poniedziałek, 15 stycznia 2018

Na lepszy początek. Jak dobrze kończyć, żeby lepiej zaczynać

"Na lepszy początek. Jak dobrze kończyć, żeby lepiej zaczynać"
to między innymi książka o tym, że nie tyle warto, co wręcz należy zakończyć toksyczne związki międzyludzkie (na przykład z partnerem, bądź zaborczym rodzicem); że w pewnym wieku należy dążyć do usamodzielnienia się, co może dokonać u człowieka pozytywnych zmian. Autorzy pokazują tu między innymi jak umiejętnie tego dokonać tak, by obie strony bardzo na tym nie ucierpiały. To także poradnik, w której autorzy piszą o tym jak przeżyć żałobę po rozstaniu (co dotyczy zarówno strony, która ów związek kończy, jak i tej drugiej - porzucanej).
Czytelnik spotkać się tutaj może również z hasłami: prokrastynacja i asertywność. Dwa osobne rozdziały są poświęcone właśnie tym zagadnieniom. Ten pierwszy mówi o przyczynach i skutkach prokrastynacji (potocznie nazywanej "odjutronizmem"); o tym czy aby na pewno odkładanie czegoś na następny dzień jest w naszym życiu dobrym działaniem? Natomiast w temacie dotyczącym asertywności autorzy starają się przekonać czytelnika, że czasem dla własnego dobra nie należy się bronić przed powiedzeniem komuś "nie".
To także książka, w której mowa o tym, że aby być szczęśliwym i stworzyć udany związek, najpierw należy zaakceptować ("pokochać") samego siebie).

Poradnik ten czyta się dobrze i szybko. Do rozdziałów, które mnie najbardziej zainteresowały zaliczam:
- "Koniec związku. Jak zacząć żyć na nowo?" autorstwa Jagody Bzowy.
- "Przekleństwo bycia miłym" (Jacqui Marsob, Agnieszka Chrzanowska, Dorota Krzemionka i Paulina Pająk).
- "Czas na dorosłość" autorstwa Anny Polacyn-Radomskiej.

Książkę polecam tak w całości, jak i we fragmentach.
 

Data przeczytania: 14-01-2018 (od: 22-12-2017)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty