Postać Frankensteina była mi znana z filmowych ekranizacji, których jednak nigdy nie obejrzałam w całości, a jedynie w nielicznych fragmentach. Z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po powieść Mary Shelley. Historię tak bardzo znaną, uznaną, należącą dziś do klasyki powieści grozy. Moja nieznajomość tematu i oparcie jedynie na wyobrażeniach dzięki najbardziej znanemu mi wizerunkowi filmowej postaci, nie przyczyniła się lekturze książki. Dlatego, że chyba miałam nieco inne oczekiwania wobec tej opowieści.
Głównym bohaterem książki jest Wiktor Frankenstein, naukowiec, który pewnego dnia, w przypływie swoich obsesyjnych fantazji, tworzy nowe życie - pozszywanego z ludzkich ciał potwora. Jednak jego twór nie spełnia oczekiwań naukowca, do tego olbrzym zaczyna go przerażać. Stworzenie wymyka się w świat, ale to nie koniec problemów i frustracji Wiktora Frankensteina, a dopiero początek...
Książka podzielona jest na trzy tomy, które poprzedza ciekawy rozdział epistolarny. Pierwszy tom ma dobry, dynamiczny początek. To tutaj główny bohater tworzy potwora, po czym wchodzimy w pewne wydarzenie, po którym następuje proces sądowy. Ten moment znacznie spowolnił czytanie, znużył mnie i sprawił, że niechętnie chciałam poznać dalszy ciąg wydarzeń.
Drugi tom również ma dobry początek. Mamy historię opowiedzianą z punktu widzenia potwora i to jest - według mnie - najmocniejszy, najbardziej interesujący element książki, który rozbudził moją ciekawość i zachęcił do poznania trzeciego tomu.
Jednak, tom trzeci to podróż głównego bohatera do Anglii, podczas której, wraz z Wiktorem Frankensteinem, możemy poznawać między innymi Londyn, Oxford i inne angielskie miasta. I choć widzę pewien cel, który przyświecał w tym momencie Autorce, to jednak fragmenty te były jednymi z najmniej interesujących. Owszem, one są istotne dla fabuły, ale ja chciałam poznać dalszy ciąg wydarzeń z końcówki drugiego tomu, a nie chodzić londyńskimi uliczkami i podziwiać ich uroki.
Z punktu widzenia literackiego wkładu kulturowego, "Frankenstein" jest z pewnością dobrym studium psychologicznym ludzkiej natury. Zwłaszcza jeśli chodzi o takie cechy charakteru jak egoizm, bo to właśnie z egoistycznych pobudek nasz naukowiec stwarza potwora, który w ostateczności doprowadza go do nieustannego lęku (najpierw o bliskich, później zaś o ludzkość), a w ostateczności niemal do obłędu.
Patrząc natomiast z perspektywy olbrzyma, mamy studium wszechogarniającej samotności pośród ludzi oraz szereg emocji od poczucia inności, po smutek i żal spowodowany odtrąceniem jego istoty (powodowane brzydotą oraz strachem).
"Frankenstain" to opowieść z moralizatorskim przesłaniem, traktująca o uczuciach, relacjach międzyludzkich, szacunku do istoty żywej. To historia o poszukiwaniu siebie oraz o samotności wśród ludzi, która może prowadzić do zguby. Można ją odczytywać w sposób uniwersalny, interpretując tekst z różnych punktów widzenia: zaczynając od jej warstwy rodzinnej, społecznej, przez stronę, naukową, na filozoficznej i religijnej kończąc. Niewątpliwie jest przypowieścią o niebezpieczeństwach stwórczej pychy i etycznej odpowiedzialności nauki. Zmuszającą do refleksji nad tym, ile zła mogą wyrządzić próby zbliżenia się do Stwórcy, co z kolei czyni ją ponadczasową historią, która może być aktualna także w obecnych czasach.
Zarówno aspekt ogólnego sensu powieści, jej głębokiego wymiaru psychologicznego, jak i wkładu w kulturę są tutaj plusem. Jednakże, nie zmienia to faktu, iż historia Frankensteina nijak nie przypadła mi do gustu. Mogę ją określić jako - co najwyżej - przeciętną. I nie ratuje tej historii nawet Lynd Ward i jego rysunki - tak szumnie zapowiadane w opisie mojego wydania (Wydawnictwo: Vesper, 2013).
Wydanie to, poza główną historią o Frankensteinie, posiada również dwa opowiadania, które także są utrzymane w gatunku horroru. Są nimi:
1) "Wampir" (John William Polidori) (6/10) - opowieść o rozpustniku i nikczemniku Lordzie Ruthvenie. Aubrey odkrywa tajemnicę pewnej istoty. Jego ukochana - piękna Ianthe, przekonuje się o niecnych zamiarach tego pierwszego. Niezłe opowiadanie, aż szkoda, że takie krótkie.
2) "Dziennik z Genewy. Opowieści o duchach" (Percy Bysshe Shelley) (4/10) - zbiór pięciu krótkich opowieści, zawierających elementy nadprzyrodzone. Opowiadania nie są złe, ale tylko niektóre z nich mi się podobały, stąd niższa ocena.
Data przeczytania: 8-11-2025 (od: 3-09-2025)
LC Goodreads nakanapie.pl booklikes.com

Czytałam lata temu tę książkę. Może kiedyś do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego postu zainteresowałem się tą książką.
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie lubiłam tej powieści, ani filmów z tym bohaterem.
OdpowiedzUsuń"Frankenstein" już od lat stoi na mojej półce i czeka na przeczytanie. Jest to jeden z moich wyrzutów sumienia i mam nadzieję, że nadrobię zaległości w tej kwestii w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam. Świetna recenzja. Mimo można powiedzieć dość popularnego tematu nigdy nie miałam styczności z Frankensteinem 😉
OdpowiedzUsuńNie czytałam i wątpię, bym kiedykolwiek przeczytała :D
OdpowiedzUsuń