środa, 2 listopada 2016

Beksińscy. Portret podwójny

Biografia Grzebałkowskiej o Beksińskich od dawna była na moim "czytelniczym celowniku". Kiedy w końcu się za nią zabrałam, już przy pierwszych rozdziałach zauważyłam z jaką pieczołowitością została napisana. Staranny, a przy tym lekki styl wypowiedzi sprawia, że książkę czyta się szybko i ze sporym zainteresowaniem. Mnie interesowały szczególnie opisywane w niej ciekawe informacje na temat terenów Sanoka oraz interesująco podany zarys historyczny terenów województwa podkarpackiego z czasów sprzed pierwszej wojny światowej, po drugą wojnę i czasy PRL-u.

Do tego, dodatkowym atutem książki są kolorowe i czarno-białe fotografie, które przedstawiają nie tylko najważniejsze dzieła malarskie i fotograficzne Zdzisława Beksińskiego, ale też zdjęcia charakterystyczne dla danego okresu jego życia, jak np. między innymi fotografia z czasów, gdy Zdzisław Beksiński pracował w sanockim Autosanie, przedstawiająca autobus jego projektu. Ogólnie, w tej biografii to właśnie rozdziały poświęcone początków kariery Zdzisława Beksińskiego, jego pracy w Autosanie oraz początków przygody z malarstwem były dla mnie najciekawsze.

W miarę czytania nie da się ukryć, iż autorka dołożyła wszelkich starań, by jej książka nie tylko była bardzo wciągającą lekturą, ale też rzetelnie podawała fakty. Czego zresztą dowodem jest pokaźna lista wykorzystanej bibliografii zamieszczona na końcu książki. I choć mało kto zagląda na strony ze spisem bibliograficznym, tak tu warto się temu przyjrzeć: wtedy zauważymy z jak wielu istotnych źródeł korzystała autorka. A z jednego z przypisów można dowiedzieć się jednej ciekawostki.

Tak rozpływam się w zachwytach nad rzetelnością tej książki i nad ogólnym wrażeniem jako biografii interesującej. Skąd więc u mnie ocena jedynie "dobra"? W miarę czytania byłam pewna, że uznam książkę Grzebałkowskiej jako rewelacyjną. Niestety ciężko mi określić ją nawet mianem bardzo dobrej. Niewątpliwie lektura książki na długie godziny była wciągająca, a portrety psychologiczne Zdzisława Beksińskiego i jego syna Tomasza, istotnie mogę uznać za bardzo intrygujące. W trakcie czytania tylko jedna rzecz, która występuje w ostatnich rozdziałach książki, zaczęła być rysą na tej dotychczas nieskazitelnej rzetelności autorki. Nie chcę podpowiadać o jaką rzecz chodzi. Myślę, że najwięksi fani (nie tyle samej twórczości, co właśnie osoby Zdzisława Beksińskiego) bardzo szybko się domyślą w czym rzecz. Napiszę jedynie: jeśli porywamy się na napisanie rzetelnej biografii, podpieramy się tyloma zaufanymi źródłami, róbmy to na 100%. Nie zmyślajmy, choćby z samego szacunku i czci dla twórczości Artysty, o którym mowa. Zwłaszcza, gdy pewne rzeczy i tak są znane szerszej publiczności od lat, i które to rzeczy łatwo można odnaleźć w internecie. Zabieg, który początkowo może wydać się drukarskim błędem, tudzież niewiedzą autorki, z czasem pozostawia po sobie ślad niepotrzebnej cenzury mającej chronić właściwie kogo...? [Serio właśnie tą osobę?]. I ów ślad już ciągnie się niczym ten smród już do końca książki, pozostawiając u mnie wrażenie biografii jedynie dobrej, zamiast rewelacyjnej. A szkoda.

Jednakże jest to moje zdanie, z którym nie wszyscy muszą się zgodzić. Każdy indywidualnie sam powinien ocenić tą książkę według siebie. Ze swojej strony do jej lektury szczerze zachęcam, gdyż jest to pozycja warta uwagi. 

Data przeczytania: 2-11-2016 (od: 2-08-2016)


Ocena 

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                         3/5

2 komentarze:

  1. Ja biografię przeczytałam i zachwyciłam się nią. Ponieważ życie i okoliczności śmierci Beksińskiego było dla mnie całkiem obce przed lekturą, nie zauważyłam tego o czym piszesz. Teraz już, po kilku latach pamiętam z książki głownie szczegóły z życia codziennego ojca i syna. Jakoś te najbardziej dramatyczne momenty nie zapadły mi w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta biografia ma sporo zalet. Czytałam ją szybko i ze sporym zaciekawieniem. Stąd dobra ocena :) Zabrakło mi jednak tego "czegoś", co pozwoliłoby bardziej ja docenić. Choć sześć zasłużonych gwiazdek w ocenie dziesięciostopniowej ro nie mało u mnie :)

      Usuń

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty