środa, 29 stycznia 2025

Miłość oraz inne dysonanse

O tej książce Janusza Leona Wiśniewskiego usłyszałam już wiele lat temu, a to głównie za sprawą cytatów, które przewijały się w internecie tak często, że można było stwierdzić, iż "Miłość i inne dysonanse" jest wszędzie gdzieś obecna. Później o książce ucichło, ale ja wciąż miałam ją na myśli.
 
Jest to historia dwojga ludzi Rosjanki Anny i Polaka Struny. Początkowo poznajemy losy obojga. Mężczyzna z bagażem życiowych doświadczeń, na co dzień pacjent zakładu psychiatrycznego w Pankow, opowiada historię swojego życia oraz swoich współtowarzyszy Joshuy i Svena. Poznajemy też kobiety, które miały na niego wpływ.
Z kolei Anna wiedzie życie w małżeństwie bez miłości. Czuje, że jej egzystencja z każdym dniem jest pozbawiona sensu. Jej zainteresowany sobą oraz prowadzeniem własnych interesów mąż - Siergiej regularnie przypomina jej o tym, jak bardzo jest nie potrzebna. Nie chce on słyszeć o powiększeniu rodziny. Anna natomiast pragnie dziecka ze wszystkich sił, jednocześnie utwierdzając się w przeświadczeniu, że nigdy nie doświadczy macierzyństwa.
 
To dwie historie pisane z perspektywy mężczyzny i kobiety, osadzone w dwóch różnych miejscach. Z jednej strony Berlin, z drugiej Moskwa z łączącą je Polską i polskim akcentem w postaci wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, kiedy to doszło do katastrofy w Smoleńsku. Jak odebrałam tą powieść? Czytało mi się ją bardzo wolno. Zauważyłam, że historia opowiadana przez Annę wprowadza u mnie znużenie, w późniejszych etapach zniecierpliwienie, gdyż czekałam tylko, aż akcja znów przeniesie się do Berlina. Jakoś fragmenty z życia Struny były ciekawsze, lepiej napisane, bardziej poetycko. Czuję tu pióro Pana Wiśniewskego - w dużej mierze, jego styl wypowiedzi, jego sposób pisania ludzkich rozważań. Podejrzewam, że historia Anny jest napisana przez Iradę Wownenko,  I to widać już na początku książki. To wprowadziło mi pewien dysonans (choć były fragmenty - pod koniec książki) - w których Anna brzmiała równie pięknie i romantycznie, jak Struna). Ten rozdźwięk w rozważaniach chwilami mi przeszkadzał w odbiorze książki, zwłaszcza w jej pierwszej połowie. W drugiej starałam się do tego przyzwyczaić. Pod koniec zachwycałam się na równi opisami tak Struny, jak i Anny. Długo więc Autorzy każą czytelnikowi czekać na wybuch uczuć głównych bohaterów, ostatecznie uważam, że warto było czekać do końca.

I taka właśnie jest ta książka. Jak jeden wielki dysonans. Z jednej strony piękna w swojej poetyckości, czego dowodem jest masa cytatów, które wyłuskałam, z innej wkurzająca, by zaraz znów zachwycać metafizyką uczuć. Piękno niedoskonałe.

Data przeczytania: 29-01-2025 (od: 5-12-2024)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10           3,5/5                      6/10                         3/5

2 komentarze:

  1. Pięknie napisałaś o tej książce. Ja czytałam ją dawondawno temu i taki dysonans rzeczywiście się pojawił.

    OdpowiedzUsuń

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty