Chinka Teoh Yun Ling ma bardzo złe wspomnienia z czasów II wojny światowej. Była więźniarką obozu internowania. Nosi w sobie wielki ból po stracie ukochanej osoby oraz pewną tajemnicę. A jej olbrzymia niechęć do Japończyków, którzy dopuścili się krzywdy na niej i jej rodzinie sprawia, że nie może sobie poradzić ze swoim bólem i cierpieniem.
Yun Ling po wojnie spotyka Nakamurę Aritomo - japońskiego, wybitnego projektanta ogrodów. Ma do niego niezwykłą prośbę... Czy ów artysta Aritomo spełni jej życzenie?
Tą powieścią zainteresowałam się głównie przez wzgląd na trzy rzeczy: intrygujący tytuł, niezły opis i przepiękną (bardzo plastyczną) okładkę. Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, ale sądziłam, że po wiele obiecującym opisie powinna mi się ona spodobać przynajmniej na tyle, by móc nazwać ją dobrą i wystawić jej ocenę sześciu gwiazdek. Jakże się pomyliłam...
Z opisu można się dowiedzieć, iż jest to: "Piękna i zmysłowa historia Yun Ling i Aritomo, rozgrywająca się w egzotycznej scenerii Malezji(...)" - owszem opisy egzotycznej scenerii Malezji są piękne (w większości występują na początku książki). A co z "piękną i zmysłową historią" głównej pary bohaterów? Otóż rozpoczyna się dopiero od... trzy-setnej strony (z całych czterystu czterdziestu kilku).
Dalej, według opisu książka miała mnie zabrać "w niezwykłą, porywającą podróż przez czas, uczucia, historię". Moim zdaniem przedstawiona tutaj opowieść nie jest ani niezwykła, ani tym bardziej porywająca. Po przebrnięciu przez większą część książki zauważyłam, że z każdym rozdziałem nie dzieje się tutaj nic. Żadnych konkretów, żadnego uczucia. Główna bohaterka albo narzeka na postępującą chorobą (w czasach teraźniejszych) albo wspomina swoją przeszłość, jak to pracowała u Aritomo ucząc się trudnej sztuki projektowania ogrodów. Zresztą "przeskoki w czasie" są tutaj dość częste i wybijają z rytmu czytania pojawiając się w najmniej oczekiwanym momencie.
Już myślałam, że zamknę "Ogród wieczornych mgieł" i ją oddam bez pardonu do biblioteki - wpływ długiego i niezwykle "porywającego" (czytaj: nudnego do bólu) rozdziału z opowieścią Tatsujiego m.in. o samolotach i niejakim Teruzenie. Dlaczego tego nie zrobiłam? Bo wraz z siedemnastym rozdziałem następuje ta "ponad trzy-setna strona" i w końcu zaczęła się akcja rozkręcać.
Dodatkowym minusem są tutaj tłumaczenia obco brzmiących wyrazów. Szczególnie występujących przez pierwszą połowę książki. Niektóre wprawdzie były wyjaśnione w tekście ale spora ich liczba nie była przetłumaczona wcale. Niekiedy domyśliłam się niektórych haseł wyłącznie z kontekstu. Miało to chyba za zadanie wprowadzić tą egzotykę... i wprowadziło: utrudnienie, kolejne wybijanie z rytmu, a co za tym idzie mniejszą przyjemność z czytania.
Żeby nie kopać leżącego: są też i plusy (choć jest ich zbyt mało bym mogła uznać tą książkę za choćby przeciętną). Plusem są opisy sztuki układania kamieni, opisy przyrody oraz opis rysu historycznego sztuki tatuażu. Do interesujących należy też opowieść Yun Ling, która przedstawia swój pobyt w obozie koncentracyjnym. Dostrzegam coś ładnego w niektórych decyzjach starszej już Yun Ling (także jeśli chodzi o... pewną tajemnicę, którą nosi ona ze sobą). Do tego kilka całkiem niezłych cytatów i wspomniana już piękna okładka niosąca ze sobą egzotyczny klimat.
Im dłużej czytałam tę powieść, tym bardziej moja ocena się obniżała. Ostatnie rozdziały sprawiły, że w rezultacie przyznaję jej tylko trzy gwiazdki. Bo dla mnie książka, która w większości jest nudna, niekiedy chaotyczna (skoki w czasie), taka, która nie potrafi mnie zainteresować na dłużej to książka właśnie słaba. I nie pomoże fakt, iż zaczęła się rozkręcać gdy powinna zaczynać się powoli kończyć, ani to, że zaczęły się wyjaśniać tajemnice głównych bohaterów, ani nawet ładnie opisany ostatni rozdział.
Czy polecam? Tylko tym którzy lubią taką bardzo wolno toczącą się akcję, pośród plastycznych opisów przyrody, a nie przeszkadzają im nagłe "przeskoki czasowe", oraz konkrety przedstawione w kilku ostatnich rozdziałach. To, że mnie nie porwała, nie oznacza, że innym się nie spodoba.
Tą powieścią zainteresowałam się głównie przez wzgląd na trzy rzeczy: intrygujący tytuł, niezły opis i przepiękną (bardzo plastyczną) okładkę. Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, ale sądziłam, że po wiele obiecującym opisie powinna mi się ona spodobać przynajmniej na tyle, by móc nazwać ją dobrą i wystawić jej ocenę sześciu gwiazdek. Jakże się pomyliłam...
Z opisu można się dowiedzieć, iż jest to: "Piękna i zmysłowa historia Yun Ling i Aritomo, rozgrywająca się w egzotycznej scenerii Malezji(...)" - owszem opisy egzotycznej scenerii Malezji są piękne (w większości występują na początku książki). A co z "piękną i zmysłową historią" głównej pary bohaterów? Otóż rozpoczyna się dopiero od... trzy-setnej strony (z całych czterystu czterdziestu kilku).
Dalej, według opisu książka miała mnie zabrać "w niezwykłą, porywającą podróż przez czas, uczucia, historię". Moim zdaniem przedstawiona tutaj opowieść nie jest ani niezwykła, ani tym bardziej porywająca. Po przebrnięciu przez większą część książki zauważyłam, że z każdym rozdziałem nie dzieje się tutaj nic. Żadnych konkretów, żadnego uczucia. Główna bohaterka albo narzeka na postępującą chorobą (w czasach teraźniejszych) albo wspomina swoją przeszłość, jak to pracowała u Aritomo ucząc się trudnej sztuki projektowania ogrodów. Zresztą "przeskoki w czasie" są tutaj dość częste i wybijają z rytmu czytania pojawiając się w najmniej oczekiwanym momencie.
Już myślałam, że zamknę "Ogród wieczornych mgieł" i ją oddam bez pardonu do biblioteki - wpływ długiego i niezwykle "porywającego" (czytaj: nudnego do bólu) rozdziału z opowieścią Tatsujiego m.in. o samolotach i niejakim Teruzenie. Dlaczego tego nie zrobiłam? Bo wraz z siedemnastym rozdziałem następuje ta "ponad trzy-setna strona" i w końcu zaczęła się akcja rozkręcać.
Dodatkowym minusem są tutaj tłumaczenia obco brzmiących wyrazów. Szczególnie występujących przez pierwszą połowę książki. Niektóre wprawdzie były wyjaśnione w tekście ale spora ich liczba nie była przetłumaczona wcale. Niekiedy domyśliłam się niektórych haseł wyłącznie z kontekstu. Miało to chyba za zadanie wprowadzić tą egzotykę... i wprowadziło: utrudnienie, kolejne wybijanie z rytmu, a co za tym idzie mniejszą przyjemność z czytania.
Żeby nie kopać leżącego: są też i plusy (choć jest ich zbyt mało bym mogła uznać tą książkę za choćby przeciętną). Plusem są opisy sztuki układania kamieni, opisy przyrody oraz opis rysu historycznego sztuki tatuażu. Do interesujących należy też opowieść Yun Ling, która przedstawia swój pobyt w obozie koncentracyjnym. Dostrzegam coś ładnego w niektórych decyzjach starszej już Yun Ling (także jeśli chodzi o... pewną tajemnicę, którą nosi ona ze sobą). Do tego kilka całkiem niezłych cytatów i wspomniana już piękna okładka niosąca ze sobą egzotyczny klimat.
Im dłużej czytałam tę powieść, tym bardziej moja ocena się obniżała. Ostatnie rozdziały sprawiły, że w rezultacie przyznaję jej tylko trzy gwiazdki. Bo dla mnie książka, która w większości jest nudna, niekiedy chaotyczna (skoki w czasie), taka, która nie potrafi mnie zainteresować na dłużej to książka właśnie słaba. I nie pomoże fakt, iż zaczęła się rozkręcać gdy powinna zaczynać się powoli kończyć, ani to, że zaczęły się wyjaśniać tajemnice głównych bohaterów, ani nawet ładnie opisany ostatni rozdział.
Czy polecam? Tylko tym którzy lubią taką bardzo wolno toczącą się akcję, pośród plastycznych opisów przyrody, a nie przeszkadzają im nagłe "przeskoki czasowe", oraz konkrety przedstawione w kilku ostatnich rozdziałach. To, że mnie nie porwała, nie oznacza, że innym się nie spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz