plus za magię i tajemnicę (temat Seirehornów jest najciekawszym punktem tomu). Na minus dialogi i cytowane listy między bogobojną Anette i Mikaelem. Męcząca postawa tej kobiety sprawiała, że niejednokrotnie zastanawiałam się jak to możliwe, że ten Mikael ma w sobie jeszcze tyle cierpliwości do niej...
Przy okazji poznajemy dalsze losy rodziny Ludzi Lodu - Arego, Liv oraz ich dzieci i wnuków. Autorka, jak zazwyczaj, zakończeniem zachęca do poznania dalszego tomu.

Data przeczytania10-09-2025 (od: 21-06-2025)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

5/10          2/5                         5/10                          2,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty