piątek, 25 października 2024

Żona rzeźnika

Akcja tej niedługiej książki autorstwa Li Ang, dzieje się w Lu-ch'engu. Poznajemy tytułową Ch'en Lin Shih żonę Ch'en Chiang-shuia. Za zamkniętymi drzwiami ich domu w Ch'en-t'so odgrywa się dramat. Dochodzi do tragedii. Są poszkodowani i są winni. Tylko czy rzeczywiście winą obarczono właściwą osobę?

W historii tej, poza oczywistą fabułą, możemy śledzić przede wszystkim ludzkie zachowania. A te, są tutaj bardzo wyraźnie zaznaczone. Świetnie wybrzmiewają tu: znieczulica, skłonności do obgadywania innych, gniew, obraza, ostracyzm. To te złe zachowania, ale mamy też te dobre, jak na przykład: współczucie, dobroć, potulność. Niestety te dobre są w mniejszości. Autorka głównie skupia się na gorszej stronie ludzkiej natury oraz na instynktach, którymi kieruje się człowiek. Do czego jesteśmy zdolni będąc postawionymi pod przysłowiową "ścianą"? Jak daleko możemy się posunąć będąc doprowadzeni do ostateczności?

Ponadto czytelnik może przyjrzeć się azjatyckiej kulturze. Religijność, wierzenia, obrządki. To ostatnie dobrze widać przy obchodzeniu Święta Duchów. Mamy tutaj zarówno przygotowania miejscowej ludności do tego święta, jak i możemy prześledzić jego przebieg.
 
Momentami obfitująca w plastyczne, ale też brutalne, opisy historia ludzkich zachowań. Finał ukazany na początku we wstępie i pierwszym rozdziale. Reszta jest tylko wyjaśnieniem tego, jak do tego wszystkiego doszło. W rezultacie przyglądamy się agonii człowieczeństwa na polu społecznym.

Książka niepozornych gabarytów, ale treściwa sama w sobie. Mocna rzecz, jak najbardziej warta uwagi.

Data przeczytania: 24-10-2024 (od: 21-10-2024)

LC            Goodreads            nakanapie.pl            booklikes.com

6/10          3/5                         6/10                          3/5

2 komentarze:

  1. Chyba jednak nie dla mnie. świetna recenzja

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, jednak już mi mignęła, chyba na Lubimy Czytać. Dziękuję za recenzję i rekomendację!

    OdpowiedzUsuń

"Zbyt głośna samotnosć" (Bohumil Hrabal)

Bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek, jakbym sączył kieliszeczek likieru, tak długo, aż w końcu ta myśl rozpływa się we mnie jak alkohol, tak długo we mnie wsiąka, aż w końcu nie tylko jest w moim mózgu i sercu, lecz pulsuje w mych żyłach aż po krańce naczyniek włoskowatych.

Popularne posty